Dziś coś dla osób tęskniących za recenzjami na tym blogu - wiem, że ostatnio ich mało, ale postaram się ten stan rzeczy poprawić ;) Tymczasem zapraszam do lektury recenzji paletki Rimmela, która nie do końca spełniła moje oczekiwania... Jesteście ciekawe? :)
Szczegóły od producenta:
Gdzie i za ile: wszędzie, gdzie stoi szafa Rimmela, ok. 30zł / 4,2g
Moja opinia:
Zacznijmy tradycyjnie od opakowania. To czarna kasetka z przezroczystym okienkiem z przodu, dzięki czemu dokładnie widzimy odcienie i stan cieni. Jest w całości plastikowa i niestety niezbyt trwała - moja co prawda jest nadal w jednym kawałku, ale widać, że jest delikatna i wiem, że pewnego dnia zamknięcie przejdzie do historii, już widzę na nim pęknięcia, choć nie używam paletki zbyt często.
Same cienie to cztery odcienie brązu, naprawdę ładne, w każdym razie w paletce. Świetnie do siebie pasują, mają ładne wykończenie, które określiłabym jako satynowe, poza tym są ciekawie wytłoczone "pikowanym" wzorem. Okazuje się jednak, że są też bardzo miękkie - już po pierwszym użyciu widać było brzydkie ubytki w tym tłoczeniu, a po kilku kolejnych na wierzch wyszły charakterystyczne "ziarenka" w strukturze cieni.
A jak się prezentują te piękne kolory w praktyce, poza paletką?
Wychodzi na to, że cienie są słabo napigmentowane, nawet jeśli na zdjęciach powyżej nie wyglądają tak źle. Sęk w tym, że tu były swatchowane palcami, a przy nakładaniu na powieki pędzelkiem strasznie się osypują, a przy rozcieraniu zupełnie tracą na intensywności, mimo użycia bazy. Zobaczycie to zaraz na zdjęciach. Jeśli chodzi o trwałość, nie używałam ich bez bazy, ale i na bazie nie są rewelacyjne pod tym względem, bo po 6-7 godzinach częściowo się rolują, częściowo znikają.
Zdaję sobie sprawę, że nie jestem mistrzynią makijażu, ba, wręcz przeciwnie, ale uważam, że takie paletki cieni, tj. potrójne czy poczwórne i z gotową instrukcją używania, powinny być proste, jak dla kompletnych laików. Tymczasem tutaj efekt, jaki udało mi się uzyskać (a nakładałam cienie wg instrukcji) to jedna wielka brązowa plama:
Bez szału, prawda? Może powinnam nakładać cienie mocno palcami, jak swatche, żeby kolory były intensywne i do rozpoznania... To chyba jednak nie o to chodzi... Dlatego też paletce Rimmela mówię stanowcze "Nie!" i wracam do ulubionych Sleeków ;)
Lubicie takie potrójne czy poczwórne paletki z instrukcją?
Nie przepadam za takimi paletkami bo moze i jest wybór w danej chwili ale jednak zawsze jeden odcień (przez przypadek) może zmieszać się z drugim .
OdpowiedzUsuńA na twojej powiece to samo kolor wygląda ładnie chociaż faktycznie nie widać by były to rózne cienie.
Zapraszam do mnie : http://iwillnotdieyoung.blogspot.com/
+ Prowadzę rozdanie kosmetyczne
Obserwuje, liczę na to samo :)
średnie te cienie :(
OdpowiedzUsuńMiałam je kiedyś i wykończyłam, ale jak dla mnie te brązy trochę za ciepłe
OdpowiedzUsuńkolorki są idealne dla mnie, ale skoro są słabo napiętnowane i się osypują to ja nie chce :)
OdpowiedzUsuńMam ten zestaw cieni jeszcze nie otwarty. Chyba sprezentuje go komus :-)
OdpowiedzUsuńFaktycznie słabo napigmentowane. Nie skusze się :/
OdpowiedzUsuńKolorki ładne, szkoda, że taka lipna pigmentacja :(
OdpowiedzUsuńZdecydowanie kolorki moje mam nadzieję, że są w miarę trwałe
OdpowiedzUsuńMiałam tą paletkę i nie byłam z niej zadowolona. Pigmentacja była tragiczna a na powiece wszystko się zlewało:(
OdpowiedzUsuńMasz racje, jedna wielka plama brązu .. Szkoda, w paletce kolory prezentują się przyzwoicie.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba wygląd tych paletek i na tym się kończy. Cena jest dość wysoka, bo za 12 cieni sleek płace jakieś 5-8 złotych więcej co znacznie bardziej się opłaca. Uwielbiam kosmetyki Rimmel, ale jeśli chodzi o cienie to podziękuje.
OdpowiedzUsuńMi się osobiście podoba, ponieważ bardzo lubię takie delikatne brązy ! ;)
OdpowiedzUsuńhmmm, już wiem na pewno, że po nie nie sięgnę, a planowałam..
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć. Ja też jestem większą entuzjastką sleeka bądź inglota. Chociaż sleek też ma swoje za uszami. Maty są średnio napigmentowane, satynowe w miarę ok, ale bardzo mocno się osypują.
OdpowiedzUsuńFaktycznie na oku jak jeden cień, a nie 4.
OdpowiedzUsuńNo nie powala ;)
OdpowiedzUsuńMam też tą paletkę, kupiłam w Rossmanie na promocji za około 19zł, lecz jeszcze niemiałam okazji jej przetestować.
OdpowiedzUsuńJa kupiłam mojej mamie kiedyś te cienie, ale w szarych kolorach i ona jest średnio zadowolona, te same brązy dostałam jako gratis do szminki, jednak jeszcze ich nie używałam bo podobnie jak Ty - wolę Sleeka
OdpowiedzUsuńrzeczywiście szału ta paletka nie robi;) zastanawiałam się jakiś czas temu nad nią, ale teraz po twojej recenzji na pewno jej nie kupię.
OdpowiedzUsuńtaki sam efekt można by uzyskać jednym cieniem, Rimmel nie zachwyca...
OdpowiedzUsuńJa zwykle cienie kupuję te z tańszych bo mi się nudzą i z reguły szybciej minie im termin ważności niż ja ich chociaż połowę zużyję. Ale szczerze no nie zachęcają do kupna :)
OdpowiedzUsuńSzału nie ma, ekhem, nie urywa :D Szczególnie za tą cenę...
OdpowiedzUsuńNie moje kolory, poza tym wszystkie są do siebie bardzo podobne.
OdpowiedzUsuńJa jestem na nie.
Wyglądają dość nieciekawie niestety;/
OdpowiedzUsuńW opakowaniiu to wyglądaja jeszcze w miarę, ale na powiekach to już inna bajka..
OdpowiedzUsuńKolorki całkiem ciekawe,używam podobnych z Chanel:) i jestem zachwycona
OdpowiedzUsuńNie miałam i mnie nie kusi ;)
OdpowiedzUsuńdostałam je gratis do pomadki i też nie jestem z nich zadowolona..
OdpowiedzUsuńMam ta paletkę...w połowie robienia makijażu strzelała mnie już cholera...
OdpowiedzUsuńNic nie było widać na powiece,kolory zlały się w jedno i koszmarnie osypywały;/