Kiedy zapytałam ostatnio, co chciałybyście zobaczyć tu po makijażowej serii, większość była za słodkościami, więc oto i one - słodkości ;)
Konkretniej, na dziś mam dla Was przepis na megasłodkie muffinki-herbatniki.
Przepis wzięłam z mojej ulubionej książki, czyli "Muffiny. Małe, ale za to przepyszne". Tam określone one były jako chrupiące muffiny, w praktyce jednak ciasteczka nasiąkają i wcale nie chrupią - szkoda, bo z nadzieją na ten właśnie efekt postanowiłam je ostatnio upiec. Muffiny wychodzą przepyszne, ale słodkie i tak smakują herbatnikami, że każdy, kogo poczęstowałam, sięgał od razu po herbatę do nich - solo mogą zapchać i za słodzić, a zagryzane do herbatki są po prostu rewelacyjne :)
Przepis pierwotnie, tzn. w książce, się nieco różnił - ilością herbatników, która wg mnie była wzięta z kosmosu oraz dodatkiem likieru kokosowego - ani ja, ani moja rodzinka nie lubimy dodatku alkoholu w słodkościach, więc pominęłam. Poniżej prezentuję Wam już gotową wersję przepisu a'la Orlica - czyli już z wprowadzonymi przeze mnie zmianami.
Składniki na 12 muffinek:
- 12 papilotek
- ok. 150 g herbatników
- 250 g mąki
- 2,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- 0,5 łyżeczki sody oczyszczonej
- 1 jajko
- 125 g cukru (można dać mniej ;))
- 1 opakowanie cukru wanilinowego
- 80 ml oleju roślinnego
- 300 g maślanki
- coś do ozdoby gotowych muffin
Na początek rozdrabniamy herbatniki. Można kroić, ale dla mnie to było żmudne i nieskuteczne, więc wsypałam wszystkie do miski i potłukłam je takim drewnianym kuchennym "berłem", jeśli wiecie, co mam na myśli ;)
Z jakiegoś powodu w przepisie było aż 350 g ciastek - wyszłoby tego dużo więcej niż samego ciasta! Ta moja ilość - 150 g - była w sam raz, żeby dać się rozmieszać. Może to jednak kwestia samych ciasteczek, że jedne są cięższe, inne lżejsze, więc albo zaufajcie mi, że 150 g, albo dodawajcie stopniowo, na czuja :)
W jednej misce mieszamy składniki suche, czyli mąkę, proszek do pieczenia i sodę oczyszczoną. Do drugiej miski wbijamy jajko, rozmącamy je i dodajemy cukier, olej, cukier wanilinowy i maślankę. Jeśli jednak chcemy dodać alkoholową nutkę, dolewamy 2-3 łyżki likieru kokosowego, np. Malibu, oczywiście do składników mokrych.
Teraz dodajemy składniki mokre do suchych i mieszamy - szybko i dokładnie. Kiedy masa jest już jednolita, stopniowo dosypujemy kawałki herbatników i na bieżąco mieszamy je z ciastem.
Przekładamy masę do papilotek na blasze. Możemy do pełna, bo muffiny nie urosną zbyt dużo. Oczywiście znowu wg przepisu należy wygładzić powierzchnię muffin, ale ja nie bardzo rozumiem po co - i tak nic się nie przypali, a ciacha wygładzą się w miarę same z siebie ;)
Wkładamy blachę do piekarnika, mniej więcej na środkowym poziomie. Pieczemy muffiny przez 20-25 minut w 180*C. Ja w tym czasie minimum raz przekręcam blachę, bo mój piekarnik z jednej strony grzeje bardziej, a termoobiegowi nie ufam :P
Po wyciągnięciu blachy z piekarnika przez 5 minut zostawiamy muffinki w formie, później wyciągamy i pozwalamy ostygnąć. W tym czasie proponuję zaparzyć herbatę ;) Możemy oczywiście jakoś przystroić muffiny, zanim podamy gościom czy domownikom - ja wbiłam w muffiny po 1/3 części herbatnika i przyprószyłam cukrem pudrem. Z herbatą - naprawdę rewelacja :)
SMACZNEGO! :)
Dajcie znać, jeśli spróbujecie upiec te muffiny, jestem ciekawa, jak Wam wyjdą :)
A już niedługo postaram się pokazać Wam banalny przepis na pyszne czekoladowe ciasteczka owsiane, jesteście zainteresowane? ;)
nom nom nom wyglądają ekstra!
OdpowiedzUsuńzeżarłabym :D
OdpowiedzUsuńwszystkie czekoladowe ciastka powodują u mnie ślinotok, tak, tak, jestem ciekawa! :D
OdpowiedzUsuńA błyskawiczne ciastka znasz? ;)
PIĘKNIE WYGLĄDAJĄ :D
OdpowiedzUsuńdzolls, jakie konkretnie? :>
OdpowiedzUsuńjak ja kocham muffiny :D
OdpowiedzUsuńkolejny przepis do kolekcji :)
OdpowiedzUsuńZachęcam do wypróbowania :D
OdpowiedzUsuńomonomonom :@
OdpowiedzUsuńdostałam dziś w prezencie papilotki, więc pewnie sama niedługo zrobię jakieś muffiny ^^ kto wie, może zdecyduję się na te które zaproponowałaś, bo takich jeszcze nie robiłam :)
OdpowiedzUsuńCe, wypróbuj najpierw te jabłkowe, lepsze są :D I koniecznie pochwal się efektem :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za pichceniem więc nie powiem że je zrobie, ale..
OdpowiedzUsuńjeś uwielbiam <3 !! A Ty mi narobiłaś takiego smaku, że ... wrrr;p:)
miało być "jeść" :D
OdpowiedzUsuńk-rocka, to Ty mnie pomalujesz, a ja upiekę Ci muffinki, co Ty na to? :P
OdpowiedzUsuńHehehe wlasnie skonczyłam jesc, serio:D Tak mnie skusiło to połączenie, że wziełam się za pieczenie:) Wyszły naprawdę świetne! Aha, dałam mleko zamiast maślanki, bo nie miałam a herbatników mniej więcej tyle ile Ty i nie wyobrażam sobie jak można użyć więcej..
OdpowiedzUsuńŚwietnie smakują herbatniki w muffince:D Myślę, ze je jeszcze kiedys powtózę, także dzięki za świetny przepis:)!
Om nom nom :)
OdpowiedzUsuńBezczelnie pozwolę sobie kiedyś podprowadzić przepis :)
Kleopatre, cieszę się bardzo! :D I dobrze, że na mleku też wychodzą, bo wiadomo, częściej mleko jest w lodówce niż maślanka, a czasem nachodzi ochota na pieczenie teraz-zaraz :D
OdpowiedzUsuńRuda, masz moje błogosławieństwo ^^
Nie martw się, ja nie podkoszę przepisu...
OdpowiedzUsuńJa poproszę gotowe muffinki! xD
wyglądają świetnie :) ja nigdy jeszcze muffinów nie piekłam :P
OdpowiedzUsuńSara, to leć po kakao do sklepu i powidła do piwnicy :>
OdpowiedzUsuńDianuseeek, no coś Ty?! Czas najwyższy to zmienić :D
dzieki za super przepis, specjalnie leciałam po herbatniki dziś żeby zrobić muffinki :) sa przepyszne!
OdpowiedzUsuńAle mi smaka narobiłaś, a miałam dbać o linię ;)
OdpowiedzUsuńalmitily, i ile herbatników Ci wyszło? :>
OdpowiedzUsuń