Dawno nie pisałam tu o niczym z Avonu :) Jak może pamiętacie, od wielu lat jestem konsultantką, ale nie jestem ślepo zapatrzona w tę firmę. Wiem, że niektórych serii czy konkretnych produktów nie ma sensu tykać, ale znam też swoje ulubione kosmetyki, które urosły u mnie do rangi hitu. Żeby na bieżąco takie hity znajdować, zamawiam czasem jakieś kosmetyki i dla siebie, choć nie zawsze okazują się tak rewelacyjne, jak miałam nadzieję. Bardzo lubię np. serię Planet Spa, zwłaszcza maseczki z tej serii. Kiedy pojawiła się nowa linia, od razu zamówiłam. I jak efekty?
Opis producenta:
Gdzie i za ile: u konsultantki Avon albo on-line, 26zł / 75ml (często w promocji, np. za 10zł)
Skład:
(do uzupełnienia)
Moja opinia:
Maseczkę otrzymujemy w różowej solidnej tubie ze złotymi zdobieniami. Nowy design serii Planet Spa ogólnie mówiąc bardzo mi się podoba, choć i do poprzedniego nie miałam żadnych zastrzeżeń. Tuba stawiana jest na zamknięciu, które stanowi praktyczny zatrzask - jest to dobre rozwiązanie, bo zawartość na bieżąco spływa w dół. Sama maseczka jest biała i bardzo gęsta. Pachnie ładnie, ale zupełnie nie jestem w stanie sprecyzować tego zapachu. Może coś pomiędzy świeżym a słodkim? Na pewno mocno kosmetyczny, nie czuję w nim nic konkretnego.
Maseczka łatwo rozprowadza się po twarzy, zostawiając intensywnie białą warstwę. W sumie jest też wydajna, bo ta warstewka powinna być dość cienka. Po kilkunastu minutach maseczka jest już odpowiednio zaschnięta i gumowata - możemy ją bez problemów zdjąć w jednym kawałku, tylko na obrzeżach twarzy mogą zostać jakieś pozostałości tam, gdzie warstwa była zbyt cienka, by ją zdjąć. A jaki efekt osiągamy po zdjęciu maseczki? Cóż, cera na pewno jest nieco odświeżona, ale prawdę mówiąc nie zauważyłam żadnych spektakularnych efektów, które byłyby widoczne gołym okiem. Przyznam, że nieco się zawiodłam, bo do tej pory maseczki z serii Planet Spa w większości mnie zachwycały, ta jest zwyczajnie przeciętna. Mimo wszystko lubię jej używać, ot tak, dla samego faktu, że "coś robię dla siebie", poza tym, co tu kryć, uwielbiam maseczki typu peel-off! ;)
Czy polecam? Nie, tej raczej nie... Za to śmiało kupujcie tę z minerałami Morza Martwego, śródziemnomorską czy turecką :) To moje ulubienice.
Lubicie maseczki Planet Spa? Jakich używałyście? :)
Turecką i błotną uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam z minerałami z morza martwego :) Za peel off raczej nie przepadam, a po Twojej recenzji już jestem pewna, że jej nie spróbuję, chyba, że jako konsultantka dostanę ją kiedyś gratis, wtedy pewnie się nie powstrzymam przed przetestowaniem ;)
OdpowiedzUsuńA u mnie czeka na wypróbowanie i ciekawe jakie ja będę miała wrażenia po zastosowaniu jej :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio używałam błotną i bardzo się z nią polubiłam :) Tej nie znam, ale już nie mam ochoty próbować ;p
OdpowiedzUsuńZawsze chciałam się skusić na nie ale nie bylam do konca przekonana :) Moze teraz sprobuje te z minerałami... kto wie :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBłotną tez uwielbiam! Turecka mnie nie zachwyciła ze względu na zapach - mi nie odpowiada. A ta zamówiłam, bo nie wiedziałam, ze jest peel-off. Ja za nimi nie przepadam i tak sobie czeka na swoja kolej...
OdpowiedzUsuńCiekawa maseczka muszę sie przyjrzeć w takim razie ;)
OdpowiedzUsuńsuper post! zapraszam do mnie, zaczynam i chciałabym by ktoś zobaczył jak się u mnie dzieje;) buziaki
OdpowiedzUsuńSerio?
UsuńTeż lubię maski tego typu, szkoda jednak że tak niewiele robi :/
OdpowiedzUsuńUwielbiam maseczkę z minerałami z Morza Martwego, ta niestety mnie również nie przekonała. Nie dość, że wysuszyła mi buzię na wiór, to jeszcze śmierdzi alkoholem nie do wytrzymania. Ale myślę, że na tłustej cerze może się lepiej sprawdzić.
OdpowiedzUsuńCiekawa maseczka, chetnie bym wyprobowala :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam też maseczkę błotną i turecką, a także tę Bali Botanica i Tajski Kwiat Lotosu, ale tę ostatnią ciężko dostać :(. Sekrety Egiptu to taki średniaczek. Nie przepadam za maseczkami peel off ale ta nie jest zła ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że trafiłam na Twoją recenzję, bo jakoś mi umknęło, że jest maseczeka typu peel-off i już miałam zamawiać. Również wielbiam tą z miernałami z Morza Martwego. Całkiem udana jest też Bali Botanica.
OdpowiedzUsuńNie lubię maseczek typu peel of.
OdpowiedzUsuńJeżeli będę mieć okazję, to ją kupie ;)
OdpowiedzUsuńja myślałam kiedyś o tej maseczce z minerałami z morza martwego, ale jest dla mnie trochę za mocna.
OdpowiedzUsuńmam i powiem tak u mnie działa fajnie ale ten zapach mnie drażni
OdpowiedzUsuńTej nie znam, ale uwielbiam tą z minerałami z Morza Martwego ;)
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam za maseczkami typu peel-off, zakupiłam za to ostatnio z Avonu Bali Botanica, bo czytałam o niej świetne opinie i muszę powiedzieć, że jest całkiem całkiem :)
OdpowiedzUsuńKiedyś się zastanawiałam nad tym którą wybrać i skończyło się w końcu na żadnej! Ale już wiem jaką kupię przy najbliższej okazji :)
OdpowiedzUsuńJa kocham mgiełki z Avon'u (?) I tu nie jestem pewna, bo zawsze mylę z Oriflame
http://borenium.blogspot.com/
Jeszcze tej nie miałam i pewnie mimo opinii zakupię ją do swojej kolekcji. Uwielbiam maseczki z tej serii. Mam wrażenie po nich, że twarz jest oczyszczona i świeża.
OdpowiedzUsuńKiedyś używałam maseczek Avonu, potem zaczęłam czytać blogi i odkryłam wiele innych :D
OdpowiedzUsuńCiekawa maseczka.
OdpowiedzUsuńMają bardzo ładne opakowanie, może rozejrzę się za tamtymi, tylko muszę poszukać konsultantki :)
OdpowiedzUsuń