Tak jak zapowiadałam, podzielę się dziś z Wami relacją z tworzenia balsamów do ust ze składników, które ostatnio kupiłam na ZrobSobieKrem.pl :) Aktualnie z moimi balsamikami już się nie rozstaję, bo są one tak dobre, że w pełni zastąpiły mi zużytego ostatnio Carmexa. Jestem z siebie dumna z efektu ostatecznego, co z tego, że osiągnęłam go dopiero przy trzeciej próbie ;)
Oto, czego użyłam:
- wosk pszczeli biały
- wosk Candelilla
- olej avocado (tu jest inny, bo w ostatniej chwili zmieniłam zdanie)
- olejek eteryczny grejpfrutowy
- opakowania po Carmexie i jakiejś próbce z Douglasa
Teraz przyda nam się jakieś naczynie, w którym całą mieszankę będziemy tworzyć, w moim przypadku padło na filiżankę z "dzióbkiem", taką do mleka ;) Najpierw sypiemy woski - ja dałam ich dosyć mało na pierwszy rzut. Na
pewno lepiej dać więcej pszczelego, a mniej Candelilla, który jest
strasznie twardy - trudno się topi i utwardza balsam.
Teraz dolewamy oleje. Za pierwszym podejściem (niestety tym udokumentowanym na zdjęciach) dałam zdecydowanie za mało oleju avocado i musiałam dwukrotnie stapiać gotowe balsamy, bo były za twarde. Myślę, że najlepsza proporcja to 1:1 z woskami. Dodajemy też parę kropel olejki eterycznego, w moim przypadku grejpfruta, ale musimy się najpierw upewnić, czy na pewno może on być stosowany na skórę.
Pora na stopnienie składników, żeby się ujednoliciły i wymieszały, polecam kąpiel wodną. Wstawiłam moją filiżankę do głębokiego talerza i zalałam go wrzącą wodą, tak, że była dookoła filiżanki.
Nie roztapiało się błyskawicznie, dwa razy musiałam wymieniać wodę na gorącą, ale w końcu się udało:
Po uzyskaniu jednolitego płynu, szybko przelałam go do opakowań. Część mieszanki zastygła już na brzegach filiżanki, więc "zdrapałam ją" drewnianą szpatułką, roztopiłam raz jeszcze i uzupełniłam w opakowaniach. Oto, co wyszło:
W wersji ostatecznej, czyli tej składającej się z większej ilości oleju avocado, balsam ma świetną konsystencję - idealną do sztyftu, całkiem niezłą do słoiczka. Osobiście balsamy w słoiczkach używam tak, że nabieram odrobinę wierzchem paznokcia i tak nakładam na usta - nienawidzę babrać się paluchami... Przy tej konsystencji moja metoda jest najlepsza, bo palcem za dużo się nie nabierze raczej. Balsamy pachną ślicznie, choć np. moja mama, zamiast grejpfruta, czuje w nich ciasteczka ;) Po tej porcji ze zdjęć zrobiłam jeszcze kilka balsamów, już w "profesjonalnych" świeżutkich sztyftach i słoiczkach :) Zrobiłam im także ładne etykietki ze składem i prezentują się świetnie :)
Dziewczyny na FaceBookowym profilu bloga już pytały, czy zamierzam je sprzedawać - już teraz uprzedzę kolejne pytania i odpowiem - zastanawiam się nad tym ;)
Proszę o wyrozumiałość do tego tutorialu, pierwszy raz robiłam jakiś tego typu ;)
zaciekawiłaś mnie tym balsamem :D szkoda , że jestem takim strasznym leniem :P
OdpowiedzUsuńTu więcej cierpliwości niż pracy trzeba :P
Usuńoo, to łatwiejsze niż myślałam :)
OdpowiedzUsuńale jestem zbyt leniwa, żeby się w to bawić ;P
Zdecydowanie łatwa zabawa ;) najtrudniej tylko dobrać proporcje, żeby balsam miał później odpowiednią konsystencję ;)
Usuńfajna sprawa zrobić sobie taki balsam :) może kiedyś spróbuję, ale na razie czekam aż zużyję półprodukty z zsk i dopiero jak będę robić zamówienie to dorzucę do koszyka rzeczy potrzebne do balsamiku :)
OdpowiedzUsuńWoski są tanie, a oleje pewnie jakieś masz, więc to dobra inwestycja ^^
UsuńNo to do dzieła ;)
OdpowiedzUsuńps. kupiłam wczoraj olejek łopianowy z czerwoną papryką po Twojej recenzji, jestem już po pierwszym użyciu :)) mam nadzieję, że zauważę przyrost
OdpowiedzUsuńO, trzymam więc kciuki :)
Usuńgenialny pomysł! Pewnie satysfakcja ze zrobienia czegoś takiego jest nieziemska;)
OdpowiedzUsuńO tak, satysfakcja jest mega :D Zwłaszcza, że naprawdę nieźle wyszło :D
Usuńprzy kolejnym zamówieniu z tej strony zwrócę na te produkty większą uwagę, może mnie też się uda:)
OdpowiedzUsuńNa pewno się uda! Może nie od razu, ale się uda ;)
UsuńAle nie mój ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł i w sumie chyba nie takie trudne wykonanie :)
OdpowiedzUsuńWcale nie jest trudne :)
UsuńFajny pomysł! Czuję, że w najbliższej wolnej chwili spróbuje zrobić taki balsam :)
OdpowiedzUsuńJak masz składniki to nie czekaj :D
Usuńteż się chyba pokuszę na takie eksperymenty ;) najlepsze jest chyba to, że możemy wybrać dowolny zapach.
OdpowiedzUsuńNie do końca, część olejków eterycznych nie nadaje się do stosowania bezpośrednio na skórę. Trzeba się wczytać w opis.
UsuńŚwietne :) jak będę miała okazję to nakupuję składników, bo nie mam ostatnio czym maziać ust przed snem :>
OdpowiedzUsuńJa właśnie po wykończeniu Carmexu nie miałam nic dość mocnego, żeby na noc używać - teraz mam :)
Usuń...może nie zrobiłam od razu pomadki od podstaw, ale dzięki Tobie wzięłam w końcu dzisiaj złamany egzemplarz, dodałam troszkę innej dla ładniejszego zapachu i przetopiłam ją do słoiczka :)
UsuńI co, jest satysfakcja, co? :D
UsuńOj taak! :D aż bardziej chce się jej używać :D
UsuńZnam to uczucie ^^
UsuńFajne :)Jakbyś sprzedawała to ja chcę.
OdpowiedzUsuńBędę pamiętać ;)
Usuńwłaśnie zastanawiałam się nad zamówieniem produktów i zrobieniem takiego balsamu do ust .. i nie powiem Twój post co raz bardziej mnie przekonuje :D
OdpowiedzUsuńŚmiało śmiało, nie pożałujesz ;)
UsuńWow, świetne :)
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
Usuńna milion procent wypróbuję. świetna sprawa, a ja uwielbiam wszystkie samoróbki :D mogłabyś podać tylko bardziej ilości składników? :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie bardzo - jestem z tych, co nie trzymają się przepisów, wszystko dodawałam na oko ;)
UsuńZostałaś otagowana na moim blogu:
OdpowiedzUsuńhttp://wszystkoczegochcesz.blogspot.com/
Fajnie to wygląda:) Zazdroszczę Ci, ja jestem zbyt leniwa na DIY:P A szkoda bo uwielbiam takie rzeczy.
OdpowiedzUsuńEee, też jestem leń, a tu dużo roboty nie ma ;)
UsuńZdolniacha!
OdpowiedzUsuńNo ba, strrraszna :P
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńZajechało spamem...
UsuńTo nie miejsce na reklamę.
o super :D sama jeszcze nie robilam :D
OdpowiedzUsuńMoże czas najwyższy spróbować ;)
UsuńStrasznie mi sie podoba ten balsam:) teraz zastanawiam sie czy sama nie spróbowac takich eksperymentów:)
OdpowiedzUsuńDużej kasy nie trzeba w to wkładać :)
UsuńFajna sprawa, nie sądziłam, że dzięki składnikom z ZSK da się zrobić balsam do ust! Może pobawię się w to, jak zużyję moje ciągle za duże zapasy balsamów.
OdpowiedzUsuńBalsamów do ust nigdy nie jest za dużo :P
Usuńcoś czuję, że chyba sama spróbuję!
OdpowiedzUsuńmmmmm....aż usta mi spierzchły :O
OdpowiedzUsuńchce taki balsam, ale nie mam tych składników.
Często ogladam twojego bloga i fajnie że anonimowo moge komentować bo u innych lasek nie ma anonimowo a ja nie mam sowjego bloga :(
pozdrawiam miłego wieczorku
Nie mam nic przeciwko anonimowym komentatorom, dopóki nie serwują bezimiennych hejtów :D Na szczęście tacy się u mnie rzadko trafiają ;)
UsuńWłaśnie planuję zamówienie na ZSK, więc chyba zanotuję potrzebne rzeczy :D
OdpowiedzUsuńDaj znać, czy wykombinowałaś coś ciekawego ;)
Usuńooo super musze kupic woski :) robilam balsam z masla shea i jojoba ale nie mialam go czym utwardzic
OdpowiedzUsuńNo to wosk będzie w sam raz ;)
UsuńFajna sprawa zrobić sobie samej balsam do ust :-) Muszę wypróbować!
OdpowiedzUsuńBardzo fajna ;) A jak miło jest używać go przy kimś i z dumą odpowiedzieć na pytanie "Jaki to balsam?" :D
Usuńtak jak zapowiadałaś, tak zrobiłaś :) Jak wykończę mojego carmexa i masełko z yr to myślę, że też sobie takie coś zrobię. Ale kiedy to będzie... :D
OdpowiedzUsuńMasz dwa balsamy i chcesz je najpierw zużyć? Ja mam kilkanaście i używam wszystkich! :P
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńA mój blog to nie tablica reklamowa.
UsuńTakie samorobne balsamy to fajna sprawa ;) Robiłam je parę razy, ale potem starałam się jak najszybciej zużyć, bo bałam się, że się przeterminują ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że z pół roku spokojnie wytrzymają bez zepsucia się :)
Usuńale ten wosk pszczeli śmiesznie wygląda :D
OdpowiedzUsuńoby Ci dobrze służyły :)
Też nie te granulki rozbawiły :P
Usuńmoje pierwsze skojarzenie: tic taki :D
UsuńCóż, moje to "kupa ptasznika" :P
UsuńFajny pomysł ale mi się nie chcę bawić z tym:))
OdpowiedzUsuńLeeeeniuch! :P
Usuńsuper sprawa ;) a rozpuszczanie polecam w kąpieli wodnej czyli w pojemniku zanurzonym w garnku z gotującą się wodą - nie trzeba jej wtedy zmieniać ;))
OdpowiedzUsuńWiem wiem, ale nie miałam pojemnika, który wytrzymałby taką temperaturę :<
Usuńmiski z ikei plastikowe polecam albo takie metalowe miseczki lub dzbaneczki ;)))
UsuńHmm, plastik to przeżyje? :>
Usuńmój przeżył - to taki do mikrofali nie wiem z czego oni to robią :P
UsuńŁooo, nie mam chyba takich cudów :P
Usuńfajna sprawa, ale jestem za leniwa :D
OdpowiedzUsuńEee, nie wkręcaj sobie :>
Usuńmówię Ci :P
Usuńdawaj wazelinę na usta albo inną niweję :D
łiii tam, moje lepsze :P
Usuńja czasem z nudów lubię się pobawić w takie "gotowanie" czy tam "robienie" :D
OdpowiedzUsuńI co wtedy tworzysz? :D
UsuńChyba będę musiała spróbować. Uwielbiam takie cuda :).
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł, przyznam, ze zachęciłaś mnie, żeby samemu coś sobie wyczarować. Jakieś tam domowe maseczki i inne pierdółki to robiłam, ale bez poważniejszych przedsięwzięć - poszperam na wymienionej przez Ciebie stronie i może też skuszę się na jakieś DIY :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia zatem ;)
UsuńZrobiłam i jestem zachwycona :) Chyba juz nigdy nie sięgnę po sklepowy balsam. Zrobiłam dwa- jeden bezbarwny a do drugiego dodałam pigmentów i mam delikatną pomadkę :D
OdpowiedzUsuń