Ostatnio wpadłam na pomysł, żeby co jakiś czas pisać Wam o ostatnio przeczytanych książkach. Czytam dość lekką literaturę, więc myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie - od fantastyki, przez kryminały, po romanse. Moja propozycja spotkała się z zainteresowaniem większości dziewczyn, które wypowiedziały się na ten temat na forum, więc czas na pierwszego posta z tej serii ;) Nie będę obszernie recenzować tu książek, bo to nie miejsce na to, ale skrobnę o każdej parę zdań :)
A więc co ostatnio przeczytałam i co zrobiło na mnie wrażenie?
"Historia życia
czarującej królowej, która zmieniła bieg historii Egiptu.Powieść, która
znalazła się na prestiżowej liście bestsellerów magazynu Los Angeles
Timesa. Jest rok 1351 przed Chrystusem. Książe Amenhotep potajemnie
morduje swego starszego brata, by zostać następcą tronu. Decyduje też,
że jego żona, Kija, ze względu na swoje nie królewskie pochodzenie nie
sprosta roli pierwszej kobiety w państwie. Wybór rodziców księcia pada
więc na młodziutką, piękną i charyzmatyczną Nefertiti, która w niedługim
czasie podbija serca jego poddanych i urasta w ich oczach do rangi
bogini.Nad pałacem królewskim gromadzą się jednak ciemne chmury. Podczas
gdy Kija rodzi kolejnych następców tronu, ukochana przez tłumy
Nefertiti powija kolejne córki. Wpływowi kapłani knują w tym samym
czasie zawiłą intrygę za plecami królewskiej rodziny. Przepiękna
opowieść o miłości, stracie, ambicjach i kulisach niczym nieograniczonej
władzy w owianej tajemnicą scenerii starożytnego Egiptu."
Podchodziłam do tej powieści nieco sceptycznie, ale bardzo szybko mnie
zauroczyła. Główną jej bohaterką jest młodsza siostra tytułowej
Nefertiti, cała historia opowiedziana jest z jej perspektywy. Mimo, że
fabuła obejmuje ok. 20 lat, nie ma tutaj monotonnych momentów, cały czas
coś się dzieje, a "ciche" okresy są po prostu pomijane pomiędzy
rozdziałami.
Nefertiti przedstawiona jest tutaj jako silna, niezależna kobieta, jednak egoistyczna i uparta - jej siostrę, narratorkę, opisać można antonimami tych cech. Nefertiti tak bardzo pragnie władzy, że wspiera działania swego męża, faraona, opętanego wiarą w pomniejsze bóstwo i chcącego wynieść je na główne ołtarze Egiptu, strącając z nich Amona. Historia opisana w tej powieści przedstawia rządy faraona-heretyka i jego małżonki - Nefertiti, oglądane nieco z ubocza oczami Mutny. Historia momentami sprawia, że łzy cisną się hektolitrami do oczu, a momentami czytelnika ogarnia wielka irytacja z powodu działań królewskiej pary.
Bardzo podoba mi się fakt, że w posłowiu autorka zamieściła wyjaśnienie, które fakty są prawdą historyczną, a które jej własną interpretacją.
Myślę, że powieść tę zapamiętam na długo, głównie ze względu na arcyciekawą postać Nefertiti. Polecam sięgnąć po tę pozycję :)
Nefertiti przedstawiona jest tutaj jako silna, niezależna kobieta, jednak egoistyczna i uparta - jej siostrę, narratorkę, opisać można antonimami tych cech. Nefertiti tak bardzo pragnie władzy, że wspiera działania swego męża, faraona, opętanego wiarą w pomniejsze bóstwo i chcącego wynieść je na główne ołtarze Egiptu, strącając z nich Amona. Historia opisana w tej powieści przedstawia rządy faraona-heretyka i jego małżonki - Nefertiti, oglądane nieco z ubocza oczami Mutny. Historia momentami sprawia, że łzy cisną się hektolitrami do oczu, a momentami czytelnika ogarnia wielka irytacja z powodu działań królewskiej pary.
Bardzo podoba mi się fakt, że w posłowiu autorka zamieściła wyjaśnienie, które fakty są prawdą historyczną, a które jej własną interpretacją.
Myślę, że powieść tę zapamiętam na długo, głównie ze względu na arcyciekawą postać Nefertiti. Polecam sięgnąć po tę pozycję :)
"Na ruinach
dawnej Ameryki Północnej rozciąga się państwo Panem, z imponującym
Kapitolem otoczonym przez dwanaście dystryktów. Okrutne władze stolicy
zmuszają podległe sobie rejony do składania upiornej daniny. Raz w roku
każdy dystrykt musi dostarczyć chłopca i dziewczynę między dwunastym a
osiemnastym rokiem życia, by wzięli udział w Igrzyskach śmierci,
turnieju na śmierć i życie, transmitowanym na żywo przez telewizję.
Bohaterką, a jednocześnie narratorką książki jest szesnastoletnia
Katniss Everdeen, która mieszka z matką i młodszą siostrą w jednym z
najbiedniejszych dystryktów nowego państwa. Katniss po śmierci ojca jest
głową rodziny a musi troszczyć się o młodszą siostrę i chorą matkę, a
jest prawdziwa walka o przetrwanie..."
Rzadko kiedy sięgam po książkę tylko dlatego, że jest aktualnie
popularna, ale tym razem tak było, zaintrygowała mnie swoim sukcesem.
I szczerze mówiąc nie dziwię się temu sukcesowi, bo powieść jest nieźle napisana, trzyma cały czas w napięciu, choć wg mnie jest to dość lekka lektura, zwłaszcza przez te "słodko-pierdzące" wątki ;) Przez cały czas podczas czytania miałam wrażenie, że świat akcji jest bardzo słabo opisany, ale może to dlatego, że narratorką jest Katniss, która sama o świecie wie niewiele.
Nie ukrywam, że nie mogłam się oderwać od tej powieści. Od razu po lekturze zarezerwowałam bilety na film - ciekawa byłam zależności ;) Wg mnie film był równie dobry jak książka, świetna i wierna ekranizacja :)
Polecam, choć nie jest to najlepsza przeczytana książka - nawet w tym miesiącu :P Jeśli jednak weźmiecie się za ten tom, przeczytajcie także dwa kolejne, są lepsze :)
I szczerze mówiąc nie dziwię się temu sukcesowi, bo powieść jest nieźle napisana, trzyma cały czas w napięciu, choć wg mnie jest to dość lekka lektura, zwłaszcza przez te "słodko-pierdzące" wątki ;) Przez cały czas podczas czytania miałam wrażenie, że świat akcji jest bardzo słabo opisany, ale może to dlatego, że narratorką jest Katniss, która sama o świecie wie niewiele.
Nie ukrywam, że nie mogłam się oderwać od tej powieści. Od razu po lekturze zarezerwowałam bilety na film - ciekawa byłam zależności ;) Wg mnie film był równie dobry jak książka, świetna i wierna ekranizacja :)
Polecam, choć nie jest to najlepsza przeczytana książka - nawet w tym miesiącu :P Jeśli jednak weźmiecie się za ten tom, przeczytajcie także dwa kolejne, są lepsze :)
"Jest to relacja z
czterech lat, które spędziłam w buszu. Kierowana wielką miłością mego
życia, wyszłam za mąż za Lketingę, Masaja z Kenii. Tam doświadczyłam
nieba i piekła, dotarłam do granic wytrzymałości fizycznej i duchowej.
Wraz z córką Napirai wygrałyśmy największą walkę o przetrwanie. Corinne
Hofmann, urodzona w 1960r. mieszka obecnie w Szwajcarii. Biała Masajka
stała się bestsellerem i została przetłumaczona na trzynaście języków. O
dalszych losach bohaterki opowiada książka Żegnaj, Afryko."
Samą powieść czytałam z zainteresowaniem, bo bardzo intryguje mnie codzienne życie rdzennych mieszkańców Kenii.
Bardzo jednak irytowała mnie główna bohaterka - autorka. Jej niesamowita naiwność i głupota powodowała, że momentami ma się po prostu ochotę przetrzepać jej łepetynę, żeby przemówić do rozsądku... Ja rozumiem poświęcenia w imię miłości, ale nie pojmuję, że można tak zmienić swoje życie dla człowieka, którego się tak naprawdę nie zna. A Corinne właśnie tak zrobiła, gdy nagle z dnia na dzień postanowiła, że "kocha tego Masaja i już".
Styl pisania też jest średnio przyjemny, język jest wręcz prymitywny, co chwila pojawia się zwrot "z miejsca", co zaczęło mnie irytować już przy ok. 20 stronie. Ma się wrażenie, że autorka stara się pisać kwiecistym językiem, ale średnio jej to idzie.
Bardzo jednak irytowała mnie główna bohaterka - autorka. Jej niesamowita naiwność i głupota powodowała, że momentami ma się po prostu ochotę przetrzepać jej łepetynę, żeby przemówić do rozsądku... Ja rozumiem poświęcenia w imię miłości, ale nie pojmuję, że można tak zmienić swoje życie dla człowieka, którego się tak naprawdę nie zna. A Corinne właśnie tak zrobiła, gdy nagle z dnia na dzień postanowiła, że "kocha tego Masaja i już".
Styl pisania też jest średnio przyjemny, język jest wręcz prymitywny, co chwila pojawia się zwrot "z miejsca", co zaczęło mnie irytować już przy ok. 20 stronie. Ma się wrażenie, że autorka stara się pisać kwiecistym językiem, ale średnio jej to idzie.
"Kalkuta, 1932.
Ben, wychowanek sierocińca St. Patrick, skończył już 16 lat - podobnie
jak jego przyjaciele, będzie musiał opuścić dom dziecka i się
usamodzielnić. W dniu pożegnalnej imprezy poznaje swoją rówieśniczkę
Sheere i zabiera ją do Pałacu Północy na spotkanie tajnego
stowarzyszenia, które założył wraz z przyjaciółmi. Gdy dziewczyna
opowiada im tragiczną historię swojej rodziny, członkowie stowarzyszenia
postanawiają jej pomóc w odnalezieniu legendarnego domu, który pojawia
się w opowieści. Nie wiedzą, że właśnie natrafili na trop jednej z
najpotworniejszych tajemnic Kalkuty. Płonący pociąg, dworzec widmo,
ognista zjawa - to tylko niektóre elementy makabrycznej łamigłówki,
którą przyjdzie im rozwiązać… Misja, która miała być niecodzienną
przygodą, niebawem okazuje się śmiertelnie niebezpiecznym wyzwaniem."
Sam Zafon pisze o tej książce, że jest to opowieść dla młodzieży, choć
kierowana do wszystkich. No cóż, dziecku bym jej do przeczytania nie
dała, bo mogłaby spokojnie posłużyć jako scenariusz dla Hollywoodzkiego
krwawego horroru (oczywiście w wersji mocno zakrapianej krwią i
przemocą, bo choć powieść naprawdę wieje grozą, to jednak dla Hollywoodu
za mało tu krwi...). Przyznaję, że momentami powieść była wręcz
przerażająca, ale i przewidywalna... Czytało się płynnie, świetnie opisana była atmosfera Kalkuty,
ale chyba nie jestem sama w twierdzeniu, że Zafon lepiej czuje się w
Barcelonie ;) I jego czytelnik również.
"Co zaginęło, zostanie odnalezione…
Waszyngton. Harvardzki specjalista od symboliki, Robert Langdon na prośbę swego przyjaciela i mentora, Petera Solomona, ma wygłosić wykład na Kapitolu. Kiedy dociera na miejsce, okazuje się, że na wieczór nie zaplanowano żadnego odczytu, a po chwili na środku rotundy odkryte zostaje makabryczne znalezisko, niepokojąco naznaczone pięcioma tajemniczymi symbolami. Jego przesłanie jest dla Langdona oczywiste – to zaproszenie do dawno zaginionego świata skrywającego ezoteryczną mądrość.
Kiedy okazuje się, że Peter Solomon, filantrop i prominentny członek loży masońskiej, został porwany, Langdon wie, że istnieje tylko jeden sposób, by ocalić przyjaciela: przyjąć tajemnicze zaproszenie i udać się tam, gdzie zaprowadzą go zaszyfrowane wskazówki.
A poprowadzą go podziemnymi korytarzami do tajemnych komnat i świątyń ukrytych pod jednym z najpotężniejszych miast świata. Skrywa ono prastare sekrety loży masońskiej i odkrycia, których wielu wolałoby nie ujawniać. Rozpoczyna się szalona wędrówka i wyścig z czasem, bo Langdon ma zaledwie
kilka godzin na dotarcie do celu. W przeciwnym wypadku jego
przyjaciel zginie."
Mocno się tą powieścią zawiodłam. Nie trzyma w napięciu, jak inne
książki Dana Browna, nie intryguje tak jak one, nie zmusza do osobistego
sprawdzenia niektórych wątków, jak robił to "Kod Leonarda" czy "Anioły i
Demony". Ponadto momentami przypomina jeden wielki naukowo-religijny
bełkot, który dla mnie miał naprawdę znikomy sens. Spodziewałam się
czegoś znacznie lepszego - zarówno po Danie Brownie, jak i po tematyce
symboliki Waszyngtonu.
Czytałyście którąś z tych powieści? Czy Wasze wrażenie różnią się od moich?
A może zachęciłam Was do sięgnięcia po którąś? :)
I w ogóle... interesują Was takie posty? ;)
Zdjęcia i opisy pochodzą ze strony www.lubimyczytac.pl :)
Czytałam zarówno Igrzyska i Pałac Północy i oba mi się bardzo podobały :) Ale Igrzyska chyba bardziej. Natomiast Białą Masajkę oglądałam w wersji telewizyjne i tam też została przedstawiona jej naiwność. Ogólnie bohaterka irytująca i działająca pod wpływem impulsu a nie rozumu. Ale zaintrygowałaś mnie książką Nefertiti mimo, że nigdy nie ciągnęło mnie do literatury związanej zarówno ze współczesnym jak i starożytnym Egiptem :)
OdpowiedzUsuńTeż nie jestem jakąś specjalną fanką starożytnego Egiptu, ale to połknęłam jednym tchem :) Naprawdę fascynujące, zwłaszcza, że w dużej mierze oparte na faktach :)
UsuńBiała mesajka i Igrzyska już wylądowały na telefonie :) Biorę się za czytanie!
OdpowiedzUsuńMiłej lektury ;) Daj znać, czy się podobały :D
UsuńCzytałam z tych książek tylko Białą Masajkę, nie dotrwałam do końca, bo dostawałam ciśnienia z powodu braku rozumu tej Pani:) A Igrzyska śmierci i Pałac Północy bardzo mnie ciekawią:)
OdpowiedzUsuńO tak, była irytująca ;)
UsuńCzytałam Białą Masajkę. I pozostałe dwie cześci tej opowieści także. Trudno zrozumieć takie życiowe decyzje.
OdpowiedzUsuńTo prawda, to, co ona zrobiła jest dla mnie nie do pojęcia... Z jednej strony podziwiam, a z drugiej naprawdę miałam ochotę jej trzepnąć :P
UsuńFajnie jest poczytac o tym co kto poleca. Uwielbiam czytac ksiazki, przeczytalam ich dosc duzo, ale akurat te, ktore wymienilas niestety nie.
OdpowiedzUsuńOgolnie z mojej strony polecam Ci trylogie "Jeździec Miedziany"
Zerknę później, cóż to takiego :)
Usuńoglądałam film "Biała masajka" i tak samo jak Ty - miałam ochotę puknąc w głowę tą kobietę :)
OdpowiedzUsuńChyba muszę obejrzeć też film ^^
UsuńBiałą Masajkę i Igrzyska mam na swojej liście do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńTo daj później znać, jak się podobały ;)
UsuńNiedawno przeczytałam "Igrzyska śmierci" zachęcona wcześniej obejrzanym filmem. Spotkałam się z opinią, że film nie zbyt dobrze przekazał "co autorka książki miała na myśli" i dlatego też sięgnęłam po książkę. Tak mnie zafascynowała, że w tydzień przeczytałam całą trylogię Igrzysk. Bardzo mi się podobała i mogę polecić z czystym sumieniem. Książkę "Zaginiony symbol" czytałam wieki temu i nie pamiętam jej za dobrze, ale ze wszystkich znanych książek Browna tą czytało mi się najgorzej.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to film był naprawdę wiernie zekranizowany, byłam mile zaskoczona :)
UsuńRównież czytałam Igrzyska i powiem Ci, że bardzo się wkręciłąm, czasem siedziałąm po nocach i czytałam ;)
OdpowiedzUsuńHeheh, u mnie to norma, że czytam nocami, zazwyczaj kończę książkę tego samego dnia co zaczęłam ;)
Usuńno i przesadziłaś ! :) przez Ciebie jednak się skusze na te Igrzyska, bo zaczynają mi się śnić po nocach... ach... ;) mój portfel Cię nie polubił ! :D haha ;*
OdpowiedzUsuńA kto każe kupować... :P
UsuńW tamtym tygodniu przeczytałam Zaginiony symbol i w swojej recenzji zawarłam niemal identyczne spostrzeżenia. Oby jak najwięcej takich postów o książkach, pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńMiło, że nie jestem sama z moją opinią ;)
UsuńCzytałam całą serię "Igrzysk Śmierci" oraz "Pałac Północy", którego moja matka mi stanowczo zabroniła, bowiem sama przerwała lekturę w połowie. Ja jednak jestem uparta, dotrwałam do końca i, choć zdziwiona, stwierdziłam, że "Światła Września" oraz "Książę Mgły" to zdecydowany pikuś przy tych dramatycznych wydarzeniach ;)
OdpowiedzUsuńI "Światła Września" i "Książę Mgły" czekają u mnie na przeczytanie, ale po "Pałacu Północy" muszę chyba chwilkę odsapnąć od Zafona ^^ No i czekam na "Więźnia nieba"... *.*
Usuń"Światła Września" są mniej okrutne i na pewno najlepsze z całej serii podobnych dzieł Zafona ;) A "Więzień nieba" już jest, siedzi w Empiku i na mojej półeczce, przeczytany :D Ja tam wolę książki typu "Książę Mgły", który był strasznie smutny, ale podobał mi się, aczkolwiek to chyba ze względu na mój wiek wolę je od klimatu Barcelony (mam 14 lat^^). ;]
UsuńWiem, że już jest, ale nie kupuję ostatnio książek - nie mam miejsca już :D
UsuńCzekam, aż będę miała skąd pożyczyć ;)
Te "Barcelońskie" powieści są trudniejsze, więc pewnie jak za parę lat je znowu przeczytasz, odkryjesz mnóstwo aspektów, których teraz nie zauważałaś :)
Czytałam wszystkie oprócz pozycji nr.1:)
OdpowiedzUsuńZafona polecam wszystkie dzieła, zarówno te krótkie ("Książe Mgły"; "Marina") Jak i dłuższy, i trochę trudniejszy w odbiorze "Cień Wiatru".
Z "Igrzysk" również byłam zadowolona. Do kina niestety nie zdążyłam, więc czekam do sierpnia na wydanie DVD;)
"Cień Wiatru" to pierwsza i najlepsza jego książka, jaką czytałam :)
UsuńPost fajny :) Czekam na więcej. Żadnej z tych książek nie czytałam ale Zafona uwielbiam. Teraz w kolejce czeka: najnowsza jego książka Więzień Nieba. Czytałaś już może?
OdpowiedzUsuńJeszcze nie, ale czyham już, jak ją zdobyć ^^
UsuńPocieszyłaś mnie z tymi Igrzyskami ;) To znaczy pierwsza część mi się podobała, chociaż była naiwniacka. A skoro dalej będzie lepiej, to nie będę miała poczucia zmarnowanego czasu ;)
OdpowiedzUsuńZafona przeczytałam dopiero Marinę, ale bardzo spodobał mi się jego styl i język, bardzo poetycki jak na prozaika ;)
Po Browna natomiast obiecuję sobie sięgnąć, jak na razie bez skutku ;) Może kiedyś...
Zamierzasz zabrać się za pozostałe tomy "Igrzysk"? :)
UsuńZafon cudnie pisze, zwłaszcza właśnie w klimatach barcelońskich... "Marina" u mnie leży i czeka na przeczytanie :)
Pierwsza czesc igrzysk smierci pochlonelam w jedna noc, nie moglam sie oderwac :) Siedzialam i czytalam a jak sie potem balam isc z pieskami na spacer! To bylo naprawde straszne a bylam sama w domu i musialam z nimi isc :)
OdpowiedzUsuńMam pytanie odnosnie filmu, na koncu ksiazki jest ta potworna scena ze zmiechami co rozszarpuja powolutku ofiare a Katniss i Peeta wszystko slysza.
Jak to jest przedstawione w filmie? Bardzo doslownie? Sa krzki ofiary itd? Bo jesli tak to nie ide na film, od dziecinstwa nie moge takich scen ogladac. Zaczelo sie od filmu akcja pod arsenalem ktory ogladalismy w bibliotece w szkole podstawowej, od tej pory mimo ze lat minelo pewnie z 15 nie jestem w stanie ogladac zadnego filmu z torturami. Nawet filmu dla mlodziezy ;)
Szczerze powiedziawszy, nie pamiętam, bo oglądałam już jakiś czas temu...
UsuńAle wydaje mi się, że nie było to jakoś strasznie drastycznie przedstawione ;)
Ja z kolei nie lubię rzewnych scen, bo zamiast się na nich skupiać, to staram się nie rozryczeć ^^ Co innego jak jestem sama i oglądam coś na kompie - wtedy wylewam nieraz hektolitry łez :P
Placze na wszystkim co tylko mozliwe ale na szczescie (w wiekszosci wypadkow) bardzo mi to nie przeszkadza ;)
OdpowiedzUsuńChoc tu znow jeden film zapadl mi w pamiec, zielona mila, w kinie bylam z kolezanka, tam tez sa straszne sceny, tak sie rosplakalam ze stracilam kontakt z rzeczywistoscia, ludzie mnie sobie palcami pokazywali. O czym nie wiedzialam placzac w glos (szlochajac) ale potem mi moja biedna kolezanka powiedziala jak juz sie ciut uspokoilam. Wiec takich filmow tez staram sie unikac ;)
Oj, przy filmie czy książce chyba jeszcze nie zdarzyło mi się na szczęście głośno płakać ^^ W ogóle nienawidzę płakać publicznie, nawet jak oglądam coś tylko z TŻem :P
Usuńja to chyba jakaś nieczuła jestem, nigdy nie rozpłakałam się na żadnym filmie :) wzruszają mnie, oczywiście, ale jakoś tak wewnętrznie :)
Usuńno i kolejna pozytywna recenzja "igrzysk...", teraz już się nie oprę i przeczytam :) a zaniedbanego faceta i dziecko odeślę do Ciebie :P
Nie biorę odpowiedzialności za zaniedbane rodziny :P
Usuń"Pałac Północy"! kiedyś ją dorwę :)
OdpowiedzUsuńna razie skończyłam książkę "Więzień nieba", a mam za sobą oczywiście "Cień wiatru", "Grę anioła" i jeszcze "światła września" - jestem zachwycona Zafonem :) ale rzeczywiście po przeczytaniu "Świateł września", wolę klimaty Barcelony :)
A gdzie się dzieje akcja "Świateł września"?
UsuńWszystko zaczyna się w latach 30 XX wieku we Francji, później wraz z bohaterami przenosimy się do Normandii c:
UsuńTo ja zostaję w Barcelonie :P
UsuńChyba skusze się na przeczytanie którejś z tych ksiażek:)uwielbiam czytac:)Ostatnio wziełam się za Córkę Krwawych,Dziedziczkę i Królowę Ciemnosci Anne Bishop:)
OdpowiedzUsuńO, ta trylogia czeka na przeczytanie na moim Kindle'u :)
UsuńWciągające książki:)Uwielbiam fantastykę:)w mojej biblioteczce na stałe zagościła również Carrie Stephena Kinga:)Polecam książkę z czystym sumieniem:)Nie ma jak fantastyka z domieszką horroru:)
OdpowiedzUsuńNic z propozycji nie czytałam, chociaż film Biała Masajka oglądałam.
OdpowiedzUsuńObecnie czytam Intruza S.Meyer :)
Z tego zestawu znam tylko ''Białą Masajkę''. Przeczytałam z zaciekawieniem jednym tchem, ale ogólnie książka nie powala. Nie mniej lubię tego typu historie ;-)
OdpowiedzUsuńCzytałaś "Kwiat pustyni"?
Usuń