Zapewne większość z Was zna produkt, o którym dziś będę pisać. Sama odkryłam go kilka lat temu, zużyłam ze dwie czy trzy tubki i... tęskniłam. Jakoś nie miałam okazji, żeby kupić go ponownie. Teraz sobie o nim przypomniałam i oto mam. Produkt, o którym mówię to rewelacyjna maseczka Himalaya z miodlą indyjską. Kojarzycie? Tak myślałam :)
Opis producenta:
Gdzie i za ile: w aptekach, ok. 13zł / 75ml
Skład:
Moja opinia:
Od kiedy ostatnio używałam tej maseczki, nieco zmienił się design opakowania, ale nie jego forma. Nadal jest to tubka z zamknięciem na zatrzask, stawiana do góry nogami, dzięki czemu gęsty produkt na bieżąco spływa do wylotu. Tubka ma biało-zielony design, wygląda ładnie, zachęcająco, czego nie można powiedzieć o jej zawartości ;)
Otóż sama maseczka wygląda... cóż, jak ptasia kupa. Po wyciśnięciu z tubki otrzymujemy zielono-brązową ciemną masę w otoczeniu jakiegoś rzadszego płynu, co wygląda średnio apetycznie. Zapach też jest specyficzny, jaki błotno-ziołowy. Większości osób nie pasuje, a mi na pewno nie przeszkadza, przynajmniej jest naturalny. Właściwie to go nawet lubię ;) Maseczka jest gęsta, co powoduje, że niestety pod koniec opakowania trzeba się namęczyć, żeby ją wydobyć, a gdy już myślimy, że się skończyła - warto rozciąć tubkę, bo w środku znajdziemy jeszcze sporo maseczki na kilka-kilkanaście (!) użyć ;)
To, co bardzo cenię w tej maseczce to to, że WIDAĆ, że działa. Po nałożeniu jej na twarz po kilku minutach zasycha i jaśnieje, tworząc glinkową skorupkę na twarzy. W tych miejscach na twarzy, gdzie mam najbardziej rozszerzone i najczęściej zanieczyszczone pory na maseczce widać ciemniejsze kropeczki. Nie wiem, czy to łój wyciągnięty z porów czy coś innego, ale zawsze jakoś lepiej się czuję z tą maseczką, jak widzę, że faktycznie coś robi ;) Zwłaszcza, że czar nie pryska po zmyciu maseczki (które niestety jest dość uporczywe, taką skorupkę trudno zmyć) - okazuje się, że pory faktycznie są oczyszczone, a cera bardzo odświeżona. Maseczka nie podrażnia i nie wysusza skóry (chyba, że za długo się ją potrzyma na twarzy, ja zwykle trzymam ok. 10 minut).
Mimo małych niedogodności, śmiało mogę uznać, że jest to moja ulubiona maseczka do twarzy. Świadczy o tym już choćby to, że zużyłam kilka tubek, a rzadko powracam do tych samych kosmetyków ;) Jeśli jeszcze nie próbowałyście, a macie cerę wymagającą porządnego oczyszczania - gorąco polecam! :)
Znacie? Próbowałyście? A może polecicie inne produkty tej marki? :)
mm już widzę minę mojego chłopaka jak pokazuje się w tej maseczce :D mimo to chętnie sprawdzę.
OdpowiedzUsuńbtw kicia już w domu? ;)
Nie, zdecydowałam, że wezmę ją po sesji dopiero, bo teraz będę miała dla niej za mało czasu :(
Usuńno tak kot wymaga czasu i uwagi :D moje teraz są w raju, bo siedzę całymi dniami w domu ;) a co do kotki to nie mogę się doczekać zdjęć, jak dochodzi do siebie, bo jest taka śliczna
UsuńBardziej już do siebie chyba nie dojdzie, teraz jest zupełnie zdrowa i wypiękniała :)
UsuńAle też nie mogę się doczekać ;)
Zaciekawiłaś mnie tą maseczką.. kolor faktycznie nie zbyt fajny ;/
OdpowiedzUsuńMożna sobie wmawiać, że to słowicze guano :P
Usuńkolor bardzo podobny:)
UsuńOK, no to mamy ziołowo-bagienne słowicze guano <3
UsuńMam ją i też uważam, że jest najlepszą z maseczek jakie miałam. Najważniejsze, że działa i to widać, ale i czuć. Uwielbiam ją!
OdpowiedzUsuńA jej kolor kocham, bo dzięki niej przez chwile czuję się jak Fiona :D
UsuńZapach też taki ogrowo-bagienny :D
UsuńA nie ma jej przypadkiem w SuperPharm? Maja tam Himalayę. Już od dłuższego czasu chcę ją kupić, ale racjonalnie najpierw zużyję maseczkowe zapasy.
OdpowiedzUsuńNa pewno w aptecznej części będzie, nie wiem jak w drogeryjnej ;)
UsuńNie słyszałam o niej, ale kusi mnie. Zapisuje do listy produktów, które muszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńDaj kiedyś znać, czy się sprawdziła ;)
UsuńNie próbowałam, ale lubię tego typu maseczki ;)
OdpowiedzUsuńNo to jazda do apteki po Himalayę ;)
Usuńuwielbiam ta firmę , mam mydło od tej firmy i krem na wszystko tej maseczki nie miałam jeszcze
OdpowiedzUsuńCzas więc spróbować, to hicior :)
UsuńKupiłam ją kiedyś w zielarskim, ale nie jestem tak zachwycona jak Ty. Glinka dermaglinu działa na mnie lepiej, ale jej cena nie jest tak przyjazna. :/
OdpowiedzUsuńA co Ci w niej nie odpowiadało?
UsuńPo jej zastosowaniu miałam zapchane pory. Szczególnie na nosie. :(
UsuńCena korzystna, działanie na plus, wiec myślę, że warta wypróbowania :) Aczkolwiek jeśli o oczyszczanie chodzi, kocham klasyczne, sypkie gliki. W rożnej formie, rożnego rodzaju. Mogę sobie wtedy tworzyć unikalne maski, dodając odpowiednie składniki :)
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś się bawiłam z glinkami, ale teraz jak w ogóle mam czas na zwykłą maseczkę to jest cud ;)
UsuńTeż miałam kiedyś tę maseczkę i faktycznie, opakowanie było inne. Bardzo mile ją wspominam, chyba znów ją zakupię jak wykończę swoje maski.
OdpowiedzUsuńA inne z Himalayi może próbowałaś?
UsuńNie powinno sie maseczce pozwolic zastygnąc tak na twardą skorupę, bo przestaje działać. Nalezy ją zwilżać w trakcie, np. wodą z butelki z atomizerem ;)
OdpowiedzUsuńWiem, ale nigdy się tego nie trzymam, a maseczki i tak działają ;)
UsuńJa mam pastę do zębów z neem, też ma zielonkawy kolor, teraz będzie mi się kojarzyć z ptasią kupą :P Co do maseczki to nie znam, w ogóle nie miałam jeszcze kosmetyków z tej marki Himalaya, ale może kiedyś kupię np. maseczkę, bo z tego co widzę ich produkty są coraz bardziej chwalone.
OdpowiedzUsuńAuć, miłego mycia zębów, wybacz skojarzenie :P
UsuńOstatnio często wpadam na produkty Himalaya i tak się zastanawiałam dziś, czy rzeczywiście są dobre. Kierując się obecnym nastawieniem na minimalizm nie wybiorę się do apteki po nią, ale przy okazji na pewno zobaczę ;) Masz może ich inne produkty? Jak wypadają z działaniem?
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam jeszcze strrrasznie wydajny żel do mycia twarzy, który też bardzo mi przypadł do gustu i odżywczy krem do twarzy, który ostatecznie zużyłam do ciała, bo na twarzy nieco mnie zapychał ;)
UsuńDzięki, w takim razie rozejrzę się za nimi w najbliższym czasie :)
UsuńA ja wcześniej o niej zupełnie nie słyszałam. Zapytam przy najbliżej wizycie w aptece, ciekawe czy u mnie będzie:).
OdpowiedzUsuńNigdy wcześniej nie słyszałam o tej maseczce. Brzmi interesująco ;) Gdzie można ją kupić?
OdpowiedzUsuńLubię takie rzeczy, którymi można się trochę upaprać :)
OdpowiedzUsuńKiedyś chciałam ją kupić, potem przeczytałam jakąś niezbyt pochlebną opinię i zrezygnowałam. Teraz pluję sobie w brodę, że tak się pospieszyłam z osądem.
Ja też o niej nie słyszałam, będę jej szukać
OdpowiedzUsuńChętnie sięgnęłabym po tą maseczkę...
OdpowiedzUsuńhaha faktycznie konsystencja nie za piękna :D ale fajnie, że działanie dobre :) ja się polubiłam z maseczką błotną z Avonu, ale czuję się skuszona i pewnie niedługo wypróbuję tę Himalayi
OdpowiedzUsuńmam na nią chrapkę :D jak skończę moją obecną to lecę z emocją przyszłych genialnych efektów włąśnie po tą :D:D
OdpowiedzUsuńOooo wygląda bardzo zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Zastanawiałam się ostatnio nad nią :)
OdpowiedzUsuńTa ptasia kupa trafią na moją listę zakupów:))
OdpowiedzUsuńJa mam 3 rodzaje tych masek ;)sa bardzo fajne
OdpowiedzUsuńNawet nie droga i ciekawa ta maseczka - może warto byłoby się skusić :)
OdpowiedzUsuńwygląda naprawdę obrzydliwie ;P
OdpowiedzUsuńKiedyś już czytałam o tej firmie, ale jeszcze nigdy nie miałam niczego! :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie używam tej maseczki i peelingi z tej serii. Kończę też piankę do mycia twarzy. Neem mi służy :-)
OdpowiedzUsuńHahaha, faktycznie wygląda jak ptasia kupa xD ale w końcu to nie wygląd a działanie się liczy.
OdpowiedzUsuńA widzisz - zaskoczyłaś mnie, bo ja jej nie znałam :) Powiem szczerze, że poważnie o niej pomyślę, żeby zobaczyć minę mojego P. jak będę ją miała na twarzy ^^
OdpowiedzUsuńWygląd faktycznie najlepszy nie jest, ale strasznie mnie zaciekawiłaś tą maseczką i jak skończę zapasy to koniecznie muszę ją kupić :).
OdpowiedzUsuń