Ostatnio wpadłam na pomysł, żeby co jakiś czas pisać Wam o ostatnio przeczytanych książkach. Czytam dość lekką literaturę, więc myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie - od fantastyki, przez kryminały, po romanse. Moja propozycja spotkała się z zainteresowaniem większości dziewczyn, które wypowiedziały się na ten temat na forum, więc czas na pierwszego posta z tej serii ;) Nie będę obszernie recenzować tu książek, bo to nie miejsce na to, ale skrobnę o każdej parę zdań :)
A więc co ostatnio przeczytałam i co zrobiło na mnie wrażenie?
"Nefertiti" Michelle Moran
"Historia życia
czarującej królowej, która zmieniła bieg historii Egiptu.Powieść, która
znalazła się na prestiżowej liście bestsellerów magazynu Los Angeles
Timesa. Jest rok 1351 przed Chrystusem. Książe Amenhotep potajemnie
morduje swego starszego brata, by zostać następcą tronu. Decyduje też,
że jego żona, Kija, ze względu na swoje nie królewskie pochodzenie nie
sprosta roli pierwszej kobiety w państwie. Wybór rodziców księcia pada
więc na młodziutką, piękną i charyzmatyczną Nefertiti, która w niedługim
czasie podbija serca jego poddanych i urasta w ich oczach do rangi
bogini.Nad pałacem królewskim gromadzą się jednak ciemne chmury. Podczas
gdy Kija rodzi kolejnych następców tronu, ukochana przez tłumy
Nefertiti powija kolejne córki. Wpływowi kapłani knują w tym samym
czasie zawiłą intrygę za plecami królewskiej rodziny. Przepiękna
opowieść o miłości, stracie, ambicjach i kulisach niczym nieograniczonej
władzy w owianej tajemnicą scenerii starożytnego Egiptu."
Podchodziłam do tej powieści nieco sceptycznie, ale bardzo szybko mnie
zauroczyła. Główną jej bohaterką jest młodsza siostra tytułowej
Nefertiti, cała historia opowiedziana jest z jej perspektywy. Mimo, że
fabuła obejmuje ok. 20 lat, nie ma tutaj monotonnych momentów, cały czas
coś się dzieje, a "ciche" okresy są po prostu pomijane pomiędzy
rozdziałami.
Nefertiti przedstawiona jest tutaj jako silna, niezależna kobieta,
jednak egoistyczna i uparta - jej siostrę, narratorkę, opisać można
antonimami tych cech. Nefertiti tak bardzo pragnie władzy, że wspiera
działania swego męża, faraona, opętanego wiarą w pomniejsze bóstwo i
chcącego wynieść je na główne ołtarze Egiptu, strącając z nich Amona.
Historia opisana w tej powieści przedstawia rządy faraona-heretyka i
jego małżonki - Nefertiti, oglądane nieco z ubocza oczami Mutny.
Historia momentami sprawia, że łzy cisną się hektolitrami do oczu, a
momentami czytelnika ogarnia wielka irytacja z powodu działań
królewskiej pary.
Bardzo podoba mi się fakt, że w posłowiu autorka zamieściła wyjaśnienie,
które fakty są prawdą historyczną, a które jej własną interpretacją.
Myślę, że powieść tę zapamiętam na długo, głównie ze względu na arcyciekawą postać Nefertiti. Polecam sięgnąć po tę pozycję :)
"Igrzyska Śmierci" Suzanne Collins
"Na ruinach
dawnej Ameryki Północnej rozciąga się państwo Panem, z imponującym
Kapitolem otoczonym przez dwanaście dystryktów. Okrutne władze stolicy
zmuszają podległe sobie rejony do składania upiornej daniny. Raz w roku
każdy dystrykt musi dostarczyć chłopca i dziewczynę między dwunastym a
osiemnastym rokiem życia, by wzięli udział w Igrzyskach śmierci,
turnieju na śmierć i życie, transmitowanym na żywo przez telewizję.
Bohaterką, a jednocześnie narratorką książki jest szesnastoletnia
Katniss Everdeen, która mieszka z matką i młodszą siostrą w jednym z
najbiedniejszych dystryktów nowego państwa. Katniss po śmierci ojca jest
głową rodziny a musi troszczyć się o młodszą siostrę i chorą matkę, a
jest prawdziwa walka o przetrwanie..."
Rzadko kiedy sięgam po książkę tylko dlatego, że jest aktualnie
popularna, ale tym razem tak było, zaintrygowała mnie swoim sukcesem.
I szczerze mówiąc nie dziwię się temu sukcesowi, bo powieść jest nieźle
napisana, trzyma cały czas w napięciu, choć wg mnie jest to dość lekka
lektura, zwłaszcza przez te "słodko-pierdzące" wątki ;) Przez cały czas
podczas czytania miałam wrażenie, że świat akcji jest bardzo słabo
opisany, ale może to dlatego, że narratorką jest Katniss, która sama o
świecie wie niewiele.
Nie ukrywam, że nie mogłam się oderwać od tej powieści. Od razu po
lekturze zarezerwowałam bilety na film - ciekawa byłam zależności ;) Wg mnie film był równie dobry jak książka, świetna i wierna ekranizacja :)
Polecam, choć nie jest to najlepsza przeczytana książka - nawet w tym miesiącu :P Jeśli jednak weźmiecie się za ten tom, przeczytajcie także dwa kolejne, są lepsze :)
"Biała Masajka" Corinne Hoffman
"Jest to relacja z
czterech lat, które spędziłam w buszu. Kierowana wielką miłością mego
życia, wyszłam za mąż za Lketingę, Masaja z Kenii. Tam doświadczyłam
nieba i piekła, dotarłam do granic wytrzymałości fizycznej i duchowej.
Wraz z córką Napirai wygrałyśmy największą walkę o przetrwanie. Corinne
Hofmann, urodzona w 1960r. mieszka obecnie w Szwajcarii. Biała Masajka
stała się bestsellerem i została przetłumaczona na trzynaście języków. O
dalszych losach bohaterki opowiada książka Żegnaj, Afryko."
Samą powieść czytałam z zainteresowaniem, bo bardzo intryguje mnie codzienne życie rdzennych mieszkańców Kenii.
Bardzo jednak irytowała mnie główna bohaterka - autorka. Jej niesamowita
naiwność i głupota powodowała, że momentami ma się po prostu ochotę
przetrzepać jej łepetynę, żeby przemówić do rozsądku... Ja rozumiem
poświęcenia w imię miłości, ale nie pojmuję, że można tak zmienić swoje
życie dla człowieka, którego się tak naprawdę nie zna. A Corinne właśnie
tak zrobiła, gdy nagle z dnia na dzień postanowiła, że "kocha tego
Masaja i już".
Styl pisania też jest średnio przyjemny, język jest wręcz prymitywny, co
chwila pojawia się zwrot "z miejsca", co zaczęło mnie irytować już przy
ok. 20 stronie. Ma się wrażenie, że autorka stara się pisać kwiecistym
językiem, ale średnio jej to idzie.
"Pałac Północy" Carlos Ruiz Zafon
"Kalkuta, 1932.
Ben, wychowanek sierocińca St. Patrick, skończył już 16 lat - podobnie
jak jego przyjaciele, będzie musiał opuścić dom dziecka i się
usamodzielnić. W dniu pożegnalnej imprezy poznaje swoją rówieśniczkę
Sheere i zabiera ją do Pałacu Północy na spotkanie tajnego
stowarzyszenia, które założył wraz z przyjaciółmi. Gdy dziewczyna
opowiada im tragiczną historię swojej rodziny, członkowie stowarzyszenia
postanawiają jej pomóc w odnalezieniu legendarnego domu, który pojawia
się w opowieści. Nie wiedzą, że właśnie natrafili na trop jednej z
najpotworniejszych tajemnic Kalkuty. Płonący pociąg, dworzec widmo,
ognista zjawa - to tylko niektóre elementy makabrycznej łamigłówki,
którą przyjdzie im rozwiązać… Misja, która miała być niecodzienną
przygodą, niebawem okazuje się śmiertelnie niebezpiecznym wyzwaniem."
Sam Zafon pisze o tej książce, że jest to opowieść dla młodzieży, choć
kierowana do wszystkich. No cóż, dziecku bym jej do przeczytania nie
dała, bo mogłaby spokojnie posłużyć jako scenariusz dla Hollywoodzkiego
krwawego horroru (oczywiście w wersji mocno zakrapianej krwią i
przemocą, bo choć powieść naprawdę wieje grozą, to jednak dla Hollywoodu
za mało tu krwi...). Przyznaję, że momentami powieść była wręcz
przerażająca, ale i przewidywalna... Czytało się płynnie, świetnie opisana była atmosfera Kalkuty,
ale chyba nie jestem sama w twierdzeniu, że Zafon lepiej czuje się w
Barcelonie ;) I jego czytelnik również.
"Zaginiony Symbol" Dan Brown
"Co zaginęło, zostanie odnalezione…
Waszyngton. Harvardzki specjalista od symboliki, Robert Langdon na
prośbę swego przyjaciela i mentora, Petera Solomona, ma wygłosić wykład
na Kapitolu. Kiedy dociera na miejsce, okazuje się, że na wieczór nie
zaplanowano żadnego odczytu, a po chwili na środku rotundy odkryte
zostaje makabryczne znalezisko, niepokojąco naznaczone pięcioma
tajemniczymi symbolami. Jego przesłanie jest dla Langdona oczywiste – to
zaproszenie do dawno zaginionego świata skrywającego ezoteryczną
mądrość.
Kiedy okazuje się, że Peter Solomon, filantrop i prominentny członek
loży masońskiej, został porwany, Langdon wie, że istnieje tylko jeden
sposób, by ocalić przyjaciela: przyjąć tajemnicze zaproszenie i udać się
tam, gdzie zaprowadzą go zaszyfrowane wskazówki.
A poprowadzą go podziemnymi korytarzami do tajemnych komnat i świątyń
ukrytych pod jednym z najpotężniejszych miast świata. Skrywa ono
prastare sekrety loży masońskiej i odkrycia, których wielu wolałoby nie
ujawniać. Rozpoczyna się szalona wędrówka i wyścig z czasem, bo Langdon
ma zaledwie
kilka godzin na dotarcie do celu. W przeciwnym wypadku jego
przyjaciel zginie."
Mocno się tą powieścią zawiodłam. Nie trzyma w napięciu, jak inne
książki Dana Browna, nie intryguje tak jak one, nie zmusza do osobistego
sprawdzenia niektórych wątków, jak robił to "Kod Leonarda" czy "Anioły i
Demony". Ponadto momentami przypomina jeden wielki naukowo-religijny
bełkot, który dla mnie miał naprawdę znikomy sens. Spodziewałam się
czegoś znacznie lepszego - zarówno po Danie Brownie, jak i po tematyce
symboliki Waszyngtonu.
Czytałyście którąś z tych powieści? Czy Wasze wrażenie różnią się od moich?
A może zachęciłam Was do sięgnięcia po którąś? :)
I w ogóle... interesują Was takie posty? ;)
Zdjęcia i opisy pochodzą ze strony www.lubimyczytac.pl :)