Tym balsamem rozpocznę serię recenzji kosmetyków Lirene, choć będę starała się wrzucać je tu na zmianę z innymi produktami, żebyście się nie zanudziły ;) Lirene wprowadziło niedawno na rynek dwie nowe serie - Intensywna Regeneracja i Głębokie Nawilżenie. Przez ostatnie dwa tygodnie testowałam balsam i peeling z tej pierwszej serii, więc dziś napiszę Wam trochę o balsamie :)
Opis producenta:
Balsam dzięki specjalistycznej formule lipidowej skutecznie regeneruje i odżywia skórę. Składniki formuły doskonale pielęgnują skórę zapewniając jej korzyści niezbędne dla 100% regeneracji. Formuła lipidowa z olejem brzoskwiniowym odbudowuje i wzmacnia naturalny płaszcz lipidowy skóry. Wosk z oliwek w połączeniu z alantoiną uzupełnia niedobory substancji odżywczych niwelując uczucie napięcia i szorstkości. Glucam wiąże i trwale utrzymuje wodę w naskórku przywracając jędrność i elastyczność. Gliceryna przywraca skórze miękkość, usuwając mikropęknięcia i zgrubienia. Kremowa konsystencja zapewnia przyjemne rozprowadzanie produktu i szybkie wchłanianie.
Cena: ok. 13zł / 250ml
Cena: ok. 13zł / 250ml
Skład:
Moja opinia:
Przyznam szczerze, że dla mnie to po prostu najzwyklejsze smarowidło do ciała. Nie zauważyłam jakiegoś super ekstra działania ani super ekstra wad ;) No, ale po kolei.
Podoba mi się opakowanie. Jest wykonane z czerwonego plastiku, dość grubego, ale pod światło da się zobaczyć ilość balsamu. Podoba mi się to "wyżłobienie" na górze butelki - znacznie ułatwia jej otwieranie, nawet w przypadku mokrych palców. Te bąbelki na opakowaniu kojarzą mi się cały czas z owocem granatu ;) Balsam jest dość rzadki, ale nie lejący. Zapach delikatny, kojarzy mi się z kosmetykami dla dzieci, niezbyt mi się podoba - wolę konkretne, naturalne zapachy. Balsam jest dość tłusty, ale nie wchłania się jakoś szczególnie wolno, raczej przeciętnie. Pozostawia na skórze film, ale na krótko.
Serię tę testowałam z największą ciekawością, bo właśnie taka regeneracja jest mojej skórze potrzebna, zwłaszcza na nogach, gdzie skóra, choć dość dobrze nawilżona, momentami się łuszczy, mam na niej jakieś maleńkie krosteczki i zaczerwienienia. Ten balsam pomógł mi to nieco zniwelować, choć nie do końca - problem mam nadal i nie sądzę, żeby przy dalszym stosowaniu coś się zmieniło. Muszę też przyznać, że o ile skórę miał "dość dobrze nawilżoną", to teraz spokojnie mogę usunąć to "dość" ;)
z serii głębokie nawilżanie powinnaś być bardziej zadowolona
OdpowiedzUsuńrównież testuję :)
OdpowiedzUsuńnie przepadam jakoś za tą firmą.
OdpowiedzUsuńA ja z Lirene miałam do tej pory tylko tonik i to dobre parę lat temu, wspominam go dobrze ;)
OdpowiedzUsuńNo i dobrze wiedzieć :) Czasami producenci obiecuja gwiazdke z nieba, ale dobrze,że nie jest też po prostu beznadziejny
OdpowiedzUsuńMnie firma Lirene zawiodła kika razy i nie mam do niej sentymentu,ale opakowanie przyciąga wzrok:-)
OdpowiedzUsuńA na czym się tak przejechałyście?
OdpowiedzUsuń