Dziś napiszę parę słów o kosmetyku, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Niestety, kupiłam go zapominając, że producent, Johnson&Johnson, testuje swoje produkty na zwierzętach, a tego w kosmetykach nie toleruję... Skoro jednak już kupiłam (a właściwie dostałam od Mamy ;)), przecież nie wyrzucę. I decyzja okazała się słuszna, choć mam swego rodzaju wyrzuty sumienia ;)
Opis producenta:
Pianka dokładnie oczyszcza skórę, nie wysuszając jej. Zawiera sprawdzony składnik zwalczający pryszcze, żeby zapobiegać ich powstawaniu i utrzymać skórę czystą, gładką i piękną. Jest ona odpowiednia dla wszystkich typów cery i doskonała do codziennego stosowania. Ma postać płynu, który po wyciśnięciu zamienia się w piankę. Pojemność 150 ml.
Gdzie i za ile: wszędzie, ok. 15zł / 150ml
Skład: Aqua, Glycerin, Polysorbate 20, Sodium C14-16 Olefin Sulfonate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Lauroamphoacetate, Sodium Chloride, PEG-6 Caprylic/Capric Glycerides, Salicylic Acid, Xanthan Gum, Disodium Lauroamphoduacetate, Lauric Acid, Lauryl Hydroxyethyl Imidazoline, Sodium Sulfate, Citric Acid, Sodium Citrate, Sodium Glycolate, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethyl Paraben, Propylparaben, Parfum.
Moja opinia:
Przede wszystkim jestem zdziwiona, bo wszędzie w Necie widzę tę piankę w innym opakowaniu i z nieco innym składem. Ja tę moją kupiłam w Rossmannie miesiąc temu, ale nie wiem, czy to w necie jest stara wersja, czy ja mam starą wersję. Data ważności jest długa, więc tym się nie mogę sugerować.
Jest to moja pierwsza pianka do mycia twarzy i przyznam szczerze, że jestem zachwycona tą formą kosmetyku. Jest bardzo przyjemna w używaniu :)
Ta pianka zamknięta jest w twardym plastikowym opakowaniu, przezroczystym na tyle, żeby kontrolować pozostałą ilość produktu. Pokrywka jest po prostu nakładana, kryje pompkę z taką jakby rurką ;) W butelce pływa dość rzadki płyn, ale z tej rurki wydobywa się już w formie piany - jak dla mnie nieco zbyt dużo przy jednym naciśnięciu, więc nie naciskam pompki do końca. Zapach pianki jest przyjemny, nie kojarzy mi się z niczym konkretnym, jest chemiczny, ale podoba mi się. Skład niestety nie zachwyca, ale i tak pianka zachowuje się na twarzy całkiem nieźle.
Tworzy mięciutką, delikatną pianę o bardzo drobnych bąbelkach, łatwo rozprowadza się po twarzy, łatwo się także zmywa. Po użyciu skóra jest wyraźnie zmieniona - gładziutka, miękka, w pierwszych dniach stosowania po użyciu wręcz głaskałam się po twarzy, bo tak mi się ten efekt podobał. Utrzymuje się on dość długo, bo po godzinie nadal go czuję. Pianka oczyszcza i matuje cerę, choć nie robi tego idealnie - ale na pewno zadowalająco. Cena regularna jest dość wysoka, ale ja kupiłam ją w promocji za 10zł, a w dodatku gratis otrzymałam tonik, więc zdecydowanie się opłacało.
Czy polecam? Tak! Sama nie kupię jej po raz drugi ze względu na to testowanie na zwierzętach, ale formę pianki już pokochałam - teraz trzeba będzie wypróbować tą z Avonu ;)
Jest aż taka dobra? Muszę zapamiętać
OdpowiedzUsuńAż taka to nie :P Ale mi się spodobała ;)
OdpowiedzUsuńHmmm... ciekawiła mnie właśnie ta forma - pianka. Chyba z ciekawości kiedyś się skuszę :)
OdpowiedzUsuńmiałam ją kiedyś i jak dla mnie to potrafi wysuszyć
OdpowiedzUsuńOrlico, masz nową wersję, której jeszcze nie ma w KWC :) pianka jest świetna, też ją mam i bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!!
(Parsifal)
No to już wszystko jasne :)
OdpowiedzUsuńWiem, że stara wersja miała średnie opinie, może ta jest po prostu nieco lepsza ;)
ja nie cierpię pianek do twarzy. :D
OdpowiedzUsuńJeżeli lubisz pianki, to Lirene ma całkiem fajną. Ja używałam jej bardzo długo (teraz staram się nie myć twarzy detergentami, o czym pisałam ostatnio na blogu:)) ale moja mama używa jej już pewnie ze 4 lata bez przerwy i jest bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńNika, Lirene niestety też testuje na zwierzętach.
OdpowiedzUsuńMam starą wersję i się z nią męczę...
OdpowiedzUsuńOrlico, zapraszam Cię do zabawy! Szczegóły tutaj: http://niczym-motyl.blogspot.com/2011/12/78-motylica-tworzy-tag-czyli-motyle.html
:)
Kiedyś miałam tą piankę, jeszcze w starej buteleczce. Na mnie się nie sprawdziła, strasznie wysuszała skórę. Zapach też miała nieciekawy i pompka się psuła.
OdpowiedzUsuńostatnio chciałam ja kupić ale w ostateczności się nie zdecydowałam
OdpowiedzUsuńmoże następnym razem:)
pozdrawiam:)
Mi akurat testowanie na zwierzakach nie przeszkadza, więc z chęcią zakupię :)
OdpowiedzUsuńobecnie używam pianki z Iwostinu i jest fenomenalna!
OdpowiedzUsuńboska pianka była z Lirene, w szczególności wersja zielona (nawilżająca) - cudowny, wspaniały kosmetyk. Oczywiście kurwa wycofali do chuja pana :P
OdpowiedzUsuń