wtorek, 30 lipca 2013

Wakacyjne Igraszki Kosmetyczne - byłam i ja!

Jakiś czas temu wspominałam o blogowym spotkaniu, w którym miałam przyjemność uczestniczyć :) Choć minął od niego już ponad tydzień, dziś chętnie napiszę Wam więcej o tym spotkaniu!
  
   
Spotkanie zostało wdzięcznie nazwane Wakacyjnymi Igraszkami Kosmetycznymi (planowane są kolejne edycje Igraszek :)) i odbyło się w Warszawie dnia 20 lipca. Organizatorkami były trzy świetne dziewczyny, które naprawdę stanęły na wysokości zadania: Patrycja, Małgosia i Ela.
   
zdjęcie podkradzione Monice
  
 Cała impreza odbywała się w przyjemnej restauracji Spotkanie na Żoliborzu, gdzie do dyspozycji miałyśmy sporo miejsca na pogaduchy, prezentacje czy chwile odpoczynku. Stół obficie zastawiony był przekąskami dla nas - np. największymi i najsmaczniejszymi oliwkami, jakie w życiu jadłam i widziałam ;)
    
   
Zebrało się nad ponad trzydzieści. Jak zwykle przy takiej ilości, trudno było porozmawiać ze wszystkimi, ale wierzę, że jeszcze będą do tego okazje na następnych edycjach spotkania :) W sobotę poznałam jednak kilka nowych osób, które bardzo polubiłam, spotkałam także na żywo osobę, z którą od dawna mam dobry kontakt, czyli Kasię z bloga Sweet & Punchy.
my dwie na pierwszym planie ;)
  
Czas urozmaicały nam prezentacje przygotowane przez takie firmy jak Organics Beauty, Pat & Rub, Eveline czy Patrycja, znana jako Smyk, we własnej osobie - pokazywała nam na żywo jak przebiega proces produkcji jej boskich kosmetyków :) 
  
  
A w międzyczasie panie z Organics Beauty przeprowadzały chętnym analizę stanu włosów i skóry głowy pod "lupką" - muszę przyznać, że ciekawe doświadczenie, dowiedziałam się co nieco o moim skalpie ;) Dobrano mi także odpowiedni szampon tej marki (szczerze mówiąc bardziej niż sam szampon bardziej kręci mnie butelka, którą podobno po zużyciu można zakopać i wyrośnie z niej... akacja!).
     
  
Spotkanie trwało co prawda tylko około 4 godzin, ale i tak wybawiłam się świetnie, pogadałam z dziewczynami, ponarzekałyśmy na blogową niedolę, wypiłyśmy pyszną kawę i wyśmiałyśmy się na zapas :) Nie będę Wam dokładniej opisywać spotkania, pokażę za to więcej zdjęć:
    




  
Chyba widać po nas, że bawiłyśmy się dobrze :) Nawet i ja na kilka zdjęć się załapałam. Swoich niestety nie robiłam, bo mój aparat odmówił posłuszeństwa, więc czerpię ze zdjęć udostępnionych przez organizatorki ;)
Część z Was pewnie najbardziej interesują tak zwane gifty... Owszem, przywiozłam ich trochę, ale spora część już została obdzielona pomiędzy znajomych i rodzinę, poza tym to chyba temat nie na tę notkę ;)
  
Na koniec jeszcze mała lista obecności:
1. http://kunadomowa.blogspot.com/
2. http://cosmefreak.blogspot.com/
3. http://www.kosmetyka-smykusmyka.pl/
4. http://wchwililuzu.blogspot.com/
5. http://siouxieandthecity.blogspot.com/

6. http://kabodreams.blogspot.com/
7. http://sauria80world.blogspot.com/
8. http://bazarekkosmetyczny.blogspot.com/
9. http://weak-point.blogspot.com/
10. http://www.jedwabnastronazycia.pl/
11. http://www.kosmetykibeztajemnic.pl/
12. http://www.make-up-today.com/
13. http://kosmetyczneremedium.blogspot.com/
14. http://45stopni.blogspot.com/
15. http://kosmetyki-orlicy.blogspot.com/
16. http://blogmoniszona.blogspot.com/
17. http://makiazas23.blogspot.com/
18. http://kaczkazpieklarodem.blogspot.com/
19. http://graymaluje.blogspot.com/
20. http://sweet-and-punchy.blogspot.com/
21. http://twojezrodlourody.blogspot.com/
22. http://zakatekpasjiklaudii.blogspot.com/
23. http://yasminella-yasminella.blogspot.com/
24. http://charlottes-wonderland.blogspot.com/
25. http://lacquer-maniacs.blogspot.com/
26. http://arsenicmakeup.blogspot.com/
27. http://un-usual.blogspot.com/
28. http://www.color-mania.pl/
29. http://mika-lifestyle.blogspot.com/
30. http://ale-babki.blogspot.com/
32. www.momenturody.pl/
33. http://biemi-bo.blogspot.com/
34. http://make-your-life-beautiful.blogspot.com/

   
Tyle ode mnie :) Mam nadzieję, że po kolejnym spotkaniu będę równie zadowolona i będę miała Wam do pokazania masę własnych zdjęć! :)
A organizatorkom baaardzo dziękuję za świetną imprezę!

poniedziałek, 29 lipca 2013

Love Me Green - Tonik do twarzy

Ostatnio jakoś słodko było tu na blogu, jeśli chodzi o recenzje - było ich mało, ale jak już się pojawiały, były raczej pozytywne. Bynajmniej nie dlatego, że trafiam ostatnio na same hity ;) Dziś dla równowagi mam dla Was... kit. Mowa o toniku ekologicznej marki Love Me Green. Może brzmi to zachęcająco, ale nie do końca tak jest... Zapraszam do czytania!
   
  
Opis producenta:
   
Gdzie i za ile: love-me-green.pl, 49,90zł / 150ml
  
Skład:
   
Moja opinia:
Opakowanie toniku to plastikowa bezbarwna butelka z atomizerem. Jej design, tak jak design całej marki, bardzo mi się podoba - te delikatne wzory na białym tle zdecydowanie do mnie trafiają :) Atomizer rozprowadza dość wąski strumień toniku, nie jest to mgiełka. Rzadko widzi się toniki w spray'u, sama nie wiem, czy jest to dobre rozwiązanie. W moim przekonaniu tonik to coś, czym przecieramy twarz, by ją oczyścić, zaś po spryskaniu jej tonikiem w tej formie wszelkie zanieczyszczenia pozostaną nieruszone.
Sam tonik ma żółtawy kolor, ale widzi się to tylko w butelce. Jego zapach jest zachęcający - delikatny, ale owocowy i naturalny. 
  
   
Jeśli chodzi o działanie, zaczynają się przysłowiowe schody. Zacznijmy od tego, że po psiknięciu tonikiem w twarz, znajduje się on tylko na jej części - jego zasięg jest mały, bo tonik leci w sporych kropelkach. Trzeba więc psiknąć 2-4 razy, by objąć całą twarz. Tak naprawdę jedyną dostrzegalną funkcją tego toniku jest dla mnie odświeżenie, ale tak działałby prawie każdy chłodny płyn zaaplikowany w ten sposób. Ogromną wadą jest dla mnie to, że skóra niesamowicie się po nim lepi, mam wrażenie, że zamiast oczyścić, powoduje on przylepienie się do twarzy dodatkowych zanieczyszczeń, co powoduje straszny dyskomfort. Próbowałam stosować ten tonik tradycyjnie, na waciku - efekt był podobny. Na pewno nie jest to produkt dla mnie.
Wam również raczej go nie polecam. Nie dość, że jest przeciętny i ma znaczące wady, to jeszcze jego cena potrafi powalić, nie sądzicie...? 
   
  
Używałyście kiedyś toników w spray'u? Jak się sprawdziły?

sobota, 27 lipca 2013

Dzikie Wyzwanie - Podsumowanie tygodnia 8 - MOTYL

  No i ostatni tydzień naszego wyzwania dobiegł końca... Nie chcę na razie podsumowywać całości, ale trudno mi nie podziękować wszystkim uczestniczkom - to tylko i wyłącznie dzięki Wam Dzikie Wyzwanie okazało się tak dobrą zabawą :)
      
  
Motyli wpłynęło do mnie 15. Nie jest to duża liczba, ale rozumiem - mamy wakacje, część z dziewczyn pewnie wyjechała, więc dam Wam jeszcze szansę, żeby w razie czego nadrobić. Tymczasem przedstawiam nadesłane motyle:  
  
  
  
  
  
   
  
  
  
  
  
  
  
    

  
  
Ogłaszając tę zabawę, zapowiedziałam, że te osoby, które wezmą udział we wszystkich etapach wyzwania, będą miały szansę na małą nagrodę ode mnie. O tym niedługo, natomiast ze względu na okres wakacyjny chciałabym dać Wam szansę na nadrobienie ewentualnych zaległości i dosłanie mi zaległych etapów :)
Oto, jak przedstawia się stan w chwili obecnej:
  
  
Do 1 sierpnia czekam na ewentualne dosłane braki, potem opublikuję podsumowanie całego wyzwania :) Czekam więc na linki :)

piątek, 26 lipca 2013

Palmer's - Pielęgnacyjny balsam do ust Czekolada i Mięta

Yeah, mam dziś wolne i właśnie się obudziłam, cóż za cudowne uczucie :D Zdecydowanie nie jestem osobą, która lubi wstawać o 6:30 i kłaść się przed 1:00... ;)
Mam dziś dla Was recenzję kolejnego mazidła do ust. Wiecie, że je uwielbiam :) Niestety właściwie piszę tę recenzję w żałobie, bo prawdopodobnie balsam, o którym mowa, musiałam zgubić gdzieś w Warszawie w weekend, a szkoda, bo bardzo się z nim polubiłam :( Chodzi o balsam Palmer's o zapachu czekolady i mięty, poczytajcie mój pożegnalny poemat ;)
   
  
Opis producenta:
  
Gdzie i za ile: np. na BodyLand.pl, 13,95zł (obecnie 11,95zł) / 10g
  
Skład:
  
Moja opinia:
Balsam kupujemy porządnie opakowany, co zapewnia mu bezpieczeństwo - nie wyobrażam sobie świadomości, że ktoś w sklepie mógł sobie "wypróbować" balsam, którego właśnie używam. Sama tubka jest dość spora, zawiera 10g produktu. Jej design odpowiada normom dla Palmer'sa - jest biała z brązowymi napisami, ogólnie szata graficzna kosmetyków Palmer's kojarzy mi się z klimatem lat 50. ;) Sam balsam jest bardzo gęsty, trzeba mocno nacisnąć tubkę, by go z niej wydobyć, ale mi to odpowiada. Duuużym jego atutem jest oczywiście zapach, który zdecydowanie pachnie czekoladą z miętą, niesamowicie apetycznie. A najgorsze jest to, że balsam właściwie też smakuje! Może nie miętową czekoladą, ale na pewno jest słodki, przez co nie zostawał nigdy na moich ustach zbyt długo ;)
Prawdę mówiąc, nie jestem przekonana do balsamów o tej formie aplikacji, bo przy smarowaniu sporo kosmetyku zostaje na obrzeżach aplikatora i paćka całe opakowanie. Dlatego to, co wycisnę z tubki po prostu rozprowadzam czystym palcem po ustach.
     
  
Jeżeli chodzi o działanie, nie mam tak naprawdę na co narzekać. Balsam bardzo skutecznie zmiękcza usta, nadając im ładny i zdrowy wygląd, znikają spierzchnięcia, a przy tym nie jest tak mocny jak Carmex czy Blistex - powiedziałabym, że jest idealny na co dzień. Faktycznie przez swoją formułę sprawia, że usta nieco lśnią, czego nie lubię, ale jestem w stanie mu to wybaczyć :) 
Jedyną chyba wadą jest to, że co godzinę, może dwie, trzeba nakładać go na nowo - możliwe, że ze względu na słodki smak i apetyczny zapach, ale myślę, że i bez tego nie trzymałby efektu na ustach zbyt długo.
Czy polecam? Jak najbardziej, zwłaszcza łasuchom, które tak jak ja kochają zapach połączenia czekolady z miętą ;) Jeżeli moja tubka się nie znajdzie, zapoluję na nową ;)
   
  
Używałyście kosmetyków Palmer's? Lubicie je? :)

środa, 24 lipca 2013

Coś do poczytania... #9

Udało mi się skompletować kolejny zestaw książek, o których mogę Wam dziś napisać :) Prawdę mówiąc, cztery z tych pięciu pozycji przeczytałam będąc w podróży, bo tylko siedząc w pociągu czy autobusie mam ostatnio czas na czytanie, ale dobre i to, prawda? ;)
Zapraszam więc na kolejną porcję mini recenzji i oczywiście zachęcam do dyskusji!
  
"Piętno stokrotek" G. J. Moffat
    
"Logan Finch osiągnął to, o czym marzył. Ma pieniądze, prestiż, perspektywę awansu na partnera w największej kancelarii prawniczej w Glasgow. Lecz wciąż nie może zapomnieć o kobiecie, która opuściła go bez słowa przed dwunastu laty. Nagle znów słyszy o Pennelope. Od policji: Pennelope została zamordowana. Miała jedenastoletnią córkę, która zniknęła... Żeby ją odnaleźć, Logan musi zaryzykować wszystko. I stanąć przez wyborem pomiędzy prawem a sumieniem..."
  
Pierwszy raz miałam styczność z tym autorem i myślę, że chętnie przeczytałabym coś jeszcze :)
Powieść napisana jest świetnie, trzyma w napięciu. Powiedziałabym, że to powieść akcji, a nie thriller, ale i do tego opisu pasuje. Bardzo podoba mi się kreacja głównego bohatera, który nie jest idealny, przerysowany i nie staje się supermanem z prawnika z dnia na dzień. Na początku można się trochę pogubić w postaciach, a niektóre z nich kojarzą się jednoznacznie z konkretnymi osobami (np. wielki czarnoskóry żołnierz o nazwisku Washington czy teksańczyk... Tom Hardy ;)) - nie wiem, czy to celowy zabieg, ale średnio mi się to spodobało, choć postaci same w sobie ciekawe.
Ogólnie mówiąc - książka dobra, ale nie rzuciła mnie na kolana i nie będę do niej wracać.
  
    
"Więzień Nieba" Carlos Ruiz Zafon
  
"Rok 1957. Interesy rodzinnej księgarni Sempere i Synowie idą tak marnie jak nigdy dotąd. Daniel Sempere, bohater Cienia wiatru, wiedzie stateczny żywot jako mąż pięknej Bei i ojciec małego Juliana. Następny w kolejce do porzucenia stanu kawalerskiego jest przyjaciel Daniela, Fermín Romero de Torres, osobnik tyleż barwny, co zagadkowy: jego dawne losy wciąż pozostają owiane mgłą tajemnicy. Ni stąd, ni zowąd przeszłość Fermina puka do drzwi księgarni pod postacią pewnego odrażającego starucha. Daniel od dawna podejrzewał, że skoro przyjaciel nie chce mu opowiedzieć swej historii, to musi mieć ważny powód. Ale gdy Fermín wreszcie zdecyduje się wyjawić mroczne fakty, Daniel dowie się "rzeczy, o których Barcelona wolałaby zapomnieć". Jednak niepogrzebane upiory przeszłości nie dadzą się tak łatwo wymazać z pamięci. Daniel coraz lepiej rozumie, że będzie musiał się z nimi zmierzyć. I choć zakończenie powieści wydaje się ze wszech miar pomyślne, to Ruiz Zafón mówi nam wprost, że "prawdziwa Historia jeszcze się nie skończyła. Dopiero się zaczęła"."
   
Od razu, gdy zabrałam się za czytanie, przypomniałam sobie, za co kocham Zafona - za magię w jego powieściach, niesamowity klimat i za język, który u kogoś innego mógłby być zwykłą grafomanią - u Zafona jest po prostu pięknie!
Książkę przeczytałam bardzo szybkom, wciągnęła mnie niesamowicie, jak i dwa poprzednie tomy. Czytałam je już jakiś czas temu i chwilę mi zajęło poprzypominanie sobie kto jest kim, ale myślę, że spokojnie może to przeczytać też osoba, która wcześniej nic z Zafonem nie miała wspólnego.
To, co mogę zarzucić tej powieści to to, że kończy się zbyt szybko. Wszystko się wyjaśnia w krótkim czasie i czytelnik ma straszny niedosyt, gdy dociera do ostatniej strony...
  
  
"Luna" J. R. Rain
  
"Kim jest ta kobieta? Matką, żoną, prywatnym detektywem – oraz wampirem. Przed sześcioma laty Samantha Moon, pracownica federalnego urzędu, była idealną żoną i matką, mieszkała na przedmieściu i woziła dzieci na treningi. Lecz jedno niespodziewane, nieprawdopodobne wydarzenie – atak wampira – zmieniło jej życie na zawsze. A „zawsze” to bardzo długo dla kogoś, kto nie może umrzeć…"
  
Nie da się ukryć, że nie jest to zbyt ambitna literatura, zwłaszcza, że powstała w fali mody na wampiry. Jest tu trochę dziwnych motywów, które niekoniecznie zgadzają się z jakimikolwiek wyobrażeniami o wampirach, ale czyta się lekko i przyjemnie. Na pewno nie jest to jednak książka, którą będę pamiętać za rok.
  
  
"Oskar i pani Róża" Eric-Emmanuel Schmitt
  
"Oskar i pani Róża to wydarzenie literackie na miarę Małego księcia. Czy w ciągu dwunastu dni można poznać smak życia i odkryć jego najgłębszy sens? Dziesięcioletni Oskar leży w szpitalu i nie wierzy już w żadne bajki. Wtedy na jego drodze staje tajemnicza pani Róża, która ma za sobą karierę zapaśniczki i potrafi znaleźć wyjście z każdej sytuacji... Oskar i pani Róża to jedna z najpiękniejszych i najsłynniejszych powieści Erica-Emmanuela Schmitta, znakomitego francuskiego pisarza, wyróżnionego w 2010 roku Le Prix Goncourt de la Nouvelle."
 
Dawno nie przeczytałam książki, która na tak niewielkiej ilości stron zmieściła tyle treści... Bardzo mnie zauroczyła, wzruszyła, poruszyła, dała do myślenia, choć naprawdę się tego nie spodziewałam. Dla jednych może to być krótka lekcja życia, dla innych krótka lekcja wiary, cierpliwości czy po prostu pokory. Opowieść jest tak wielowymiarowa, że chyba każdy wyciągnie z niej to, czego akurat potrzebuje. Czyta się szybciutko, ale długo nie można jej wyrzucić z głowy - sama pewnie nie zapomnę jej nigdy. Oskar i pani Róża będą mi o sobie przypominać.
  
  
"Anioł Śmierci" Linda Howard
  
"Wyścig o przetrwanie w zmysłowej powieści jednej z największych gwiazd thrillerów romantycznych. Zjawiskowo piękna Drea, dziewczyna nowojorskiego króla zbrodni, ma dość życia w złotej klatce, dość upokorzeń i przemocy. Wie jednak, że zaborczy kochanek nigdy nie pozwoli jej odejść. Wiec decyduje się na desperacki krok: ucieka. W ślad za nią rusza płatny zabójca. A Drea musi wybrać: już zawsze oglądać się za siebie czy stanąć z nim twarzą w twarz..."
  
Linda Howard już po raz trzeci zapewniła mi kilka godzin dobrej lektury. Uwielbiam jej książki, bo łączą w sobie cechy babskich odmóżdżaczy i dobrych thrillerów czy kryminałów, naprawdę świetnie się je czyta! "Anioł śmierci", mimo tandetnego tytułu, okazał się kolejną dobrą powieścią. Czytało się świetnie, fabuła strasznie wciąga, a śmiałe sceny erotyczne mogłyby być przykładem dla niejakiego Grey'a - są opisane znacznie lepiej. Jedynym minusem tej powieści jest dodanie tej odrobinki "fantasy" - uwielbiam fantastykę, ale jakoś nie tutaj, nie spodziewałam się jej u Lindy...
   
  
Czytałyście którąś z tych książek? Może Wasze opinie różnią się od moich? :)
  
Zdjęcia i opisy książek pochodzą ze strony LubimyCzytac.pl

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...