Mojego poszukiwania idealnej pianki do twarzy ciąg dalszy - tym razem jestem już prawie u celu :)
Jakiś czas temu na mojej łazienkowej półce wylądowała pianka Lirene z serii Design Your Style +20, o której słyszałam już sporo dobrych opinii. Ciekawa byłam, czy będę je podzielać, więc zaintrygowana zabrałam się za testy. Muszę przyznać, że z 3-4 dotychczas używanych pianek ta jest najciekawsza :)
Opis producenta:
Gdzie i za ile: wszędzie, ok. 14zł / 150ml
Skład:
Moja opinia:
Pierwsze, co zwraca uwagę na tę piankę to opakowanie - już z zewnątrz wygląda na małą butelkę bitej śmietany - nie ukrywam, bardzo przyjemne skojarzenie :D Butelka jest biała w różowo-szare motywy i napisy, bardzo estetyczna i ładna. Jest metalowa, przez co trudno określić ilość produktu pozostałą w opakowaniu, co z kolei średnio mi pasuje, bo lubię wiedzieć na czym stoję...
Aplikator pianki również wygląda jak taki od bitej śmietany i pewnie dlatego gotowy wyciśnięty produkt wygląda tak apetycznie, że ma się ochotę zaaplikować go na gofra, nie na twarz ;) Ma gęstą konsystencję, baaardzo drobne pęcherzyki sprawiają, że jest wręcz kremowa. Pianka pachnie ładnie, ale jest to zapach raczej nieokreślony, nieco chemiczny.
Trzeba nabrać trochę wprawy, żeby jednorazowo wydobyć z opakowania odpowiednią ilość pianki - na początku pewnie będzie wylatywało Wam jej za dużo, bo trzeba delikatnie i krótko nacisnąć "spust" ;) Przy nakładaniu na twarz pianka może wydać się nieco dusząca, strach oddychać, kiedy mamy ją na sobie, jednak po zmyciu efekt jest na tyle zadowalający, że można się te kilka sekund przemęczyć. Skóra jest lekko ściągnięta, wyraźnie odświeżona i oczyszczona, uczucie bardzo przyjemne :) To ściągnięcie dla większości z Was pewnie jest efektem negatywnym, ale ja je lubię, bo chociaż czuję, że kosmetyk faktycznie coś robi ;) Niestety nie zauważyłam, żeby pianka poprawiła znacząco stan cery ogólnie.
Jeśli chodzi o wydajność, trudno mi się wypowiedzieć, używam pianki od miesiąca i opakowanie jest wyraźnie lżejsze, ale nadal nie mam pojęcia, na jak długo wystarczy. Nie używałam jej do zmywania makijażu, ale dobrze radzi sobie z jego resztkami - tym, czego nie zmyje mleczko do demakijażu.
Podsumowując, jest to na pewno najprzyjemniejsza w używaniu pianka, jaką do tej pory miałam, ale chyba nadal nie jest ideałem. Będę szukać dalej ;)
Używacie pianek do mycia twarzy? Macie ulubioną?
Aplikator pianki również wygląda jak taki od bitej śmietany i pewnie dlatego gotowy wyciśnięty produkt wygląda tak apetycznie, że ma się ochotę zaaplikować go na gofra, nie na twarz ;) Ma gęstą konsystencję, baaardzo drobne pęcherzyki sprawiają, że jest wręcz kremowa. Pianka pachnie ładnie, ale jest to zapach raczej nieokreślony, nieco chemiczny.
Trzeba nabrać trochę wprawy, żeby jednorazowo wydobyć z opakowania odpowiednią ilość pianki - na początku pewnie będzie wylatywało Wam jej za dużo, bo trzeba delikatnie i krótko nacisnąć "spust" ;) Przy nakładaniu na twarz pianka może wydać się nieco dusząca, strach oddychać, kiedy mamy ją na sobie, jednak po zmyciu efekt jest na tyle zadowalający, że można się te kilka sekund przemęczyć. Skóra jest lekko ściągnięta, wyraźnie odświeżona i oczyszczona, uczucie bardzo przyjemne :) To ściągnięcie dla większości z Was pewnie jest efektem negatywnym, ale ja je lubię, bo chociaż czuję, że kosmetyk faktycznie coś robi ;) Niestety nie zauważyłam, żeby pianka poprawiła znacząco stan cery ogólnie.
Jeśli chodzi o wydajność, trudno mi się wypowiedzieć, używam pianki od miesiąca i opakowanie jest wyraźnie lżejsze, ale nadal nie mam pojęcia, na jak długo wystarczy. Nie używałam jej do zmywania makijażu, ale dobrze radzi sobie z jego resztkami - tym, czego nie zmyje mleczko do demakijażu.
Podsumowując, jest to na pewno najprzyjemniejsza w używaniu pianka, jaką do tej pory miałam, ale chyba nadal nie jest ideałem. Będę szukać dalej ;)
Używacie pianek do mycia twarzy? Macie ulubioną?
Ja kupiłam ostatnio piankę do twarzy z Nivei :) Ale narazie nie wyrobiłam sobie o niej opinii ;)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że Nivea ma piankę :) Ale mnie nie ciągnie do niej, nie lubię Nivei ;)
Usuńopakowanie i końcówka jak od bitej śmietany.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, jeszcze nie widziałam nigdzie tego produktu. nie wierzę, że produkty do mycia mogą poprawić wygląd cery. od tego są inne kosmetyki. jeśli na nią natrafię to napewno kupię.
Dobre myjki do twarzy mogą, ale i tak wolę zaufać maseczkom i kremom ;)
UsuńSłyszałam o niej, ale nie wiem czy będzie odpowiednia dla mojej mocno wysuszonej ostatnio i wrażliwej cery. Może jak doprowadzę swoją cerę do ładu to wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc dla takich suszków chyba może się nie sprawdzić...
Usuńdużo dobrego się o niej naczytałam , końcówka jak od bitej śmietany ^^
OdpowiedzUsuńTrzeba się powstrzymywać, żeby nie użyć przypadkiem np. bezpośrednio do ust :P
UsuńO ile sama butelka nie zrobiła na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia, tak w momencie gdy zobaczyłem atomizer... od pół godziny siedzę z bananem na twarzy :D
OdpowiedzUsuńChyba muszę sprawić sobie gofry.
Jak zrobisz daj znać, wpadnę :D
UsuńNie miałam jeszcze żadnej pianki do mycia twarzy :)
OdpowiedzUsuńWarto spróbować, to moja ulubiona forma :)
UsuńMiałam piankę z Białego Jelenia, ale była mało zwarta, taka rzadka jakaś. Może skuszę się na tą :)
OdpowiedzUsuńOooj nie, Biały Jeleń mnie ani trochę nie przekonuje...
Usuńwygląda ciekawie, ale ja raz używałam pianki do mycia ciała i nie było to dla mnie pozytywne przeżycie, wolę się szorować.. ;)
OdpowiedzUsuńPianki do ciała to coś zupełnie innego ;) Te też mnie średnio zadowalają, ale "twarzowe" pianki są ok :)
Usuńnie przypadła mi do gustu po Twojej recenzji. jakoś do mnie nie przemawia, szczególnie że i działanie średnie
OdpowiedzUsuńTroszkę ponad średnie :P
UsuńMam ją. Nie czuję ściągnięcia, ale dobrze zmywa resztki makijażu :)
OdpowiedzUsuńU mnie to ściągnięcie jest tylko leciutkie :)
Usuńuwielbiam pianki do mycia twarzy :)
OdpowiedzUsuńa na Lirene się chyba skuszę... ta bita śmietana *_*
Chętnie bym Ci odstąpiła trochę mojej, ale średnio to sobie wyobrażam :P
UsuńDla mnie ta pianka to potworek. By ją zużyć używałam ją jako żelu pod prysznic. Zapach okropnie chemiczny, wysusza, za dużo jej wylatuje i średnio wydajna. Zdecydowanie odradzam.
OdpowiedzUsuńO widzisz, każdemu pasuje co innego ;) Ja żadnego wysuszenia nie zauważyłam, a jak się nauczy odpowiednio dozować to i wydajność jest lepsza ;)
UsuńOdkąd zauważyłam, że mojej kapryśnej cerze najlepiej służą pianki, przetestowałam wiele produktów, jednak żaden z nich nie zasłużył na miano ideału. Produkt rumuńskiej firmy Aboca był najbliżej uzyskania tego tytułu:)
OdpowiedzUsuńWow, skąd bierzesz takie egzotyki? :D
UsuńWszyscy teraz o tych piankach gadają, jakaś moda? :D
OdpowiedzUsuńMożna tak powiedzieć, pianki się robią coraz bardziej popularne :)
UsuńOstatnio odstawiłam wszelkie pianki i żele i potulnie wróciłam do ocm ( z tym, że kosmetyki kolorowe zmywam micelem najpierw)
OdpowiedzUsuńU mnie OCM się niestety nie sprawdziło, wolę pianki :P
UsuńPolecam piankę Pharmaceris A, Puri-Sensilium, jak dla mnie bezkonkurencyjna :)
OdpowiedzUsuńJak będę miała okazję to spróbuję :)
UsuńPrzyznam, że opakowanie mi się podoba: delikatne, kobiece. Ale raczej nie skorzystam, bo martwią mnie uwagi o wysuszonej skórze, a moja cera już jest sucha i potrzebuje pomocy.
OdpowiedzUsuń