Trzy czwarte odchudzania za mną, zarówno pod względem czasu, jaki na to przeznaczyłam, jak i przebytej drogi do celu :) Jestem z siebie dumna, choć może brzmi to kretyńsko - w końcu to dopiero półtora miesiąca odchudzania! Cóż, dla mnie to AŻ, bo nigdy tyle nie wytrzymałam i nie osiągnęłam takich efektów.
Jakich? Czytajcie dalej :)
Przez ostatnie dwa tygodnie (od poprzedniego mojego sprawozdania) nie było kolorowo z odchudzaniem. Całe dnie spędzałam na praktykach, więc miałam rozregulowany jadłospis (np. śniadanie, drugie śniadanie, trzecie śniadanie, obiad, kolacja) albo wręcz pomijałam któreś posiłki. Czasem zdarzyło mi się też zgrzeszyć - w chwili słabości zamówiłam sobie minipizzę do biura, raz też wybrałam się do chińskiej knajpki na mojego ukochanego kurczaka w cieście i w sosie chilli ;) Trafiło się też kilka mniejszych grzeszków. Poza tym, miałam znacznie mniej czasu i siły na ćwiczenia i chyba tylko ze 3-4 razy w ciągu tych dwóch tygodni poszłam na siłownię. Bałam się więc, że wyniki teraz nie będą zbyt dobre - ba, bałam się wręcz, że będzie regres, ale nic takiego się nie stało, zobaczcie same:
Jak widzicie, i centymetry i kilogramy ładnie lecą w dół :) Jestem z tego szalenie zadowolona, zwłaszcza z faktu, że z samego brzucha udało mi się zrzucić prawie 10cm obwodu! Przyznam, że znacznie bardziej cieszą mnie znikające centymetry niż kilogramy. Oczywiście lecą też nieco nie tam, gdzie trzeba, ale chyba nic na to już nie poradzę ;) Co ciekawe, wg kalkulatora zawartości tłuszczu w organizmie mam 18,5%, co jest już niby niedowagą. Cóż, na niedowagę nadal zdecydowanie nie wyglądam, traktuję więc te kalkulatory z przymrużeniem oka ;)
Do pierwszego obranego celu - 54kg - brakuje mi nadal 1,8kg. Daję sobie na to ostatnie dwa tygodnie, jakie przeznaczyłam na odchudzanie, myślę, że to wystarczy. Jednak jako, że centymetry są dla mnie ważniejsze niż kilogramy, obrałam sobie nowy cel:
To zdjęcia sprzed trzech lat, z mojej studniówki. Miałam wtedy sukienkę kupioną na ten cel, ale z założeniem, że jest tak boska, że będę mogła ją nosić także na inne okazje. Uwielbiałam ją, ale niestety długo się nią nie nacieszyłam, bo stopniowo tyłam. Najpierw wyglądałam w niej jak baleron, a później w ogóle nie byłam w stanie się w niej dopiąć... Na studniówce ważyłam 50kg - to były 4kg niedowagi, a jednak wtedy czułam się w swoim ciele najlepiej. Teraz chcę zejść do minimum dla mojego wzrostu, czyli 54kg, ale zrobię co mogę, żeby nadal gubić centymetry, bez wracania do niedowagi - siłownio, przybywam! Tak więc moim nowym celem odchudzania jest... wciśnięcie się w tą kieckę bez wyglądania jak prosię ;) Mam nadzieję, że będę Wam się tu mogła w niej pokazać za jakiś czas, bo wręcz ją kocham i serce się kraje, jak ta śliczna kieca wisi samotnie na wieszaku ;)
Zrobiłam sobie też mały motywator:
Jestem maniaczką Disney'a - tego starego, ponadczasowego Disney'a. "Mulan" jest jedną z moich ulubionych bajek i do tej sytuacji nadaje się idealnie :) Grafikę tę ustawiłam sobie jako tapetę, jako tło na FB, dodaje mi otuchy jak mam małe chwile zwątpienia - a jakże, zdarzają się i takie ;)
Pozostaje mi już tylko prosić Was o kciuki, bo jestem coraz bliżej celu! :)
Moje odchudzające się czytelniczki, a jak idzie Wam? :)
E tam, ja chciałabym ważyć tyle, co Ty przed odchudzaniem :D. 60 kg w zupełności by mi wystarczyło ;). Ale mimo wszystko trzymam kciuki za Twoje odchudzanie!
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńIle masz wzrostu? :>
Kciuki :)
OdpowiedzUsuńGratuluję i zazdroszczę wytrwałości, mimo małych potknięć :) Robisz coś wspaniałego dla siebie i obyś stała się motywacją :)
Wiem, że Twoje pomiary ciała były dokładniejsze niż jakieś tam BMI, ale dobra waga to chyba ta, przy której najlepiej się czujesz? :) Ja mam swoje optimum dla samopoczucia w okolicy 51kg, a lekarz kazał mi przytyć dla dobra gospodarki hormonalnej ;] Przytyłam... i czuję się jak prosię właśnie ;]
Zgadzam się z Tobą :) I kusi, żeby zejść poniżej tych 54kg...
UsuńMi odchudzanie nie idzie na razie wcale. A Tobie życzę powodzenia i wytrwałości :)
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńPotrzebujesz motywacji chyba :)
gratuluję wytrwałości!:D ja ogólnie jestem ze swojego wyglądu zadowolona, jedyne co mnie ciągle denerwuje to łydki, a to wcale nie takie proste żeby zgubić parę cm tylko w łydkach:d
OdpowiedzUsuńOj, wiem, przez półtora miesiąca zgubiłam z łydek ledwie centymetr ;) Ale w sumie akurat łydki to chyba najmniej otłuszczona część mojego ciała :P
UsuńPodziwiam Cię, ja zawsze szybko się zniechęcałam jak nie widziałam efektów. A w ostatnim czasie tak się zapuściłam w kwestii trzymania wagi, że aż mi wstyd. Teraz, gdy idzie zima to podejrzewam, że będzie jeszcze gorzej. Jeśli chodzi o znajomość tego co jeść, a czego nie to doszłam już chyba do perfekcji. Komuś potrafiłabym ułożyć świetną dietę, ale sama nie umiem wytrwać. A to kawa ze słodzikiem mi nie smakuje, a to mi się o 22 żąda kolacji... Chyba po prostu tak jak Ty muszę podjąć się wyzwania na blogu może łatwiej będzie mi się trzymać, bo chociaż sięgając po pączka będzie mi choć trochę głupio...
OdpowiedzUsuńU mnie też tak to wyglądało, że miałam słomiany zapał... Ostatecznie pomogła mi wizyta u dietetyka, która dała mi pewne wskazówki i porządnego kopa motywacyjnego, a dalej już radziłam sobie sama. Po dwóch tygodniach już były efekty, więc tym bardziej i zapał był :)
UsuńNo i nie powiem, te raporty na blogu to też niezła motywacja :)
To chyba wreszcie i ja muszę się porządnie zawziąć, jakoś do wszelkich innych rzeczy mam więcej cierpliwości, a do odchudzania ... ani trochę :(
UsuńJak wytrzymasz pierwsze dwa tygodnie to będzie już z górki, bo jak zobaczysz pierwsze efekty to będziesz miała kopa na więcej :)
UsuńOrlico, GRATULACJE !!! Mały ty Mulanie, nie przesadź teraz w drugą stronę. Trzymam kciuki za to, by jeszcze ten kg z hakiem zrzucić. Pamiętaj, że jak trochę poćwiczysz to przybędzie masy i 2 kg co najmniej znowu dołożysz.
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze :)
Stała obserwatorka-Natka
PS: Boje się wejść na wagę, bo przez wakacje myślę, że jestem z jakieś 1,5 kg do przodu a moja idealna waga to 53. Pora się zabrać za siebie ;)
Dzięki :) Mam właśnie nadzieję, że uda mi się te kilogramy utrzymać, tracąc centymetry, jeszcze mam sporo mięska do spalenia ;)
UsuńJa po wakacjach miałam +5kg ;)
Idziesz jak burza, gratuluję ;) Przede mną niestety jeszcze trochę drogi, ale i tak już połowa już od jakiegoś czasu za mną ;)
OdpowiedzUsuńTo trzymam za Ciebie również kciuki :)
UsuńGratuluje - super wyniki :) Ja w ciągu pierwszych 2 tygodni BR straciłam 2 kg i 16 cm ;) Za 1,5 tygodnia kolejna aktualizacja - mam nadzieję, że pójdzie równie dobrze jak w ciągu poprzednich 2 tygodni.
OdpowiedzUsuń16cm? o.O W ilu pomiarach?! Mi ubyło łącznie 17cm w miesiąc i myślałam, że to dużo! Gratuluję więc i życzę dalszych efektów ;)
Usuńsuper efekty
OdpowiedzUsuńpodziwiam i gratuluje:)!
OdpowiedzUsuńmotywacja bardzo dobra, wiem jaki to ból nie miescic sie w jakas fajna rzecz:( tak, wiec trzymam kciuki, tez bym chciała wygladac tak jak na własnej studniowce z tym, że mam strasznie rozrgulowany metabolizm i spioro tłuszczu szcegolnie na brzuchu, a własnie! może mogłąbys mi polecic jakies cwiczenia na brzuch i nogi?
Z takich ćwiczeń stacjonarnych to niewiele robię, głównie bawię się w cardio na siłowni (bieżnia, orbitrek, stepper, rower), ale jak mam ćwiczyć w domu to włączam sobie 8min ABS i 8min legs na YouTube :)
UsuńJej, świetnie Ci idzie ^^ Z takim nastawieniem wymarzony cel osiągniesz w tempie błyskawicznym :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, dziękuję :)
UsuńJa nie mam takiej motywacji jak ty o szkoda,chociaż ja na wagę nie marudzę,ale przydało by się troszkę ujędrnić ciało :)
OdpowiedzUsuńJak nie masz motywacji to i najwyraźniej potrzeby nie ma ;)
UsuńGratuluję już takich efektów :) Super Ci idzie!
OdpowiedzUsuńDziękuję! :D
UsuńBrawo! I wiesz, ja np. mam 7.8% tłuszczu w organizmie (a przynajmniej tyle miałam), więc co mam powiedzieć? :P I nie, nie dam rady przytyć, taka moja "uroda" ;)
OdpowiedzUsuńA wg jakiego kalkulatora? :D
UsuńJakaś specjalistyczna waga u znajomego, gdzie ustawia się wiek, wzrost i sama mierzy wszystkie wskaźniki ;)
UsuńUuu, bajer, nawet moja dietetyczka takiej nie miała ^^
UsuńMoim zdaniem nie wyglądałaś na tych zdjęciach studniówkowych na niedowagę, ale jak też się długo cieszyłam taką figurą (w tym wieku ;) ) i ogólnie lubię szczupłe sylwetki. Choć z drugiej strony jak o tym pomyślę to może jednak zdjęcia ciut kłamią (albo raczej dodają) bo przy moim wzroście 166 jak ważyłam 50 kg to już wyglądałam chudo. Ładnie, ale chudo ;)
OdpowiedzUsuńNo nie wyglądałam na niedowagę, wg mnie tak w sam raz ;)
UsuńOrlico! Półmetek półmetkiem, ale zdrowe nawyki warto zachować na dłużej! :) Trzymam kciuki za osiągnięcie celu
OdpowiedzUsuńWiem wiem, już teraz z automatu jem zdrowiej niż wcześniej :)
UsuńSuper wyniki, mega motywacja dla mnie;)
OdpowiedzUsuńDzięki, cieszę się bardzo :)
Usuńświetnie Ci idzie, ładnie :) a motywator jest przesłodki :) sudniówkowa kiecka to dobrze obrany cel... ja sobie kiedyś obrałam stare jeansy - i do dzisiaj w nich chodzę, ale bywało ciężko ;) wiem, że Ci się uda, lubię takie wyzwania - kształtują charakter ;)
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę, zwłaszcza, że uparta jestem i jak coś już postanowię, to nie wiem jak, ale muszę to osiągnąć ;)
Usuńgratulacje, świetnie Ci idzie! :) i trzymam kciuki, bo sukienka ze studniówki jest naprawdę warta zachodu :D
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńZa sukienką już tylko tęsknię patrzę, ale boję się na razie przymierzać :P
twoja wytrwałość jest cudowna ;)
OdpowiedzUsuńTez Kocham Mulan;)
OdpowiedzUsuńJak Ty pięknie wyglądałas na studniówce:)Sukienka świetna:)
Gratuluje takich postępów w diecie:)
Uprzejmie informuje tez że zostałaś wyróżniona na moim blogu:)
Dziękuję x3 :D
UsuńGratuluję, 6 cm w biodrach i 4 cm w udach - też tak chcę! Nie ma co, od pierwszego biorę się za jakieś ćwiczenia (chyba zacznę skakać na skakance + 8 min buns), bo jeśli chodzi o jedzenie to raczej mam dobrą dietę, tzn. nie jem słodyczy, chipsów, fastfoodów i innych świństw, tylko chude mięso, ryż, kasze, makarony, na śniadanie owsiankę.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Ciebie, aby udało Ci się zmieścić w sukienkę!
Szczerze mówiąc z doświadczenia Ci powiem, że takie "od pierwszego" to średni pomysł ;) Jeśli chcesz się za siebie wziąć, to teraz, od razu, nie ma po co odkładać :)
UsuńGratulacje ;] Postępy jak się patrzy ;]
OdpowiedzUsuńdasz radę, kochana. już naprawdę dużo osiągnęłaś. :)
OdpowiedzUsuńWiem, to naprawdę daje kopa, żeby dociągnąć to do końca :D
Usuńgratuluje! gdybym wazyla teraz tyle co Ty bylabym przeszczesliwa. szczerze mowiac 54 jest rowniez moim celem
OdpowiedzUsuńtrzymam nadal kciuki :) :*
Ale odchudzasz się? :> Jeśli tak, to na pewno też osiągniesz cel ;)
UsuńGratuluję tak wspaniałych wyników :)
OdpowiedzUsuńA jak zobaczyłam Mulan to się aż uśmiechnęłam - miałam to na kasecie VHS :)
Dziękuję :)
UsuńJa jestem taką maniaczką Disney'a, że za dzieciaka miałam ponad 20 filmów na video, teraz gromadzę te stare bajki w folderze na kompie ;) Większość z nich znam na pamięć, a piosenki śpiewam non stop ^^
Super, oby tak dalej! Kciuki nadal będę trzymać :). Ja chętnie przyjmę każdy Twój stracony kilogram, bo wszystkie chudną, a ja cholercia bym przytyć chciała, a tu ni chu chu...
OdpowiedzUsuńOK, wyślę Ci :D
UsuńMoże frytki do tego?
Chętnie! :D
Usuńgratuluję!
OdpowiedzUsuńzmotywowałaś mnie żeby poćwiczyć :D
Gratulacje :)
OdpowiedzUsuńSwoimi dietowymi wpisami zachęciłaś mnie do dietowania :P Ważę teraz w odchyłach 61-62kg, chciałabym spaść do 58 a potem docelowo 56-55. Wg BMI moja waga jest teraz w normie, 55 zresztą też w tej normie się mieści i mnie marzy się taka waga. Dlatego nie mogę się doczekać roku akademickiego i wyjazdu z domu :P Kiedy jestem w domu nie ma jak schudnąć, jeśli sobie ugotuje/kupię jakieś lżejsze jedzenie jest mi to podjadane przez rodzinkę no i zewsząd jestem kuszona dobrymi rzeczami. A jak tylko wyjadę to będę sama jeść po swojemu i znajdzie się też czas na porządną siłownię, której w mojej mieścinie brak.
Bardzo się cieszę, że motywuję Was swoją dietą :) Mieszkam z rodzinką, więc też najłatwiej nie mam... Wyjadanie moich lekkich i dietetycznych produktów było, dopóki nie wstawiłam do lodówki koszyka, do którego to wszystko załadowałam, a na lodówce wisi karteczka, że fioletowy koszyk to narzędzie tortur Dominiki i nie można go ruszać :P
UsuńGorzej z pokusami ze strony ich jedzonka, ale można się na to uodpornić :P
Z czego Ty dietujesz kobieto?
OdpowiedzUsuńWidziałam Cie na żywo więc wiem co mówię ... :)
Od tamtego czasu też zdążyło mi trochę przybyć ;)
Usuńwow, super wyniki :] gratuluję
OdpowiedzUsuńnie myślałaś o zmianie koloru włosów na takie jak na studniówce? bardzo Ci fajnie w takich ciemnych :)
Co jakiś czas farbuję je na czarno/prawie czarno farbami na 24mycia, ale chyba nie odważyłabym się pofarbować na stałe ;)
UsuńMam pytanie, Orlico - jak liczysz ten % tkanki tłuszczowej? Jest gdzieś w internecie taki kalkulator?
OdpowiedzUsuńJest - http://www.pella.pl/Kalkulatory/Glowna/Kalkulator-poziomu-tkanki-tluszczowej.html :)
Usuń