Już wiecie, że uwielbiam wszelkie kąpielowe dodatki i gadżety, od płynów poprzez sole i pudry aż do wszelkich kul. Kiedy zobaczyłam jakiś czas temu nową gazetkę Biedronki, Tajemnice Urody, wiedziałam od razu, że skuszę się tylko na ową musującą kulę do kąpieli. Miałam co prawda ochotę na wersję Pomarańcz i Lawenda, ale już się na nią nie załapałam - wzięłam więc tę - Limonkę i Kawę.
Opis producenta:
żadnego nie znalazłam ;)
Cena: 3,99zł / 165g
Skład:
Moja opinia:
Widziałam na innych blogach, że większość dziewczyn jest z tych kul zadowolona. Ja niestety nie bardzo... Zacznę od tego, że przez chaos jaki zawsze panuje w Biedronkach (w każdym razie w toruńskich ;)), kule były poobijane, poobtłukiwane i popękane. Ja wybrałam taką, która wydawała się w porządku, a po rozpakowaniu i tak odłupał się spory kawałek, który od razu zamienił się w kupkę proszku - zdjęcie poniżej. Sama kula ma średnicę ok. 5cm, jest więc dość spora. Zapach przebija się lekko przez opakowanie, więc nie kupujemy w ciemno, tak jak było w przypadku pudrów do kąpieli tej firmy przy okazji poprzednich Tajemnic Urody. I trzeba przyznać, że zapach ten (po rozpakowaniu i wrzuceniu do wody również) jest całkiem ładny! Nie zidentyfikowałabym go jako limonki i kawy, ale jest orzeźwiający i przyjemny (choć kiedy używałam tej kuli mama zza drzwi do łazienki krzyknęła "Fuj, czym Ty się myjesz, że tak śmierdzi?!" - tak więc wychodzi na to, że nie wszystkim się spodoba ;)).
Po wrzuceniu do wody kula od razu zaczyna musować - nie jakoś super intensywnie, ale na pewno musuje ;) Od razy też zaczyna barwić wodę na brudno pomarańczowy kolor - muszę jednak przyznać, że nie wygląda to obleśnie ;) Zapach, który utrzymał się przez całą półgodzinną kąpiel, dość powolne musowanie (w sensie, że kula nie rozpuszcza się w ciągu minuty ;)) i barwienie wody to niestety jedyne działanie tej kuli jak dla mnie... Owszem, czuć, że woda jest "śliska", jednak na skórze nie zauważyłam najmniejszego, nawet chwilowego nawilżenia. W dodatku nie wytworzyła się żadna piana, ani odrobinki - a szkoda...
Kąpiel była aromatyczna, kolorowa i tyle. Uważam, że takie działanie, albo wręcz brak działania, nie jest warty 4zł. Są dużo lepsze, przyjemniejsze w użytkowaniu produkty do kąpieli, które kosztują mniej.
ja się na nią nie załapałam, ale w sumie dobrze
OdpowiedzUsuńJa mam inne zdanie. U mnie woda była ''śliska'' i faktycznie było czuć oleistość tej wody. Dla mnie komfort kąpieli z tą kulą był super i ja już balsamu nie potrzebowałam, bo czułam się jak po kąpieli z dodatkiem oliwki!
OdpowiedzUsuńBella, no u mnie też była "śliska", ale nic to nie dawało na samej skórze, niestety. A jaką wersję miałaś, tą samą co ja?
OdpowiedzUsuńja nie przepadam za kulami, bo lubię miec dużo pianki a kule robia taka lekko błotnistą wodę. Miałam kule z Lush i skóra po nich była tak śliska że trzeba było uwazac przy wychodzeniu z wanny :)
OdpowiedzUsuńMiałam tą samą wersję i podobne odczucia ;) A zapach bardzo mi się podobał :)
OdpowiedzUsuńA mi sie podobala :)
OdpowiedzUsuńszkoda,że nie jesteś zadowolona.. ale dobrze, że jej nie kupiłam :)
OdpowiedzUsuńSiouxie, no właśnie skóra też śliska, ale nie nawilżona, a w wannie po tej kuli można się zabić ;)
OdpowiedzUsuńRodzynko, no to witam w klubie ;)
Ja bym z chęcią wypróbowała.
OdpowiedzUsuńbosko to wyglada Orlico! :D szkoda, ze nie pielegnuje. Swoją drogą, nie wiedziałam, ze body club w chrabo dostane :P
OdpowiedzUsuńteż ją miałam i uważam z facetem moim że pachniało samą chemią i woda i my :)
OdpowiedzUsuńPocieszyłaś mnie tą recenzją, bo mi nie udało się takiej kuli dorwać.
OdpowiedzUsuńOczuchmurność, nie mylisz z Body Shop? ;)
OdpowiedzUsuńczaiłam się ostatnio na te kule :)
OdpowiedzUsuńniestety nie udało mi się już kupić tych kul w Biedronce - za późno się po nie wybrałam
OdpowiedzUsuńmam takie samo zdanie na temat tej kuli :)
OdpowiedzUsuńsuper wygląda :) chetnie bym jej spróbowała :)
OdpowiedzUsuń