Wiecie już pewnie, jak sceptycznie odnoszę się do tak zwanych kosmetyków luksusowych... Uważam, że wszystkie z nich mają swoje kilkukrotnie tańsze odpowiedniki wśród innych marek - i mówię tu o odpowiednikach niemal identycznych. Okazuje się jednak, że nie wszystkie, bo trafiłam właśnie na maskę od Dr Ireny Eris, która okazała się rewelacyjna, a nie kojarzę żadnego jej tańszego odpowiednika ;)
Opis producenta:
Gdzie i za ile: seria dostępna tylko w Douglasach, ok. 100zł / 50ml
Skład:
Moja opinia:
Opakowanie maski to piękny zmyślnie otwierany od góry kartonik z kwiatowym motywem - ja trzymam ją nadal w tym właśnie kartoniku, bo dobrze wygląda na półce ;) Wewnątrz niego kryje się szklany słoik ze srebrną plastikową zakrętką, a pod nią zaś osłonka, żeby maska nie zalewała zakrętki. Bardzo praktyczne rozwiązanie, a przy tym naprawdę ładne i efektowne. Poza tym, czy nie uważacie, że już sama nazwa tej maski robi wrażenie? ^^
Po zdjęciu osłonki ze słoiczka naszym oczom ukazuje się urocze jasnoszare błotko z czarnymi drobinkami - może jestem dziwna, ale naprawdę uważam, że wygląda to bardzo zachęcająco, uwielbiam błotko na twarzy ;) Poza wrażeniami wizualnymi, dociera do nas także zapach maski - delikatny, świeży, kwiatowy - cudowny po prostu! Maska ma kremową konsystencję, nie jest za gęsta ani za rzadka, powiedziałabym, że w sam raz. Szary kolor na twarzy jaśnieje, po nałożeniu cieniutkiej warstwy szybko zasycha i robi się bledziutki i ledwo widoczny, zostają tylko te ciemne punkciki - drobinki kakaowca. Nie zasycha do takiej formy, żeby się skruszać z twarzy, ale czuć jej lekkie "usztywnienie" ;)
Zawsze trzymam maseczki nieco dłużej, niż zaleca producent, no, chyba, że wcześniej zdążą mnie podrażnić ;) Tę zwykle też trzymałam na twarzy ok. 15 minut, zamiast zalecanych 5-10. Po jej zmyciu twarz jest przyjemnie ściągnięta i odświeżona. Czuć też spore wygładzenie cery w dotyku, przy którymś z kolei użyciu zauważyłam też, że pory mi się nieco zwęziły, a jak dotąd żaden inny kosmetyk nie był w stanie tego dokonać ;) Dodam też, że maska ta ładnie nawilżyła moją mieszaną cerę i chyba poprawiła jej stan, ale może to być efekt stosowania mocnego kremu antytrądzikowego na noc.
Jeśli miałabym się koniecznie do czegoś przyczepić, to wydajność tej maseczki. Może to złudne wrażenie, bo zwykle stosujemy takie w tubkach, ale mam wrażenie, że maseczka wyjątkowo szybko znika ze słoiczka, choć teoretycznie nie potrzeba jej dużo na całą twarz.
No i ta cena... Produkt jest rewelacyjny, ale choćbym nie wiem jak bardzo mi na nim zależało, nie stać by mnie było na kolejny słoiczek. Na razie więc cieszę się tym ;)
Za jakiś czas przedstawię Wam także peeling do twarzy z Spa Resort - jak na razie mam bardzo pozytywne wrażenia, jeśli chodzi o tę serię spod mikroskopu pani Ireny ;)
Miałyście kiedyś okazję używać kosmetyków z serii Spa Resort? Koniecznie podzielcie się wrażeniami :)
Po zdjęciu osłonki ze słoiczka naszym oczom ukazuje się urocze jasnoszare błotko z czarnymi drobinkami - może jestem dziwna, ale naprawdę uważam, że wygląda to bardzo zachęcająco, uwielbiam błotko na twarzy ;) Poza wrażeniami wizualnymi, dociera do nas także zapach maski - delikatny, świeży, kwiatowy - cudowny po prostu! Maska ma kremową konsystencję, nie jest za gęsta ani za rzadka, powiedziałabym, że w sam raz. Szary kolor na twarzy jaśnieje, po nałożeniu cieniutkiej warstwy szybko zasycha i robi się bledziutki i ledwo widoczny, zostają tylko te ciemne punkciki - drobinki kakaowca. Nie zasycha do takiej formy, żeby się skruszać z twarzy, ale czuć jej lekkie "usztywnienie" ;)
Zawsze trzymam maseczki nieco dłużej, niż zaleca producent, no, chyba, że wcześniej zdążą mnie podrażnić ;) Tę zwykle też trzymałam na twarzy ok. 15 minut, zamiast zalecanych 5-10. Po jej zmyciu twarz jest przyjemnie ściągnięta i odświeżona. Czuć też spore wygładzenie cery w dotyku, przy którymś z kolei użyciu zauważyłam też, że pory mi się nieco zwęziły, a jak dotąd żaden inny kosmetyk nie był w stanie tego dokonać ;) Dodam też, że maska ta ładnie nawilżyła moją mieszaną cerę i chyba poprawiła jej stan, ale może to być efekt stosowania mocnego kremu antytrądzikowego na noc.
Jeśli miałabym się koniecznie do czegoś przyczepić, to wydajność tej maseczki. Może to złudne wrażenie, bo zwykle stosujemy takie w tubkach, ale mam wrażenie, że maseczka wyjątkowo szybko znika ze słoiczka, choć teoretycznie nie potrzeba jej dużo na całą twarz.
No i ta cena... Produkt jest rewelacyjny, ale choćbym nie wiem jak bardzo mi na nim zależało, nie stać by mnie było na kolejny słoiczek. Na razie więc cieszę się tym ;)
Za jakiś czas przedstawię Wam także peeling do twarzy z Spa Resort - jak na razie mam bardzo pozytywne wrażenia, jeśli chodzi o tę serię spod mikroskopu pani Ireny ;)
Miałyście kiedyś okazję używać kosmetyków z serii Spa Resort? Koniecznie podzielcie się wrażeniami :)
Cena rzeczywiście zaporowa :/
OdpowiedzUsuńP.S. Troszkę zmodyfikowałam przepis na mus do ciała (dodałam oleju, żeby był bardziej "musowaty" :)), więc jak będziesz chciała sobie ukręcić, to polecam uwzględnić zmianę :)
Dzięki za ostrzeżenie, później przyjrzę mu się znowu :)
UsuńCena za wysoka, może jak już będę samodzielna po studiach i będę miała dobrą pracę, to tak... ;)
OdpowiedzUsuńŻal by mi było teraz wydawać oszczędności na 1 kosmetyk do twarzy ;)
No, na drogą kolorówkę prędzej bym wydała, bo kusi mnie zobaczyć, jak się sprawdzają drogie marki; a lubię się malować ;)
Ja właśnie prędzej na pielęgnację niż kolorówkę bym tyle wydała... Co nie zmienia faktu, że nadal jest to niedorzeczna kwota za jeden kosmetyk ;)
UsuńW sumie niespecjalnie dla mnie, ale ogólnie coś ze SPA resort musze popróbować :)
OdpowiedzUsuńO tak, serię polecam :)
Usuńmam balsam i krem z tej serii, ale jeszcze nie zaczęłam używać. słyszałam, że cała ta seria pięknie pachnie :)
OdpowiedzUsuńZ hawajskiej? Ja miałam krem do rąk, recenzowałam go tu - bossski :D
UsuńZmieszać trochę wody, glinki, gliceryny i masła shea, do tego kropla szamponu o prostym składzie, jakiś ekstrakt i gotowe :P - i w portfelu jakby więcej ;)
OdpowiedzUsuńW dodatku rakotwórczy poliakrylamid w składzie, bleeee....
Wszystko cacy, ale dlaczego wepchali tam glikol propylenowy?
UsuńStrasznie wysoka cena.
I znowu cieszę się, że nie zajmuję sobie głowy składem, kiedy kosmetyk działa i nie szkodzi ;)
UsuńMnie się nie podoba ta gliceryna na samym początku ;/
UsuńMoże i brzmi kusząco, ale cena zdecydowanie odstrasza :(
OdpowiedzUsuńTu się niestety zgodzę...
UsuńUżywam kremu do twarzy z tej serii. Na razie krótko, ale pierwsze co mogę stwierdzić, to naprawdę widać, że są to kosmetyki z wyższej półki. Chociażby po opakowaniu, ale też po konsystencji i zapachu... na razie bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńZapach jest pewnie taki, jak w całej serii, więc wiem o czym mówisz *.*
UsuńHey :)
OdpowiedzUsuńCo do kosmetyków Dr. Irena Eris Spa resort, nie do końca są warte swoich pieniędzy. Używałam musu do twarzy spa resort Hawaii, bardzo podrażniał moją skórę. Maseczka jogurtowa nawilżająca Capri, super pachnie luksusem, poza tym, że nie zobaczyłam specjalnie dużej poprawy w postaci nawilżenia jak obiecuje producent.
Mam jeszcze krem wygładzający spa resort Hawaii, muszę go wypróbować :)
Jednak podsumowując, nie do końca są warte swojej ceny kosmetyki.
Takiej ceny wg mnie żaden kosmetyk nigdy nie będzie wart ;)
UsuńAle byłabym skłonna zapłacić za nie więcej niż za przeciętną maseczkę czy peeling, bo jak dotąd mi bardzo odpowiadają te kosmetyki - chociaż ani musu do twarzy ani jogurtowej maseczki nie używałam ;)
Faktycznie błotko wyglada bosko;) Nie wiem jeddnak czy bym ja kupiła;(
OdpowiedzUsuńZe względu na cenę czy coś jeszcze?
Usuńkolejna pozytywna recenzja! ach jak żałuję, że jej nie otrzymałam do testów ;/
OdpowiedzUsuńŻałuj żałuj, ja się bardzo cieszę, że dostałam ten zestaw, a nie ten z kuferkiem, choć kuferkiem bym nie pogardziła :P
Usuńnazwa wybitnie działa na wyobraźnię:D szkoda, ze cena juz dużo mniej;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się ^^
Usuństo złych...ojejku :o
OdpowiedzUsuńpierwszy raz ją widzę u Ciebie :)
Jest droga i średnio dostępna, więc mało kto ją ma ;) Też bym nie miała o niej pojęcia pewnie, gdybym nie dostała jej do recenzji :P
UsuńWidziałam też recenzję u Barw Wojennych, równie pozytywna jak moja :)
Myślę, że można zmieszać coś podobnego dużo mniejszym kosztem- glinka, masło shea, kakao, ekstrakt z guarany, jakiś emolient i też będzie dość dobry kosmetyk.
OdpowiedzUsuńAle dajesz cienką warstwę maseczki- tzn pewnie jest to prawidłowa warstwa, ale ja lubię maseczką posmarować się gruuubo. I tak to co na wierzchu jest to nic nie daje, ale inaczej nie czuję, że mam maseczkę.
ja lubię produkty mj, np ten: http://esentia.pl/Montagne_Jeunesse_Chocolate_Mud_Masque_Maseczka_czekoladowa_p32505.htm
albo maseczkę z h&m z glinką i oczarem wirgijskim (w zielonym opakowaniu)
MJ w ogóle nie znałam wcześniej, trzeba się będzie przyjrzeć :)
UsuńA do kosmetyków H&M z założenia nie mam zaufania :P
maseczki mj są w douglasach i naturach (chociaż podobno nie we wszystkich)
UsuńJa uwielbiam lawendową- idealna na wieczorne leżenie w wannie.
Za kosmetykami z h&m ogólnie nie przepadam(balsamu bym tak nie kupiła, bo widzę po składzie, że sama parafina i inne syfy), ale ta maseczka jest wyjątkiem, bo moja skóra ją kocha.
To będę musiała rozejrzeć się w Naturze - do Douglasów boję się wchodzić przez ich ceny :P
UsuńChętnie bym spróbowała :) Raczej nie kupię, bo dla mnie cena za wysoka...
OdpowiedzUsuńNo cena boli, prawda...
UsuńNiestety nie używałam żadnego kosmetyku Dr Ireny Eris, ale chętnie bym wypróbowała:)
OdpowiedzUsuńPewnie używałaś - Pharmaceris, Under Twenty i Lirene to też od Pani Eris ;)
Usuń