Jakiś czas temu pisałam Wam o miętowym żelu pod prysznic tej marki. Tak go pokochałam, że postanowiłam skusić się także na coś innego - lawendowy płyn do kąpieli. I ten produkt również mnie nie rozczarował :D Tym bardziej teraz cieszę się faktem, że na półce stoi 6 wygranych żeli pod prysznic Original Source - na pewno się nie zmarnują ^^
Opis producenta:
38 garści prawdziwej lawendy użytych do stworzenia jednej niezwykłej butelki płynu do kąpieli - Original Source Lavender and Tea Tree dostarczy Ci swym intensywnym aromatem ekstremalnego relaksu. Produkt jest wegański i zawiera naturalne olejki eteryczne.
Cena: 10zł / 500ml
Cena: 10zł / 500ml
Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Sodium Chloride, Cocamidopropyl Betaine, Lavendula Angustifolia Oil, Melaleuca Alernifolia Leaf Oil, Lactic Acid, Sodium Benzoate, Benzotriazolyl Dodecyl p-Cresol, Tetrasodium Glutamate Diacetate, BHT, Geraniol, Limonene, Linalool, CI 60730, CI 17200.
Moja opinia:
Wygląd płynu do kąpieli i jego opakowania kojarzyć się może z denaturatem ;) Fioletowy przejrzysty płyn w bezbarwnej butelce jest dość sugestywny, choć kształt opakowania może kojarzyć się też z butelką na mleko ;) Czarna nakrętka i ładne nadruki sprawiają, że mimo wszystko kosmetyk prezentuje się naprawdę dobrze na półce. Już po odkręceniu butli bucha na nas piękny zapach lawendy - nie czuć w nim ani odrobiny chemii, to po prostu urzekająca naturalna lawenda... Zresztą nic dziwnego, bo olejki z lawendy i drzewa herbacianego są dość wysoko w składzie. Drzewa herbacianego co prawda prawie nie czuć, ale nadaje ono trochę świeżości do tego, bądź co bądź, nieco duszącego zapachu lawendy. Płyn ma formę rzadkiego żelu i jest dość wydajny. Używam go, kiedy naprawdę potrzebne mi odprężenie, np. po całym dniu zajęć (dziś powinnam być na Uniwersytecie od 10:00 do 22:00, ale teraz zrobiłam sobie okienko :P). Kąpiel z tym płynem jest pełna piany i baaardzo pachnąca - długo i intensywnie. Zanurzam się wtedy w wannie z lekko fioletową, aromatyczną wodą i po prostu odpływam... :) Zwykle po takiej kąpieli nie smaruję się już żadnym balsamem, bo szkoda mi tego zapachu - utrzymuje się na ciele kilka godzin, towarzyszy mi, gdy zasypiam ;)
Warto też wspomnieć parę słów o Original Source. Ich produkty są wegańskie, nietestowane na zwierzętach. Jest to marka dostępna tylko w Rossmannach. Obawiam się, że wpadłam w jej sidła i pewnie już regularnie będę uzupełniać moje zapasy tymi kosmetykami. Na razie 6 nieotwartych żeli pod prysznic czeka w kolejce na zużywanie ;)
Mmmmm, uwielbiam lawendę, to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńlawenda to jeden moich ulubionych zapachów/aromatów, chyba go sobie zakupię, na jesienne wieczorne kąpiele będzie jak znalazł :D
OdpowiedzUsuńNiemal wszystkie kosmetyki Original Source są fantastyczne, muszę sobie kupić w końcu jakiś płyn do kąpieli bo jesienią i zimą zdecydowanie wolę kąpiele od pryszniców :)
OdpowiedzUsuńPS: Znam ten uczelniany ból - w zeszłym semestrze w czwartki też siedziałam na uczelni od 10 do 21...
Dopisuję do listy muszę-mieć!
OdpowiedzUsuńNie wiem czy zapach by mi się spodobał.
OdpowiedzUsuńOrlico, gdzie Cię tak męczą? Na UMK? Ja studiuję dwa kierunki i do 22. mnie nie trzymają. :p
OdpowiedzUsuńma nawet całkiem przyjemną cenę jak za 500 ml :) gdzie mozna go kupic stacjonarnie? moja mama jest lawendową maniaczką to pewnie by jej się spodobał
OdpowiedzUsuńMusi pięknie pachnieć :D Tylko dla mnie sie nie przyda, bo myje sie pod prysznicem :)
OdpowiedzUsuńOriginal Source od dawna mnie kusi, ale czekam na większy wybór zapachów :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę spróbować! Tym bardziej skoro taka fajna piana się robi:)
OdpowiedzUsuńZostałaś otagowana, zapraszam do zabawy :) http://bzeltynka.blogspot.com/2011/10/tell-me-about-yourself-award.html
OdpowiedzUsuńMotylico, tak, na UMK, na tak lajtowym kierunku jak Turystyka i Rekreacja... -.-
OdpowiedzUsuńBzeltynko, jak pisałam w notce, w Rossmannach ;) I dziękuję za taga :)
uwielbiam kosmetyki tej marki :P A szczególnie ich zapach ;]
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do mnie (:
Kurczę, jeszcze nie miałam kosmetyku tej firmy, a bardzo bym chciała. Muszę w końcu sobie kupić.
OdpowiedzUsuń