Ostatnio mało kosmetycznie tutaj, więc dziś czas na recenzję ;) Wiem, że wiele z Waz niechętnie patrzy (albo nie patrzy w ogóle) na posty o wypiekach, herbatach, tekstach mojego faceta czy o czymkolwiek niekosmetycznym, ale ja lubię sobie co jakiś czas dla odmiany napisać o czymś innym ;) Można więc powiedzieć, że to już "babski" blog, a nie stricte kosmetyczny.
Na dziś więc mam dla Was recenzję jednej z moich ulubionych maseczek - słynnej błotnej z serii Avon Planet Spa. Uwielbiam zresztą wszystkie maseczki z tej serii, ale ta jest moim faworytem jak na razie :)
Opis producenta:
Bogata maska o kremowej konsystencji głęboko penetruje pory, by usunąć wszelkie zanieczyszczenia oraz suche, martwe komórki naskórka. Wyrównuje koloryt, wygładza i pomaga pozbyć się toksyn. Dzięki niej cera jest zdrowa, jędrna i pełna blasku.
Gdzie i za ile: u konsultantki Avon, cena regularna to 29,90zł / 75ml, ale często można ją kupić np. za 9,90zł, więc warto czekać na odpowiednią promocję ;)
Skład:
Moja opinia:
To już chyba trzecia tubka tej maseczki i już się kończy, a to już coś musi oznaczać - mi kosmetyki schodzą w baaardzo wolnym tempie, bo zwykle używam po kilka z danego rodzaju - naprzemiennie ;) Do tej maseczki jednak będę pewnie wracać zawsze, dopóki jest w ofercie Avonu ;)
Maseczka zamknięta jest w bardzo estetycznej szarej matowej tubce - ogólnie uwielbiam szatę graficzną opakowań serii Planet Spa. W tej pod światło jesteśmy w stanie zobaczyć, ile produktu zostało w opakowaniu, ale trudno to jednak określić, bo maseczka jest na tyle gęsta, że nie spływa w dół opakowania, tylko gromadzi się na ściankach. Po "wykończeniu" tubki, warto ją rozciąć - w środku znajdzie się jeszcze dość maseczki na 3-4 użycia ;)
Sama maseczka jest bardzo gęsta, jak już pisałam, ma kremową konsystencję, a zapach powala na kolana - niektórym może się nie podobać, ale mnie odpręża już właśnie sam ten zapach, kiedy mam tę maseczkę na twarzy. Pachnie tak... błotniście :P Taki ziołowy zapach, ale z nutką czegoś morskiego ;) Bardzo trudno jest go opisać. Po nałożeniu na twarz nawet cieniutkiej warstwy, całą buzię mamy szaro-niebieską, bardzo łatwo się rozprowadza, nie ma też większych problemów ze zmyciem jej. Po zmyciu okazuje się, że nasza cera nagle zrobiła się super odżywiona, odprężona i gładziutka. Działanie oczyszczające też jest zauważalne, ale w pierwszej chwili jednak zwracamy uwagę właśnie na poprawioną kondycję cery.
Maseczka jest wydajna, dość tania, przy odpowiedniej promocji i zdecydowanie godna polecenia - uwielbiam ją i wiem, że nie jestem w tej opinii osamotniona :)
Za jakiś czas napiszę Wam też o maseczce peel-off z białą herbatą z tej serii :)
Dziś niestety bez mojego "uroczego" zdjęcia w maseczce, wybaczycie mi tym razem? ;) Może z czasem je dodam, ale na razie nie miałam za bardzo czasu, żeby nakładać maseczkę, bo ciągle gdzieś latam - np. na Sylwestra muszę upiec 4 albo 5 blach różnego rodzaju muffinek i ciasto, uzbierało się trochę zamówień od rodzinki mojej i Pana i Władcy ;)
Ale znalazłam ostatnio trochę czasu, żeby wybrać się na wyprzedażowe łowy! Poszukiwałam czegoś ciepłego - sweterka czy jakiejś dłuższej marynarki. Niestety, wszystkie marynarki jakie widziałam były krótkie i się błyszczały, a ja chcę matową ;) Więc kupiłam dwa sweterki :)
Ten pierwszy jest w kolorze rozbielonego fioletu (jak jagódki ze śmietaną, om nom nom! :3) i kupiłam go w Reserved za 49,90zł zamiast 89,99zł ;) Baaardzo się już z nim polubiłam, jest cienki, ale bardzo ciepły i przyjemny. Swoją drogą kiedyś nawet nie wchodziłam do Reserved, mówiąc, że tam są ciuchy bardziej dla mojej mamy niż dla mnie. Nie wiem, czy teraz zmienił się tam charakter asortymentu, czy ja "dojrzałam", ale coraz więcej ciuchów stamtąd mi się podoba ;)
Drugi zakup jest ze sklepu Tally Weijl, który od razu polubiłam, mimo kiczowatego wystroju i muzyki ;) Ciuszki tam mają ładne, dość dobre jakościowo i całkiem tanie, w każdym razie tańsze, niż bym się spodziewała. Ten ciemnoszary sweterek dorwałam na wyprzedaży za 39,99zł zamiast 59,99zł. Był ostatni w moim rozmiarze, więc cieszę się bardzo. Jest bardzo mięciutki i aż miło się go nosi :)
I jak Wam się moje drobne łupy podobają?
I co Wam się udało upolować w szale wyprzedaży? :)