Wygląda na to, że moje rzęsy zostały podbite przez tusze do rzęs L'Oreal Paris. Poprzednią maskarą się zachwycałam, o TU [KLIK], a okazuje się, że nowa maskara False Lash Wings nie jest ani trochę gorsza, ba, jest chyba nawet lepsza! Już nie będę się wahać wydać nieco więcej na tusz, zapraszam do recenzji, dowiecie się, dlaczego :)
Opis producenta:
Rzęsy niczym skrzydła motyla. Objętość od nasady aż po same końce. Rzęsy są szeroko rozpostarte, podkręcone i wydłużone w zewnętrznych kącikach.
L'Oréal Paris prezentuje nową maskarę False Lash Wings. Pod trzepotem rzęs Twoje oczy wyglądają
spektakularnie, a szeroko rozpostarte rzęsy uzupełni ich uderzająca
objętość… Twoje spojrzenie rozpościera się nieskończenie. False Lash
Wings wydobywa esencję kobiecości.
Efekt skrzydeł motyla dzięki asymetrycznemu kształtowi szczoteczki,
która wydłuża i modeluje każdą rzęsę, od kącika do kącika. Ekskluzywne
włókna otulają i powiększają rzęsy, by nadać im spektakularną objętość.
Gdzie i za ile: wszędzie, ok. 53zł / 7ml
Moja opinia:
Zacznijmy od tego, że False Lash Wings ma znacznie ładniejsze opakowanie od swojego brata Volume Million Lashes, wiadomo, że jest to kwestia względna, jednak dla mnie to jest o wiele mniej kiczowate ;) Opakowanie ma charakterystyczny kształt zwężany na końcach, spłaszczony z jednego boku. Najważniejsza jednak jest przecież szczoteczka i to ona robi tu największe "wow". Ma ona włókna silikonowe (innych moje rzęsy nie lubią) o różnej długości, dzięki czemu szczoteczka pasuje świetnie do kształtu oka i do rzęs - dłuższe włókna są po zewnętrznej stronie oka, tam gdzie i rzęsy są dłuższe. W efekcie naprawdę łatwo pomalować rzęsy tak, żeby ani jedna nie czuła się pominięta ;) Jedyną wadą jest to, że żeby pomalować drugie oko trzeba się namęczyć z trzymaniem szczoteczki w odwrotny sposób - dla wielu to pewnie nie problem, ale ja jestem przyzwyczajona, żeby oboje oczu malować tak samo, co nie sprawdza się w przypadku takich asymetrycznych szczoteczek.
Tusz na rzęsach wygląda świetnie. Jego brat, VML, robił efekt niemal sztucznych rzęs, a ten wydaje mi się jeszcze bardziej spektakularny. Wyraźnie pogrubia i wydłuża rzęsy, nie skleja ich jakoś strasznie, choć trochę się może zdarzyć, zwłaszcza, jeśli tusz jest świeży. Można się z tym jednak uporać starą szczoteczką od tuszu chociażby. Tusz ten daje naprawdę czarny kolor i nie kruszy się w ciągu dnia. Wytrzymuje także płacz bez efektu pandy, choć nieco gorzej radzi sobie z deszczem, ale czego miałabym wymagać - to nie jest wersja wodoodporna. Ważne jest także to, że w ciągu dnia nie znika z rzęs - po kilkunastu godzinach efekt na oczach jest taki sam jak chwilę po pomalowaniu.
Czy polecam? Zdecydowanie tak! Cena nie jest już dla mnie argumentem przeciw, bo jestem w stanie raz na kilka miesięcy (bo tusz jest przy okazji bardzo wydajny!) wydać 50zł na kosmetyk, którego używam codziennie.
Używałyście maskar L'Oreala, tej albo innych? Lubicie? Czego oczekujecie od tuszu do rzęs?
Ja go baaardzo polubiłam i gdy wróciłam do Wibo zobaczyłam różnicę. Pewnie będę do niego wracać :D
OdpowiedzUsuńU mnie wszystkie inne tusze poszły w odstawkę, używam tylko jego i resztek tego starego Volume Million Lashes :P
UsuńCena mnie kompletnie odstrasza... Za tą cenę mam dwa moje ulubione maskary (w promocji lub z rabatem).
OdpowiedzUsuńA co to za maskara? :)
Usuńwygladaja super, ale mam złe wspomnienia z tuszami l'oreala ;(
OdpowiedzUsuńZ jakimi i jakie wspomnienia? :>
Usuńładnie sie prezentuje :)
OdpowiedzUsuńŚmieszną ma szczoteczkę :D ja nie, nie używałam
OdpowiedzUsuńJejuniu ale super efekt :-))) Lubię spektakularne rzęsy :-)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny efekt, warto w niego zainwestować!
OdpowiedzUsuńbardzo fajny efekt na rzęsach chyba się na niego skuszę :)
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, że na rzęsach prezentuje się bardzo ładnie:)
OdpowiedzUsuńSuper przedstawiłaś ten tusz z jednym okiem pomalowanym a drugim nie, oby wszystkie blogerki wzięły z Ciebie przykład, bo na takich zdjęciach najlepiej widać efekt! :) A tusz wygląda zachęcająco, może gdy będę kupować nowy to wypróbuję ten? :)
OdpowiedzUsuńSama preferuję takie właśnie przedstawienie tuszu, więc staram się tak je pokazywać :)
UsuńEfekt faktycznie bardzo fajny :)
OdpowiedzUsuńMoim ulubieńcem od lat był lash architect 4d. Uważam go za fenomen, dopiero od niedawna testuję inne. Nie mogę narzekać na swoje rzęsy więc nie oczekuję też nie wiadomo czego ;-) Nawet delikatne podkręcenie i pogrubienie mi wystarczają :-)
OdpowiedzUsuńNie miałam go nigdy :/ ale efekt na rzęsach naprawdę mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńNie miałam go nigdy :/ ale efekt na rzęsach naprawdę mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńJa wreszcie dorwałam wersję klasyczną po kilku miesiącach podchodów :D Ale jeszcze nie miałam okazji jej testować, bo mam masę innych maskar ;)
OdpowiedzUsuńMimo, że Twoja recenzja jest zachęcająca, nie wiem, czy tyle zapłaciłabym za tusz. L'Oreal zawsze wydawał mi się za drogi, jak na zwykłą drogeryjną markę. Ale dobrze, że tusz okazał się tak dobry ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lubię takie szczoteczki...jednak cały czas jestem w trakcie poszukiwania mascary idealnej,więc może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńŚwietny efekt! Może się skuszę na ten tusz, chociaż ja też nie za bardzo umiem trzymać szczoteczkę w odwrotną stronę ;p
OdpowiedzUsuńOstatnio kupiłam go w promocji w Superpharm za 24 zł. Jeszcze czeka na testowanie, ale efekt u Ciebie jest powalający.
OdpowiedzUsuńO widzisz, czyli nie taka cena straszna, jak ją obniżają :P
UsuńNigdy nie miałam tuszu firmy Loreal, ale muszę przyznać, że efekt na zdjęciach jest fantastyczny!
OdpowiedzUsuń