Aaaj, jak jak już dawno nie używałam typowego mydła! Już wiele lat temu przerzuciłam się na żele pod prysznic i inne tego typu cuda, dlatego w pewnym sensie przez sentyment z wielką radością przystąpiłam do testowania tego mydełka, kiedy znalazłam je na Paatal.pl :) Moja mama bardzo się zdziwiła, kiedy zobaczyła opakowanie - powiedziała "Yardley London? Jak byłam malutka to to były mydła luksusowe!" - to zaintrygowało mnie jeszcze bardziej :)
Opis producenta:
YARDLEY Lemon & Verbena mydełko do ciała z masłem shea oraz naturalnym olejkiem z cytryny.
Luksusowe mydło marki Yardley to produkt wyjątkowy.
200 letnie doświadczenie marki, a także wyselekcjonowane składniki stworzyły niezapomniane nuty zapachowe używane do wyrobu mydeł i wód perfumowanych.
Cena: 6,50zł / 120g (to cena na Paatal.pl, nie wiem, ile kosztuje normalnie)
Skład: Sodium Tallowate; Sodium Cocoate; Water (Aqua); Glycerin; Fragrance (Parfum); Cocos Nucifera (Coconut) Acid; Butyrospermum Parkii (Shea Butter) Fruit; Petrolatum; Sodium Chloride; Tetrasodium Etidronate; Sodium Silicate; Pentasodium Pentetate; Tetrasodium EDTA; Citric Acid; Talc; Yellow 11 (CI 47000); Iron Oxides (CI 77489, CI 77491, CI 77492, CI 77499); Titanium Dioxide (CI 77891)
Moja opinia:
Mydełko zapakowane jest w ładny kartonik, lubię takie "naturalne" wzory na opakowaniach, zamiast krzykliwych, kolorowych, bleh! ;) Samo mydełko ma żółty kolor, to chyba kwestia barwnika, ale i tak sprawia dzięki temu bardzo pozytywne wrażenie :) Pachnie, uwaga, niespodzianka... mydlanie! Oczywiście czuć w nim też dość mocno ziołowe nutki, choć akurat cytryny nie wyczuwam.
Przyznam szczerze, że z początku nie wiedziałam, jak zabrać się do mycia mydłem - zupełnie wyszłam z wprawy :D Po chwili jednak cała się ładnie namydliłam i już byłam w domu :P Mydełko pieni się całkiem nieźle, dobrze oczyszcza - mi niezamierzenie posłużyło także do demakijażu - przez roztargnienie wlazłam do wanny pomalowana ;) W każdym razie jako zmywacz mejk-apu też sobie poradził całkiem dobrze.
Po kąpieli skóra była miękka w dotyku, gładziutka, przyjemna, a po tygodniu używania go poczułam, że jest też już odpowiednio nawilżona. Myślę, że mydełko pozostanie na półeczce przy wannie jako zamiennik żelu, naprawdę przyjemnie jest umyć się dla odmiany kawałem tradycyjnego MYDŁA! :)
I na koniec dość obleśna fota... :P Tak na dowód, że się pieni, i że da się tym umyć ;)
Ja własnie 5 minut temu zrobiłam zamówienie na paatalu i nawet myślałam o mydle ale finalnie pomyślałam że może póki co się wstrzymam a tu widzę tak pozytywna recenzja więc może następnym razem jednak zamówię. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO prosze jakie luksusowe mydełko :) Ja też już dawno przeżuciłam sie na żele pod prysznic
OdpowiedzUsuńJa nie lubię myć się mydełkiem, bo wysusza strasznie, ale za to podobają mi się Twoje pazurki ;)
OdpowiedzUsuńTo akurat zdecydowanie nawilża, nie wysusza. ;)
OdpowiedzUsuńMydło swoją drogą, ale jakie masz śliczne pazurki :)))
OdpowiedzUsuńMydło jak mydło, ale pazurki masz piękne!
OdpowiedzUsuńGohs, Sense, dziękuję ;)
OdpowiedzUsuńja ciut nie na temat - masz kapitalne paznokcie :D a mydło z opisu brzmi fajnie, zawsze myślałam, że nie ma tak naprawdę mydeł nawilzających i że to tylko chwyt reklamowy
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam za mydłami, ale czasami po nie sięgam - taka miła odmiana jak się trafi na DOBRE mydło :)
OdpowiedzUsuńBzeltynkoo, najwyraźniej 240 lat na rynku zobowiązuje :D A na więcej pazurków zapraszam na drugiego bloga ;)
OdpowiedzUsuńBella, dokładnie, większość dzisiejszych mydeł wręcz może zaszkodzić skórze przyzwyczajonej do innych kosmetyków...
OdpowiedzUsuń