Dziś w blogowaniu wyręcza mnie moja "starsza siostra" Sandra, znana Wam jako meSS albo Seraphine (klik). Ma dla Was recenzję kremu do rąk Love Me Green, który dostała ode mnie :) Czy jej się spodobał? Poczytajcie same, oto co napisała: :)
Uwielbiam kremy do rąk. Mam ich kilkanaście, a i tak na
bieżąco je zużywam i rozglądam się za nowościami, dlatego kiedy Orlica
poprosiła mnie o recenzję organicznego kremu do rąk od Love Me Green, nie
zastanawiałam się długo. Dzisiaj po kilku tygodniach stosowania, mam już
wyrobione zdanie i mogę się nim z Wami podzielić.
Opis producenta i skład:
Gdzie i za ile: Love-Me-Green.pl, 49,90zł / 75ml
Opinia Seraphine:
Krem otrzymujemy w prostym białym opakowaniu, dość
ascetycznym. Ja lubię takie proste rozwiązania. Bez przepychu, czysta
elegancja. Po nałożeniu kosmetyk sam w sobie jest dosyć gęsty. Nie grzeszy
lekkością, ale po rozprowadzeniu daje poczucie nawilżenia. Jedyne co mnie odrzuca,
to zapach, a raczej jego brak. Niestety, jestem wybredna jeśli chodzi o
kosmetyki pielęgnacyjne i zapach gra dla mnie dużą rolę. W tym przypadku jednak
jego brak jest dla mnie po części usprawiedliwiony, ze względu na skład kremu. Jak
możecie zauważyć, krem jest prawie w 100% naturalny. Wydaje mi się więc, że
„Love Me Green” nie chciało zapychać składu dodatkami, żeby dać nam wrażenie
całkowitej naturalności.
Co do działania samego kosmetyku to uczucia mam mieszane. Po
pierwszym rozsmarowaniu byłam bardzo zadowolona. Krem szybko się wchłonął, nie
lepił się i praktycznie od razu nawilżył moje dłonie. Przy kolejnych użyciach
już tak wspaniale nie było. Gorzej było z wchłanianiem, zauważyłam też, że
odrobinę się lepi po nałożeniu. Być może jest to spowodowane tym, że ja z
reguły mam dość mocno nawilżone dłonie – staram się smarować je kilka razy
dziennie. Możliwe również, że kiedy pierwszy raz go nałożyłam, byłam po 12
godzinach pracy, gdzie zwyczajnie nie mam czasu na kremowanie dłoni – stąd
większe zapotrzebowanie na nawilżenie.
Ogólnie więc, jeśli macie pracę, po której Wasze ręce wręcz
błagają o regenerację i nawilżenie – ten krem z pewnością spełni swoje zadanie
znakomicie. Jeśli jednak krem do rąk to dla Was tylko miły dodatek, Love Me
Green to może być dla Was strata pieniędzy. Niestety, koszt kremu jest dla mnie
kolejnym minusem – dla codziennego użytku i średnio zniszczonych dłoni – lepiej
poszukać czegoś tańszego, o podobnym działaniu. Mimo wszystko, dla tych z Was,
które potrzebują silnego, nawet dosyć ciężkiego kosmetyku do nawilżenia – warto
spróbować!
I co myślicie o tym produkcie? Skusiłybyście się?
ja miałam 6tylko próbkę tego kremu, jednak uważam, że był super, zapraszam Cię na rozdanie na moim blogu. Do wygrania jest super biżuteria.
OdpowiedzUsuńLubię go, fajny produkt,ale cena odstrasza ;)
OdpowiedzUsuńChyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńoj z chęcią bym go wypróbowała bo Twoja opinia jest baaaaardzo zachęcająca :D
OdpowiedzUsuńJest całkiem niezły w działaniu, ale wolę balsamy do rąk Pat&Rub :)
OdpowiedzUsuńcena powalajaca, bylby dla mnie po prostu gadzetem wiec raczej u mnie nie zamieszka
OdpowiedzUsuńJakoś nie ciągnie mnie do tej firmy ;) wolę Pat&Rub i bath&body works :)
OdpowiedzUsuńMiałam próbkę tego kremu i spisał się całkiem nieźle, ciekawe czy takie samo zdanie miałabym po zużyciu opakowania pełnowymiarowego?
OdpowiedzUsuńDla mnie jednak za drogo :)
OdpowiedzUsuńChętnie bym się skusiła;)
OdpowiedzUsuńJa jednak wolę tańsze wersje kremów bo nie mam jakichś dużych problemów z przesuszaniem się skóry na dłoniach :)
OdpowiedzUsuńmiałam próbkę kremu i bardzo mi się spodobał, ale nie stać mnie na niego ;/
OdpowiedzUsuńjak dla mnie stanowczo za drogi, niestety! :(
OdpowiedzUsuńale na szczęście w drogeria dostępne są bardzo dobre kosmetyki w bardziej przystępnych cenach! :)
UsuńMoje dłonie NA SZCZĘŚCIE nie potrzebują zbyt intensywnej regeneracji, ani nawilżenia i właściwie kremy za 3zł są okej ;)
OdpowiedzUsuńZresztą ja rzadko kremuje dłonie ;P
Przyjemny jest, choć zapach mnie trochę męczy, ale cena nieakuratna do jakości.
OdpowiedzUsuńCena odstrasza, wolę tańsze kremy:)
OdpowiedzUsuńCena dyskwalifikuje ;) Aktualnie używam cytrynowego Lirene- skuszona po Twojej recenzji :)
OdpowiedzUsuń