Coś kolorówkowo się tu zrobiło ostatnio, ale obiecuję, że kolejne recenzje będą już pielęgnacyjne ;) Dziś mam dla Was recenzję nowości od Lirene - Magic Make-up, czyli kremu, który zmienia się we fluid. Przyznam szczerze, że sama nie stosuję od jakiegoś czasu żadnych podkładów, ale wiem, jaką ciekawość wzbudził w Was ten produkt, więc przekazałam go do zrecenzowania mojej przyjaciółce Sandrze, którą mogłyście poznać jako meSS albo Seraphine. Zobaczcie, co Sandra ma do powiedzenia na jego temat :)
"Bardzo sobie ceniłam podkłady z Lirene. Używałam do tej pory kilku i nigdy żaden mnie nie zawiódł. A kiedy zostałam poproszona o sprawdzenie ich nowego "dziecka" ucieszyłam się co niemiara i nie rozstawałam się z nim przez kilka dobrych tygodni. Jakie więc moje zdanie na jego temat? Zapraszam do lektury."
Opis producenta i skład:
Gdzie i za ile: wszędzie, ok. 30zł / 30ml
Opinia Sandry:
Opinia Sandry:
Produkt otrzymujemy w czarnej tubce o objętości 30 ml. Sama formuła to biały, dosyć gęsty krem z mikrodrobinkami w kolorze właściwego podkładu. Odcień, który przypadł mi do testów to 'jasny'. I dobrze, bo z Lirene to zawsze najjaśniejsze podkłady mi pasowały. Niestety ten kolor okazał się dla mojej cery wściekle pomarańczowy. Na początku w ogóle tego nie zauważałam, po kilkunastu dniach dopiero w lustrze zobaczyłam, że wieczorem podkład odcień jest dużo ciemniejszy niż rano. Zaraz po nałożeniu skóra wygląda ładnie, o ile nie posiada się niedoskonałości, bo tych 'magiczny krem' niestety nie zakryje. Jednak wieczorem i przy dłuższym używaniu odznacza się na skórze i nie wygląda ona na rozświetloną czy wygładzoną, co obiecuje producent. Ponadto ja mam skórę mieszaną, na policzkach i czole wysuszoną, a ten produkt bardzo podkreślił mi wszystkie skórki, wręcz do tego stopnia, że koleżanka z pracy pytała, na co jestem tak uczulona, że skóra mi schodzi.
Jest jeszcze jedna cecha, która strasznie przeszkadza i odejmuje temu kremowi - trzeba bardzo uważać na dokładne rozprowadzenie podkładu, gdyż każde niedopatrzenie kończy się w jego przypadku nieestetyczną smugą, która, jak już wcześniej wspomniałam, ciemnieje z godziny na godzinę. I to wszystko generalnie byłabym mu w stanie wybaczyć, bo moja skóra nie jest idealna, może u innych mógłby się sprawdzić, jednak ja nie znoszę kiedy podkłady i produkty do twarzy nie chcą wieczorem się zmyć. A z tym miałam niezły ubaw, zwykle bowiem zmywam twarz płynem micelarnym lub żelem do twarzy. W przypadku Magic Make-Up musiałam używać jeszcze wody z mydłem i jeszcze raz żelu, aby moja skóra była w miarę czysta i nie pokryta pomarańczową mazią.
Ja niestety daję temu produktowi duże NIE, jednak znam osoby, u których on się sprawdził. Wg mnie będzie idealny dla osób o średniej karnacji bez niedoskonałości i które nie spieszą się zbytnio przy porannym makijażu. W innym wypadku warto poszukać czegoś innego. Ja natomiast pozostanę fanką poprzednich, udanych podkładów od Lirene i udam, że ten bubelek wcale nie istnieje :)
Ja niestety daję temu produktowi duże NIE, jednak znam osoby, u których on się sprawdził. Wg mnie będzie idealny dla osób o średniej karnacji bez niedoskonałości i które nie spieszą się zbytnio przy porannym makijażu. W innym wypadku warto poszukać czegoś innego. Ja natomiast pozostanę fanką poprzednich, udanych podkładów od Lirene i udam, że ten bubelek wcale nie istnieje :)
Używałyście tego dość kontrowersyjnego produktu z kategorii "Love it of hate it"? ;) Jak się u Was sprawdził?
Ja jestem ciekawa tego produktu. W rossmannie go chyba widzialam :)
OdpowiedzUsuńNie miałam i po tej opinii raczej się na niego nie skuszę. Tak jak Sandra również mam miejscami suchą skórę i aż się boję pomyśleć jak to podkreślanie suchości musi wyglądać ;)
OdpowiedzUsuńczęsto przechodzę koło tego produktu, który woła "proszę wypróbuj mnie" ale wciąż się dzielnie trzymam i zużywam domowe zapasy :)
OdpowiedzUsuńKasieńka
Pomacałam tester w sklepie, ale okazał się zdecydowanie za ciemny dla mnie. A Ty piszesz, ze jeszcze ciemnieje ... dla mnie na "nie".
OdpowiedzUsuńA to ciekawe, muszę spróbować!
OdpowiedzUsuńOdwiedź i mnie czasem ;))
mam go w zapasach, ciekawe jak się sprawdzi... kiedyś miałam coś podobego z Avonu i też był pomarańczką na twarzy :/
OdpowiedzUsuńNigdy nie używałam i nie jestem pewna, czy bym po niego sięgnęła... Zwykle wybieram najjaśniejsze i nie spodobała mi się ta wzmianka o pomarańczowym odcieniu ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja podziękuję, bo nie mam o ochoty pod koniec dnia chodzić pomarańczowa :-D Poza tym mam suchą skórę na nosie i policzkach i czuję, że byłaby z tym masakra..
OdpowiedzUsuńByłam go bardzo ciekawa, ale skoro najjaśniejszy odcień ostatecznie wygląda pomarańczowo, to sobie go odpuszczę.
OdpowiedzUsuńPodobnie zachowuje się krem CC z eveline. W tubce jest zielonkawy, a po nałożeniu na skórę brązowieje. Szkoda, że nikt mnie nie uprzedził wcześniej, to może nie poszłabym do pracy z twarzą w krowie łaty :D
OdpowiedzUsuńTa pomarańczowa twarz mnie jednak zniechęca :D
OdpowiedzUsuńNie, nie i jeszcze raz nie!!!! Sztuczny, pomarańczowy odcień, który pojawia się jekiś czas po nałożeniu jest odstraszający. Rzeczywiście zaraz po nałożeniu wydaje się OK, niby zdrowy, naturalny blask. Niestety z czasem utlenia się na okropny pomarańczowy odcień (wersja light). Zdecydowanie odradzam a Lirene sugeruję wycofanie produktu;)
OdpowiedzUsuń