środa, 10 grudnia 2014

Kilka pomysłów na własnoręcznie robione prezenty świąteczne

Święta zbliżają się coraz bardziej i czas powoli kompletować prezenty dla bliskich. Co prawda ja w tym roku wyjątkowo się pośpieszyłam, bo właściwie ostatnie prezenty kupiłam na początku grudnia, korzystając z Dnia Darmowej Dostawy, więc mam już komplet. Nie wszystkie prezenty są kupne - osobiście uważam, że znacznie cenniejsze i przyjemniejsze są te, które ktoś zrobił własnoręcznie, poświęcając na to uwagę, czas, niekoniecznie pieniądze. Nie zamierzam tu pokazywać, co zrobiłam na prezenty, bo niektórzy z tych, co mają być obdarowani tu zaglądają, ale chętnie podzielę się z Wami kilkoma pomysłami, jak można sprawić bliskim radość czymś bardziej osobistym :)
  
1. Szydełkowe aniołki i inne ozdoby świąteczne
Powyższe cudeńka są dziełem mojej Mamy. Robi ona także aniołki na choinkę, śnieżynki, gwiazdki - słowem - cuda. Przyznam szczerze, że osobiście nie próbowałam, ale w Internecie znajdziecie setki tutoriali, jak takie aniołki wykonać :) Pomysł super, choć typowo świąteczny.
  
2. Ręcznie malowane lampiony
W moim domu rodzinnym goście zawsze zachwycali się kolorowymi lampionami, które zawsze stoją na parapetach i stole. Zależnie od sezonu, są to lampiony świąteczne, jak na zdjęciu powyżej, albo inne, np. zdobione kwiatami czy rybkami. Te na zdjęciu również są dziełem mojej Mamy, ja też próbowałam swoich sił, ale moje lampiony jakoś się rozeszły. Tu wystarczy odpowiednia szklaneczka (koszt kilku złotych) i kilka kolorów farb do szkła. Nie jest to może najtańsza z opcji, które dziś przedstawię, ale na pewno najbardziej "wydajna" - jeśli już zainwestujemy w farbki, można malować dalej ;)
    
3. Nalewki i wina domowej roboty
W tej kategorii mistrzem jest oczywiście mój Tata, którego śliwowica staje się legendą wśród znajomych ;) Zrobienie samego trunku jest może bardziej czasochłonne, ale sprezentowanie go w ładnej oprawie (może być np. butelka po Nalewce Babuni - ta po lewej - albo inne efektowne szkło) i efekt murowany. Przepisów na nalewki również w necie znajdziemy całe mnóstwo, chętnie bym się podzieliła z Wami sekretem śliwowicy Taty, ale nie sądzę, żeby zdradził go nawet mnie ;)
  
4. Bransoletki przyjaźni
Nie byłabym przecież sobą, gdybym o nich nie wspomniała ;) Bransoletka tego typu pozwala na pełną dowolność w kwestii wzoru i koloru, więc możemy ją w 100% dostosować do gustu bliskiej osoby, jednak nie jest to raczej materiał na "główny" prezent, raczej jako dodatek. Ja akurat je sobie daruję jako prezenty świąteczne, bo wszyscy moi bliscy już i tak chodzą "oznakowani" przeze mnie ;) Jeśli szukałybyście inspiracji i porad dotyczących ich zaplatania, zachęcam do zajrzenia na stronę friendship-bracelets.net - to prawdziwa skarbnica wiedzy :)
  
5. Lakierowa biżuteria
To również kiedyś Wam już prezentowałam. Wykonanie takiej biżuterii na pewno nie jest trudne, wystarczy zaopatrzyć się w odpowiednie materiały - bazy i kaboszony oraz oczywiście lakiery. Nie muszą to być wcale dzieła "jednolakierowe" - jak widzicie na zdjęciu powyżej, można także kombinować wzory. Komplet takiej biżuterii, oczywiście również trafiający w gusta osoby obdarowywanej, także powinien być trafionym prezentem.
  
6. Szydełkowe gadżety
O szydełku pisałam już wyżej, ale przecież nie służy ono tylko do wykonywania ozdób świątecznych. Ja dopiero zaczynam przygodę z szydełkiem i na początek zrobiłam etui i na telefon i piórniczek. Wiem, że pozostawiają wiele do życzenia (zwłaszcza etui), to kwestia wprawy - już teraz po trzech dniach z szydełkiem wiem, że jestem w stanie zrobić znacznie ładniejsze etui na telefon i naprawdę nie jest to nic trudnego. TU znajdziecie bardzo przyjemny tutorial :) Jeśli chodzi o piórnik, zrobiłam go po swojemu bez tutorialu, ale z tym każdy, kto zna podstawy szydełkowania, na pewno sobie poradzi. Jeśli nie, będę zaszczycona robiąc własny tutorial :P
   
7. Szydełkowe czapki i szaliki
źródło: http://www.senmai.pl/2013/12/luzna-szydelkowa-czapka-na-chlodne-dni-slouchy-beanie/
Nad taką czapają jak na zdjęciu powyżej właśnie sama siedzę, bo zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia :) Specjalnie kupiłam grubą cieniowaną włóczkę itd :) Jeśli też Wam się podoba, koniecznie zajrzyjcie do linku pod zdjęciem. Taka czapka na pewno ucieszy osoby, które marzną zimą, podobnie dobrym pomysłem może być szalik, na który również są setki wzorów w Internecie.
  
8. Kosmetyki domowej roboty
źródło: http://pl.dawanda.com/product/57646195-Scrub-do-ciala
Jeśli chodzi o własne kosmetyki, sama robiłam jedynie balsamy do ust i olejki do paznokci, jednak możliwości są niezliczone. Jeśli nie czujecie się na siłach, zapraszam do sklepiku Craft&Beauty - link pod zdjęciem, jednak można spróbować zrobić takie produkty samemu. Sporo przepisów i tutoriali znajdziecie np. na blogu Smyka, jednej z właścicielek Craft&Beauty, o TU.
  
Cóż, właściwie to tyle, jeśli chodzi o moje pomysły na własnoręcznie wykonywane prezenty. Chętnie poczytam o Waszych! :)

piątek, 28 listopada 2014

Orly Cutique - Preparat do usuwania skórek

Mam plany, żeby nieco ożywić bloga, ale jak na złość, nie mam kiedy porobić zdjęć do recenzji... Cała masa kosmetyków i nie tylko czeka na opisanie na blogu, a mnie nigdy nie ma w domu, gdy jest w miarę jasno. Dlatego też zmuszona jestem posiłkować się tym, co mam już w otchłaniach komputera - a jest tu kilka zestawów zdjęć, które miały być wykorzystane w recenzjach dawno, dawno temu ;)
W ten właśnie sposób szansę na recenzję otrzymał produkt, który budzi we mnie mieszane uczucia, bo może być bardzo przydatny, ale można sobie nic też zrobić krzywdę... Mowa o preparacie do usuwania skórek marki Orly.
  
  
Opis producenta:

Gdzie i za ile: OrlyBeauty.pl, 32zł / 18ml
 
Skład:
    
Moja opinia:
Preparat otrzymujemy opakowany w kartonik z plastikowym "stabilizatorem" dla bezpieczeństwa szklanej buteleczki. Sama buteleczka jest typowa dla Orly - pękata, solidna, z genialną zakrętką z gumową powłoką ułatwiającą odkręcanie (bardzo praktyczne przy lakierach, które po zaschnięciu może być trudno otworzyć). Całość w biało-srebrno-fioletowych kolorach, wygląda bardzo profesjonalnie. Sam preparat w środku jest mętny, biały z lekkim perłowym pyłkiem. Zapachu właściwie nie ma. Aplikacja wygląda tak jak przy zwykłym lakierze - za pomocą dość cienkiego pędzelka, choć wg mnie powinien on być nieco bardziej precyzyjny, ale o tym zaraz.
  
   
Przechodzimy do części najważniejszej, czyli do działania. Zawsze miałam ten problem, że skórki zachodziły mi daleko na płytkę paznokcia i odsuwanie ich nigdy nie przynosiło odpowiedniego skutku, bo ciągle na paznokciach zostawały jakieś cieniutkie warstwy, nierówności. Myślałam więc, że ten preparat załatwi sprawę. I faktycznie, jest w stanie to zrobić, ale trzeba być bardzo ostrożnym. Wg producenta należy nałożyć preparat na skórki na 30-60 sekund. Gdy pierwszy raz użyłam preparatu po tym czasie bez problemu usunęłam skórki bambusowym patyczkiem, zmyłam resztki preparatu i... zobaczyłam, że mam zniszczone paznokcie. W miejscu odsuwania skórek z paznokci sterczały mi jakieś drobne pasemka, które po pociągnięciu odrywały się na całej prawie długości paznokcia. Wiedziałam, że mam bardzo delikatną i cienką płytkę, ale żeby aż tak...? Kolejny raz odważyłam się użyć produktu po kilku miesiącach, tym razem trzymałam preparat jakieś 20 sekund i ten czas jest OK - można usunąć skorki bez szkód w samych paznokciach. Dobrze byłoby też, gdyby pędzelek był drobniejszy, umożliwiający nałożenie preparatu na same skórki.
Podsumowując, produkt jest dobry i godny polecenia, ale naprawdę trzeba uważać, przy pierwszym użyciu proponuję spróbować krócej trzymać go na skórkach. Dodam jeszcze tylko, że jest bardzo wydajny, więc jeśli macie możliwość kupić mniejszą wersję (są 9 i 18ml) to polecam tę właśnie.
 
   
A Wy jak radzicie sobie ze skórkami? Wycinacie, usuwacie, odsuwacie?

wtorek, 25 listopada 2014

Przygotowania do ślubu czas zacząć...

W marcu chwaliłam się Wam, że wreszcie doczekałam się pewnego szczególnego pierścionka na palcu... Od tamtego czasu minęło już ponad pół roku, więc można powiedzieć, że jestem w trakcie przygotowań do ślubu, który odbędzie się 18 lipca. Bierzemy ślub kościelny, głównie ze względu na Narzeczonego, więc niestety mamy do załatwienia znacznie więcej formalności niż się spodziewałam.
   
źródło: http://www.circusreno.com
 
Dzisiejszy wpis to właściwie taki mój raport z tego, co dzieje się na ślubno-weselnym froncie, bo wiem, że wiele z Was bardzo to interesuje. Biała suknia ślubna, patetyczne "tak" i wiele innych elementów zawierania małżeństwa to coś, o czym marzy każda dziewczynka, a potem kobieta, przynajmniej na pewnym etapie życia - jedne marzą o tym jako małe dzieci, inne jako nastolatki, inne nie mogą się doczekać, kiedy już zbliża się na to czas ;)
Mam 23 lata, a podejście moich rówieśniczek mogę podzielić na dwa rodzaje. Po pierwsze - koleżanki, które same są po ślubie, mają dzieci (czasem już kolejne w drodze), gratulują, wypytują, pytają, kiedy dziecko. Po drugie - koleżanki, które dziwią się, że już i po co - to głównie osoby studiujące, tak jak ja kończące magisterkę i pewny etap w życiu, ale nie myślące o zakładaniu rodziny. Oba te podejścia traktuję z przymrużeniem oka, bo właściwie z żadną z grup nie jestem w stanie się uosobić. Jestem z moim Narzeczonym razem już prawie 8 lat, więc ślub i własna rodzina to naturalna kolej rzeczy, która była dla nas jasna od dawna. Ponadto coś, co cieszy naszych bliskich, a dziwi znajomych to to, że od razu po ślubie zamierzamy starać się o dziecko. Uważam, że dla nas ten czas jest najlepszy :)
źródło: wikiperia.org
  
 
Jak już pisałam, mamy już "zaklepany" termin na 18 lipca, ślub odbędzie się w kościele, który bardzo cenię jako osoba po studiach z turystyki i jako dumna mieszkanka gotyckiego Torunia - u św. Jakuba. Cieszę się bardzo, bo kościół jest piękny, od kilku lat systematycznie odrestaurowywany, wewnątrz panuje lodowaty gotycki klimat ;) Wesele za to mamy umówione w restauracji-hotelu "Lokomotywa", też miejsce z ciekawym klimatem.



Domyślam się jednak, że Was najbardziej interesuje to, co będę miała na sobie ;) Obecnie moja figura pozostawia wiele do życzenia, zamierzam oczywiście schudnąć ile się da do samego ślubu, ale patrząc realnie wiem, że nie będę smukłą i zwiewną panną młodą. Szukałam sukni, która przynajmniej by nie podkreślała moich mankamentów i w internetowych katalogach najbardziej urzekła mnie taka:
 
źródło: TwojaSuknia.pl

 
Pojechałam więc z Mamą do salonu sukien ślubnych, żeby poprzymierzać różne kroje i zorientować się, czy na pewno będzie mi w takim jak powyżej dobrze. Przyznam się Wam szczerze, że w jednej z mierzonych sukien poczułam się jak księżniczka, nie sądziłam, że to określenie będzie odnosić się i do mnie. Kiedy Pani z salonu zapięła mi mocno suknię nagle zaczęłam wyglądać na rozmiar albo i dwa mniejszą ;) Przy okazji okazało się, że choć planowałam białą suknię, znacznie lepiej prezentuje się na mnie ecru. Moja suknia będzie szyta przez krawcową, ale będzie zbliżona do tego, co możecie zobaczyć na zdjęciu obok. Na pewno nie będzie tej błyskotki pod biustem, a dekolt z tyłu będzie duży, ale bez tego zapięcia na karku - czyli po prostu w kształcie U. Koronka również będzie nieco inna - już mam kupione materiały, koronka jest z motywem róż, choć nie wiem, czy ta ze zdjęcia nie podoba mi się bardziej... Trudno było mi gdziekolwiek w Toruniu dostać ładną koronkę w kolorze ecru w odpowiednim odcieniu... Na razie materiały leżą (muszę jeszcze dokupić kilka elementów), może w międzyczasie znajdę ładniejszą koronkę.

Zdjęcia i film na ślubie i weselu oraz sesję plenerową będzie nam zapewniać firma PhotoKot, której współwłaścicielką jest moja znajoma "z Internetów", a właściwie z Wrocławia ;) Zachęcam do zapoznania się z ich portfolio na FB [klik] albo stronie [klik] - robią piękne zdjęcia! Nasza sesja plenerowa prawdopodobnie odbędzie się na zamku w Malborku :)
  
Ślub i wesele to jeszcze cała masa innych aspektów, ale o nich może napiszę kolejnym razem - po pierwsze, już się rozpisałam aż za bardzo i za chaotycznie, po drugie jeszcze mamy sporo do ustalenia ;) Pozostaje pytanie, czy na pewno Was interesują wieści z ślubno-weselnego frontu? ;)

Przy okazji chciałam Was zaprosić do zajrzenia na stronę KodyRabatowe.pl - można tu znaleźć kody i promocje do różnych sklepów internetowych i nie tylko, czaję się właśnie na ciekawe okazje, żeby kupić ostatnie prezenty świąteczne :)

wtorek, 18 listopada 2014

Garnier Fructis - Szampon wzmacniający Gęste i Zachwycające

Hej! Pamiętacie mnie jeszcze? ;)
Nie będę już oszukiwać ani Was, ani samej siebie, ten blog powolutku dogorywa, jednak będę starać się go co jakiś czas aktywować, choćby pojedynczymi wpisami, jak dziś. Na rozgrzewkę po przerwie mam dla Was recenzję pewnego szamponu, a na dniach planuję napisać coś bardziej luźnego, osobistego.
Tymczasem zapraszam do poczytania o szamponie wzmacniającym Garnier Fructis, o wdzięcznej nazwie Gęste i Zachwycające. Czy rzeczywiście? Przekonajmy się :)
  
  
Opis producenta:
   
Gdzie i za ile: każda drogeria czy market, 15zł / 400ml albo 9zł / 250ml

Skład:
   
Moja opinia:
Szampon dostajemy w plastikowej butelce w kolorze intensywnego różu, wygląda ładnie, choć typowo drogeryjnie (lubię, kiedy opakowania choć trochę kojarzą się z czymś bardziej naturalnym ;)). Zamknięcie to zatrzask z "kulką" ułatwiającą otwieranie, ale uniemożliwiającą postawienie kończącej się butelki do góry dnem, by resztka produktu spłynęła - dla mnie to jednak jest spory minus. Plastik jest dość miękki, więc można na szczęście "wydmuchać" szampon do ostatnich użyć, choć trudno zużyć co do kropli. 
Szampon jest gęsty, ma biały perłowy kolor i owocowy zapach. Pachnie ładnie, ale jak wyżej - typowo drogeryjnie, nie jestem w stanie zdefiniować ani jednej konkretnej nuty. 
  

Jeśli chodzi o działanie, nie mam mu nic do zarzucenia. Cóż, właściwie nie mam też się czym zachwycić, bo szampon okazał się zwykłym zwyklakiem. Pieni się dobrze, spłukuje bez problemów, nie plącze włosów. Ale żeby było jakieś "natychmiastowe działanie" czy też "pogrubiona struktura włosa" lub "gęste i zachwycające"? Oj, nie bardzo... Nie unosi włosów u nasady ani w żaden inny sposób nie sprawia, że wyglądałyby na bardziej gęste. Podstawowe zadanie spełnia - myje włosy dokładnie, moje przetłuszczające się włosy wytrzymują dobę od mycia do mycia (mogłabym pewnie myć je rzadziej, ale nawet minimalnie tłuste włosy to dla mnie największy dyskomfort). 
Reasumując, nie polecam tego szamponu, ale i nie odradzam. Znam całą masę szamponów lepszych, o przyjemniejszych zapachach i w niższych cenach, ale ten nikomu krzywdy zrobić nie powinien - chyba że ktoś uwierzy w bajki o Gęstych i Zachwycających ;)
  

Używałyście tego szamponu lub innego produktu z tej serii? Macie podobne wrażenia do moich?
No i przede wszystkim - co u Was słychać? :D

środa, 24 września 2014

Natural Body - Poziomkowe masło do ciała

Już nawet nie wrócę do tematu mojej regularności w pisaniu, wstyd mi ;)
Na dziś przygotowałam recenzja, która czekała na dokończenie już od kilku miesięcy, a jakoś się nie mogłam za nią zabrać. Dawno nie miałam tak mieszanych uczuć w pewnej kwestii... Bohaterem dzisiejszego wpisu jest poziomkowe masło do ciała Natural Body o cudownym zapachu, który o dziwo... stanowi też jego wadę. Zaintrygowane? Zapraszam do czytania ;)

  
Opis producenta i skład:
   
Gdzie i za ile: Skarby-Świata.com.pl, 17zł / 100g
  
Moja opinia:
Wersja, którą ja posiadam to mały słoiczek, 100g, plastikowy, przezroczysty, widać przez niego żółtawy odcień masełka - wygląda bardzo naturalnie, zresztą jego głównym składnikiem jest masło shea, więc co się dziwić... Zaskoczył mnie jednak negatywnie fakt, że nie było żadnego zabezpieczenia pod zakrętką - żadnej folii, żadnego sreberka ani żadnego uszczelniacza - choć to akurat mogę wybaczyć, bo masło ma bardzo zbitą konsystencję. Już po otwarciu słoika uderza w nas bardzo intensywny poziomkowy zapach - pachnie pięknie i naprawdę bardzo naturalnie, ale... aż za mocno! Nie mogę się tym masłem smarować przed spaniem, bo nie mogę od niego zasnąć, nie mogę też krótko przed wyjściem z domu, bo "żre" się z wszelkimi perfumami przez swoją trwałość i intensywność. Nawet jak mogę się nim posmarować w ciągu dnia to ograniczam się np. do nóg, bo inaczej sama pewnie zamieniłabym się w poziomkę ;)
  
   
Jak na masełko przystało, nawilża genialnie. Skutki na skórze odczuwalne są jeszcze kolejnego dnia, skóra jest miękka i jakby jędrniejsza. Zostawia lekki film, ale ogólnie mówiąc dobrze się wchłania. Jest niestety dość niewydajne, ale i tak nie schodzi szybko, bo ten intensywny zapach wręcz wymusza oszczędne stosowanie ;) 
Cena nie jest może najniższa, ale mimo wszystko myślę, że spokojnie mogłabym tyle wydać na to masełko, jest idealne na poprawę humoru - teraz siedzę przeziębiona w wyrze (więc mam nieco ograniczony węch), posmarowałam nim tylko ramiona i od razu się przyjemniej zdrowieje ;)

  
Lubicie poziomkowe produkty? U mnie ostatnio ich sporo, chyba mam nowego bzika ;)

A z innej beczki, chciałabym Was zaprosić do mojego sklepiku na Etsy (to przykładowe przedmioty):
Na ceny nie patrzcie tutaj, jeśli coś Wam się spodoba lub będziecie chciały, bym zrobiła coś podobnego, napiszcie mi po prostu maila, dogadamy się :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...