Całkiem niedawno publikowałam tego typu posta, ale ostatnio sporo czytam, więc już mam dla Was nową porcję moich mini-recenzji. Kilka dni temu pytałam na fanpage'u bloga na Facebooku, czy chcecie już poczytać o kolejnych książkach i byłyście nastawione bardzo pozytywnie, więc proszę bardzo, oto parę słów o pięciu książkach, które ostatnio przeczytałam :)
"Hipnotyczna, uzależniająca, iskrząca seksem i erotyką powieść, której nie sposób odłożyć.
Studentka literatury Anastasia Steele przeprowadza wywiad z młodym
przedsiębiorcą Christianem Greyem. Niezwykle przystojny i błyskotliwy
mężczyzna budzi w młodej dziewczynie szereg sprzecznych emocji.
Fascynuje ją, onieśmiela, a nawet budzi strach. Przekonana, że ich
spotkania nie należało do udanych, próbuje o nim zapomnieć – tyle że on
zjawia się w sklepie, w którym Ana pracuje, i prosi o drugie spotkanie.
Młoda, niewinna dziewczyna wkrótce ze zdumieniem odkrywa, że pragnie
tego mężczyzny. Że po raz pierwszy zaczyna rozumieć, czym jest pożądanie
w swej najczystszej, pierwotnej postaci. Instynktownie czuje też, że
nie jest w swej fascynacji osamotniona. Nie wie tylko, że Christian to
człowiek opętany potrzebą sprawowania nad wszystkim kontroli i że
pragnie jej na własnych warunkach…
Czy wiszący w powietrzu, pełen namiętności romans będzie początkiem
końca czy obietnicą czegoś niezwykłego? Jaką tajemnicę skrywa przeszłość
Christiana i jak wielką władzę mają drzemiące w nim demony?"
Zabierałam się za tę powieść z nastawieniem "A, kolejna szmira uchodząca
za hit literatury kobiecej". I w sumie dużo się nie pomyliłam, ale
muszę przyznać, że czytało się ciekawie, bo książkę pochłonęłam
właściwie w ciągu doby.
Fabuła nie zachwyca, styl wręcz razi (wszyscy marszczą brwi, patrzą chłodno, przechylają głowy i zmieniają wyrazy twarzy - dość ograniczona mimika...), rażą też częste wstawki typu "Kuźwa!", "Rety", "O święty Barnabo" - ?! Połowę objętości książki zajmują opisy scen erotycznych. Osoby zgorszone na początku pewnie nie dotrwałyby do końca, ale ze mnie już taki osobnik, co takie elementy w książkach bardzo lubi - a tutaj te sceny erotyczne były co najmniej intrygujące.
Myślę, że sięgnę w przyszłości po kolejne tomy, tak z czystej ciekawości.
Fabuła nie zachwyca, styl wręcz razi (wszyscy marszczą brwi, patrzą chłodno, przechylają głowy i zmieniają wyrazy twarzy - dość ograniczona mimika...), rażą też częste wstawki typu "Kuźwa!", "Rety", "O święty Barnabo" - ?! Połowę objętości książki zajmują opisy scen erotycznych. Osoby zgorszone na początku pewnie nie dotrwałyby do końca, ale ze mnie już taki osobnik, co takie elementy w książkach bardzo lubi - a tutaj te sceny erotyczne były co najmniej intrygujące.
Myślę, że sięgnę w przyszłości po kolejne tomy, tak z czystej ciekawości.
"Judyta, obwołana
najbardziej wpływową bohaterką literacką wolnej Polski, ma godną
następczynię. Na niemal sześciuset stronach nowej, znakomitej powieści
"Kryształowy Anioł" Katarzyna Grochola powołuje do istnienia Sarę. Ta
inteligentna i wrażliwa trzydziestolatka, podobnie jak wielu
przedstawicieli jej pokolenia, wyjeżdża z rodzinnego miasta, aby szukać
szczęścia w Warszawie. Niestety – to, co jest szczęściem dla męża Sary,
jej przynosi osamotnienie i rozpacz. Ogromny sukces przychodzi w
najmniej spodziewanym momencie i łączy się z goryczą porażki. Takiej powieści jeszcze nie było. W "Kryształowym aniele" czytelnicy
odnajdą niezwykłą syntezę tego, co znamy z "Nigdy w życiu!" i "Trzepotu
skrzydeł": błyskotliwe dialogi, zabawne qui pro quo, ale też duszną
atmosferę dramatu psychologicznego. Sugestywny styl Grocholi sprawia, że czytając "Kryształowego Anioła",
będziemy na przemian zaśmiewać się i wzruszać razem z główną bohaterką."
Przyznam szczerze, że pierwsze pół książki niesamowicie mnie nużyło, nie mogłam przez nie przebrnąć. Uznałam już, że styl Grocholi do mnie nie przemawia, że takie to bez polotu i w ogóle... W końcu jednak udało mi się wciągnąć w fabułę i dokończyłam czytanie z przyjemnością. "Kryształowy anioł" to powieść lekka, ciepła, sympatyczna - nie są to określenia, którymi często opisuję literaturę, ale ta taka właśnie jest, w sam raz na wieczór pod kocem z kubkiem ciepłego kakao, tak dla odstresowania się.
Z początku miałam wrażenie, że Grochola na siłę próbuje być śmieszna i średnio jej to wychodzi, ale w końcu doceniłam niektóre dowcipy czy żarty sytuacyjne w książce, ba, parę razy nawet parsknęłam śmiechem ;) Wbrew pierwszemu wrażeniu, nie skreślam Grocholi i być może kiedyś jeszcze sięgnę po jakąś jej powieść :)
Z początku miałam wrażenie, że Grochola na siłę próbuje być śmieszna i średnio jej to wychodzi, ale w końcu doceniłam niektóre dowcipy czy żarty sytuacyjne w książce, ba, parę razy nawet parsknęłam śmiechem ;) Wbrew pierwszemu wrażeniu, nie skreślam Grocholi i być może kiedyś jeszcze sięgnę po jakąś jej powieść :)
"Każdy skazany ma prawo do jednego życzenia. Nawet ci, których osądził Sąd Boży. Może to być jeden telefon. Co się stanie, jeśli to ty go odbierzesz?
Brianna przyjeżdża do Savannah, by rozpocząć własną praktykę adwokacką. Od początku wszystkimi jej działaniami w mieście wydają się kierować nieznane siły; prześladowana przerażającym snem, wynajmuje opuszczony budynek na cmentarzu i zatrudnia ekscentrycznych asystentów. Pierwszym jej klientem jest pozbawiony skrupułów biznesmen Skinner, który dzwoni do niej w trzy godziny po swojej śmierci. Brianna podejmuje się jego obrony przez Ostatecznym Trybunałem; nie wie jednak, że nie tylko ona została wyznaczona do pracy nad tą sprawą. Niebo wysłało już na Ziemię swoich przedstawicieli."
Brianna przyjeżdża do Savannah, by rozpocząć własną praktykę adwokacką. Od początku wszystkimi jej działaniami w mieście wydają się kierować nieznane siły; prześladowana przerażającym snem, wynajmuje opuszczony budynek na cmentarzu i zatrudnia ekscentrycznych asystentów. Pierwszym jej klientem jest pozbawiony skrupułów biznesmen Skinner, który dzwoni do niej w trzy godziny po swojej śmierci. Brianna podejmuje się jego obrony przez Ostatecznym Trybunałem; nie wie jednak, że nie tylko ona została wyznaczona do pracy nad tą sprawą. Niebo wysłało już na Ziemię swoich przedstawicieli."
"Anielscy
obrońcy" to dość specyficzna książka, łącząca motywy rodem z kryminału,
z fantastyki, całość okraszająca aniołami, które tak lubię w
literaturze :) Fabuła jest nieco pokręcona i niektóre motywy pozostają
niejasne, ale czyta się bardzo przyjemnie. To taka powieść do
przeczytania raz i do zapomnienia. Bardzo polubiłam właściwie wszystkich
bohaterów, z Ronem, Petru i Gabem na czele, nie mam też żadnych
"przyczepów" do języka czy stylu książki. Nie powala na kolana, ale
dobrze się czytało :)
"Julia i Mark tkwią w pozbawionym miłości związku. Julii wydaje się, że pomogłoby im dziecko, ale może to jednak nie jest rozwiązanie problemów... Maeve z kolei unika odpowiedzialności - na widok wózka ucieka w
popłochu. Jednonocna przygoda skutkuje niechcianą ciążą. Ale na ile ta
ciąża naprawdę jest niechciana? Samantha jest zauroczona swoim dzieckiem, jednak jak jej mąż Chris
poradzi sobie z faktem, że nagle żona jest nieosiągalna, poza tym czy
obsesja Samanthy jest naprawdę zdrowa?"
"Babyville" to bardzo sympatyczna opowieść, składająca się z trzech
historii trzech różnych kobiet, których losy w jakiś sposób się
przeplatają. Najbardziej ujęła mnie historia Maeve, a najmniej Samanthy,
która od początku strasznie mnie irytowała.
Powieść napisana jest w lekkim stylu, przyjemnym, prostym językiem, czytało się szybko i z przyjemnością, choć bywały też monotonne fragmenty. Zdarzyło mi się kilka razy uronić łezkę nad stronami książki, w końcu w powieści o dzieciach, ciąży i macierzyństwie nie może zabraknąć wzruszających scen.
Nie jest to może arcydzieło literatury, ale naprawdę przyjemna książka, którą warto przeczytać, gdy jest się na etapie zainteresowania taką tematyką ;)
Powieść napisana jest w lekkim stylu, przyjemnym, prostym językiem, czytało się szybko i z przyjemnością, choć bywały też monotonne fragmenty. Zdarzyło mi się kilka razy uronić łezkę nad stronami książki, w końcu w powieści o dzieciach, ciąży i macierzyństwie nie może zabraknąć wzruszających scen.
Nie jest to może arcydzieło literatury, ale naprawdę przyjemna książka, którą warto przeczytać, gdy jest się na etapie zainteresowania taką tematyką ;)
"Po ogromnym
sukcesie pierwszej serii filmów dokumentalnych i książki Kobieta na
krańcu świata, Martyna Wojciechowska ponownie wyruszyła w podróż, by
poznać życie kobiet z odległych zakątków globu. Bohaterkami książki będą
kobiety w różnym wieku, żyjące w odmiennych kulturach, wyznające różne
religie; kobiety o różnym kolorze skóry i wykształceniu. Martyna poznała
ich codzienne życie, dzieliła z nimi radości i smutki. W książce opowie
o ich zwyczajach, pasjach oraz marzeniach. Tym razem dziennikarka
odwiedziła m.in. Tanzanię, Etiopię, RPA, Birmę oraz Japonię."
Uwielbiam Martynę, to nie ulega wątpliwości. Uwielbiam jej reportaże i
jej książki, jest dla mnie numerem 1 spośród polskich podróżników.
Tę książkę czytałam dość długo - dawkowałam sobie. Po przeczytaniu każdego rozdziału, oglądałam odpowiadający mu odcinek programu, zauważyłam więc, że często w filmie są pomijane niektóre informacje z książki - i odwrotnie, dobrze więc skorzystać z obu źródeł. Poza tym mam wrażenie, że tym razem Martyna mniej skupiła się na samej kobiecie, a bardziej ogólnie na sytuacji, obejmującej kobiety. Niektóre rozdziały nie mają nawet głównej bohaterki, choć nie mówię, że to źle.
Martyna potrafi zainteresować, rozbawić, wzruszyć, zmusić do refleksji. Chyba w każdym rozdziale czy odcinku wybuchałam śmiechem i wzruszałam się, a jednocześnie zyskiwałam nowy zasób ciekawostek do serwowania znajomym na zasadzie "A wiedziałeś, że...?" :)
Zdecydowanie polecam wszystkim, sama na pewno będę do tej książki wracać.
Tę książkę czytałam dość długo - dawkowałam sobie. Po przeczytaniu każdego rozdziału, oglądałam odpowiadający mu odcinek programu, zauważyłam więc, że często w filmie są pomijane niektóre informacje z książki - i odwrotnie, dobrze więc skorzystać z obu źródeł. Poza tym mam wrażenie, że tym razem Martyna mniej skupiła się na samej kobiecie, a bardziej ogólnie na sytuacji, obejmującej kobiety. Niektóre rozdziały nie mają nawet głównej bohaterki, choć nie mówię, że to źle.
Martyna potrafi zainteresować, rozbawić, wzruszyć, zmusić do refleksji. Chyba w każdym rozdziale czy odcinku wybuchałam śmiechem i wzruszałam się, a jednocześnie zyskiwałam nowy zasób ciekawostek do serwowania znajomym na zasadzie "A wiedziałeś, że...?" :)
Zdecydowanie polecam wszystkim, sama na pewno będę do tej książki wracać.
Cóż, wpadłam znowu w wir czytania, więc takie posty mogą pojawiać się tu częściej. Jesteście zainteresowane czy może powiedzmy raz na miesiąc Wam wystarczy? :>
Uwielbiam książki, więcej takich postów;-) 50 Twarzy Greya wczoraj skończyłam, podzielam Twoją opinię, lektura trochę trąci Harlequinem, ale w sumie szybko i przyjemnie się czyta no i czekam na kolejną częśc :-)
OdpowiedzUsuńWiesz co, typowych Harlequinów nie czytam, ale zdarza mi się sięgnąć po takie typowe tanie historyczne romansidło - one chyba są traktowane jako Harlequiny, nie? :> W każdym razie te romansidła bardzo lubię jako szybkie odmóżdżacze na wieczór, bo mamy tu odpowiednią dawkę cnych dziewic, nieokrzesanych mężczyzn, humoru i seksu :D Tymczasem w Greyu nic podobnego dla mnie nie ma ;) Tzn. są te elementy, ale w jeszcze bardziej prymitywnej postaci. Może to zbyt współczesne dla mnie po prostu :P
UsuńHarlequina w ręku miałam ostatnio 100 lat temu, ale takie romanse chyba zawsze z takim Harlequinem mi się będą kojarzyc :-)
UsuńBo to pewnie są Harlequiny w pewnym sensie :P
UsuńJa po prostu wybieram takie bez tandetnych obrazków a'la XIXwieczna Moda na Sukces na okładkach, przyjemniej się czyta :P Mam trochę takich w PDFach jakbyś była zainteresowana :P
Pewnie, że jestem :-) Tylko chwilowo mam kupę nowych książek do przeczytania no i zaraz 7 listopad i w księgarniach drugi tom Greya ;) Ale dziękuję za ofertę i na bank skorzystam :-)
UsuńTo jakby co, odezwij się na maila ;)
UsuńJasne! :-)
UsuńCzytałam kiedyś coś innego Jane Green, chyba nawet o podobnej tematyce. Czasem lubię poczytać coś lekkiego :)
OdpowiedzUsuńJak widać, ja czytam głównie lekką literaturę ;)
Usuń50 twarzy Greya polecila mi kolezanka, zamowilam i dzis kurier mi ja przyniosl, sadze ze w ciagu tygodnia ja przeczytam... otworzylam na pierwszej lepszej stronie i pikantna scena byla calkiem dobrze opisana :)
OdpowiedzUsuńTo daj znać, jak przeczytasz ;)
UsuńAle Ty dużo czytasz! ;) :P
OdpowiedzUsuń"Pięćdziesiąt Twarzy Grey'a" bym przeczytała z czystej ciekawości, bo dużo się o tej książce słyszy. Za to pierwszy raz spoktałam się z "Babyville" i też mam ochotę to przeczytać.
Właśnie dlatego sięgnęłam po Greya - tyle osób o nim gada, że wypada sobie samemu wyrobić opinię ;)
UsuńZ tego samego powodu też mam ochotę przeczytać... Ale z drugiej strony nie podoba mi się ten słaby język...
UsuńMoże więc spróbuj w oryginale? Podobno mniej razi.
Usuńczekam w kolejce w bibliotece na '50 twarzy Greya', tylko po Twojej recenzji zastanawiam się czy naprawdę warto.
OdpowiedzUsuńPowiem tak - warto przeczytać, żeby móc wyrobić sobie własną opinię. O tej książce jest teraz tak głośno, że nie da się chyba o niej nie słuchać od koleżanek itd, a dobrze wiedzieć, o czym mówią ;)
Usuńwłaśnie dwie koleżanki mi ją poleciły, ale nie wiem czemu jakoś obawiam się, ze się zawiodę. mam nadzieję, że to złudne wrażenie. :)
UsuńCzyta się szybko, więc dużo czasu na to nie zmarnujesz :P
Usuńkurcze, i to właśnie jest smutne :( że jest o takim barachle, które jakieś beztalencie napisało na kolanie, głośno. mało to książek powstało, w których mnóstwo jest opisów erotycznych? wystarczy sięgnąć po pierwszego z brzegu mastertona... napędzamy literacką (choć w tym przypadku słowo literacka nijak pasuje) koniunkturę, a przecież tyle wartościowszych tomiszczy, utalentowanych pisarzy nigdy nie osiągnie takiego sukcesu... echhhh
UsuńDokładnie! Wchodzisz do byle jakiej księgarni i nigdzie nie widzisz książek choćby tegorocznego Noblisty, Mo Yana, a zewsząd świeci z półek Grey :/
UsuńKochana, w zeszłym roku, gdy Transtroemer zdobył Nobla, poszłam do biblioteki zapytać, czy coś jego mają albo czy w ogóle planują mieć - bibliotekarka nie wiedziała o kim mówię. To dopiero szokujące. Jak poprosiłam ostatnio o polecenie jakiejś gotyckiej powieści przygodowej, to mi Pani dała Trudi Canavan bo cyt.: "to często wypożyczają"... WTF?!
UsuńO mamo, to jest już trochę przerażające... Mnie bibliotekarka też co chwila próbuje podsunąć jakieś zupełnie "nie moje" książki, ale chociaż się zna, jest na bieżąco i zawsze zastaję ją z nosem w książce...
UsuńKocham czytać i sama planowałam tego typu postu na swoim blogu. :) Tak więc: jestem zainteresowana.
OdpowiedzUsuńNo to lecę czytać, żeby mieć o czym pisać :P
UsuńMuszę sięgnąć po te 50 twarzy Grey'a:)
OdpowiedzUsuńJak przeczytasz, daj znać, co o tym sądzisz ;)
UsuńJestem w trakcie czytania 50 twarzy Greya i muszę się z Tobą zgodzić - styl jest rażący. Ale książkę czyta się szybko i w miarę przyjemnie ;)
OdpowiedzUsuńJak skończysz, daj znać o ogólnym wrażeniu ;)
UsuńSkończyłam czytać więc zdaję relację :D
UsuńTak jak to trafnie ujęłaś - styl tej książki do najlepszych nie należy i wyrażenia typu "Święty Barnabo" albo "o kuźwa" miejscami są wkurzające, ale opisy scen erotycznych (a raczej pornograficznych) mi się podobają.
Książkę czyta się szybko, lekko i ze względu na jej charakter - przyjemnie :)
Zamówiłam sobie w empik.com drugi tom tej książki (Ciemniejsza strona Greya) w przedsprzedaży - premiera ma być 9.11 i czekam na niego ;)
Oho, ciekawa jestem drugiego tomu ;)
Usuńja też :)
UsuńŻadnej z nich nie znam, ale na pewno poszukam :)
OdpowiedzUsuńKtóre Cię zainteresowały? ;)
UsuńJa Kocham romanse historyczne,także muszę znowu do nich wrócić:)
OdpowiedzUsuńMusze też przeczytać Kobiete na krańcu świata bo odcinki tego programu mnie wciągneły,zobaczymy co będzie z książką:)
Ja uwielbiam najpierw przeczytać rozdział, a potem obejrzeć odpowiadający mu odcinek, czasem zupełnie inne fakty z tego samego reportażu są przedstawiane :)
UsuńMartyna fajna, Grocholi nie lubię - czytałam coś jej, jakoś mi nie podchodzi. Inne chętnie bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńPS. Wiem, że to niekosmetyczny post, ale przyjrzyj się peelingowi solno-olejowemu Crazy Fruits firmy emi cosmetics, ja mam liczi mango - coś wspaniałego ;)))
No też zdecydowanie do fanek Grocholi nie należę - i ogólnie fanek polskiej literatury kobiecej, bleee. :P
UsuńJa właśnie czekam na "Pięćdziesiąt twarzy Grey'a", ale jestem dopiero 7 w kolejce :P Właśnie słyszałam na temat tej książki opinie, że albo bardzo się komuś podoba, ale ludzie po jej przeczytaniu są zgorszeni :D Dlatego się nią zainteresowałam i teraz pozostaje mi czekać :)
OdpowiedzUsuńZgorszeni czym?
UsuńMnie sceny erotyczne absolutnie nie przeszkadzały, w przeciwieństwie do stylu i języka...
o Greyu się nasłuchałam tyle niepochlebnych opinii, że na pewno po nią nie sięgnę. i nie chodzi tu o "gorszące" sceny - przeczytałam 120 dni sodomy, nic nie jest mi straszne ;) nasłuchałam się za to o stylu, o warsztacie, a że przez zmierzch ze względu na warstwę techniczną nie byłam w stanie przebrnąć, to i pewnie przez to mi się nie uda...
OdpowiedzUsuńAno właśnie, dla mnie te "gorszące sceny" to jeden z nielicznych plusów, tylko cała reszta dość dołuje :P
Usuńja polecam ci książkę "Służące". Właśnie ją kończę i jest to naprawdę cudowna powieść (a widziałam na twoim profilu na lubimyczytac.pl że też chciałabyś ją przeczytać).
OdpowiedzUsuńChciałabym, tylko na razie nie mam skąd jej zdobyć :D Ale pamiętam i mam na uwadze :)
UsuńJa też lubię lekkie książki, w końcu czytam dla rozrywki ^^
OdpowiedzUsuńA do do 50 shades - pornos i tyle, nie rozumiem po co się nad tym niektórzy dłużej zastanawiają :D
To że pornos to jeszcze nie jest złe, bo lubię książki z dużą porcją erotyzmu. Tylko oprawa tego "pornosa" to już gorsza sprawa ;)
UsuńNo bo to pornos typu redtube, a nie wysoka kultura :D
UsuńNo, można to tak ująć ;)
Usuń"Pięćdziesiąt twarzy Grey'a" zamówiłam przedwczoraj na empik.com, łapiąc się na promocję 20% taniej. ;) A czytałaś może trylogię Śpiącej Królewny Anne Rice?
OdpowiedzUsuńOoo, zaintrygowałaś mnie! O Anne Rice słyszałam tylko w kontekście Kronik Wampirów :>
UsuńJa również uwielbiam Martynę Wojciechowską. Jej "Etiopię" przeczytałam dwa razy :)
OdpowiedzUsuńTeż muszę się za nią zabrać :) Dotąd czytałam tylko Zapiski Podróżne i Kobietę na Krańcu Świata.
UsuńGreya czytałam w oryginale- tak bardzo nie drażnią te powtórzenia, czy "wewnętrzne boginie" ;)
OdpowiedzUsuńLekkie łatwe i przyjemne.
O, akurat motyw "wewnętrznej bogini" był spoko, śmieszne te wstawki :P
UsuńJeśli chodzi o "50 twarzy..." to książkę przeczytałam z ciekawości, bo "wszyscy o niej mówią"... kupiłam w promocjo bodajże za 20 zł. Fakt książka przeciętna... Ale kolejne tomy są o niebo gorsze.... Drugi tom kupiłam z ciekawości oraz z faktu że nie miałam pod ręką innej książki do poczytania... Jakoś przez nią przebrnęłam...Trzeci tom to totalna porażka, pisany na siłę... Ja bym streszczenie zawarła w kilku zdaniach.. Nudna, nieciekawa...
OdpowiedzUsuń