Dzisiaj produkt, do którego recenzji zbierałam się od daaawna i ciągle jakoś zebrać się nie mogłam. W sumie nawet nie wiem czemu, bo opinię o nim wyrobiłam sobie dość szybko. Chodzi o peeling do ciała z papają marki Fennel, której masełko już kiedyś tu opisywałam. Okazuje się, że oba produkty sprawdzają się rewelacyjnie :)
Opis producenta i skład:
Gdzie i za ile: www.fennelcos.pl/gdzie-kupic/, 29zł / 200g
Moja opinia:
Peeling dostajemy w białym plastikowym słoiku z pomarańczową zakrętką. Bok zakrętki jest prążkowany, dzięki czemu łatwo nam jest odkręcić słoik nawet mokrymi rękoma. Dostępu do peelingu broni dodatkowa aluminiowa folia, której niestety nie udało mi się zdjąć normalnie - trzeba było ją nacinać po wewnętrznej stronie rantów słoika, bo nie chciała się od nich odkleić. Wygląda to średnio estetycznie...
Pod folią widzimy za to coś, co mnie kojarzy się z masą solną w koralowym kolorze. Peeling jest zbity, ale jak nabierzemy trochę na palce okazuje się, że jest gruboziarnisty i odpowiednio suchy, żeby nie spływał z ciała. Pachnie ładnie, owocowo, chyba nie poznałabym w nim papai, ale i tak mi się podoba ;) Zapach jest średnio intensywny, na pewno nie wali po nozdrzach ;)
Ten peeling do naprawdę ostry zawodnik - na tyle ostry, że dla niektórych może nawet za bardzo. Drobinki cukru są dość duże, ale ostre, zdzierają naskórek baaardzo skutecznie. Delikatniejsza skóra może sobie z nimi nie poradzić. Ja osobiście bardzo lubię porządne zdzieraki i zastanawiam się, czy miałam kiedyś ostrzejszy? Chyba nie... Poza tym drobinki nie rozpuszczają się w wodzie tak szybko, więc możemy spokojnie wykonać porządny masaż ciała z tym peelingiem, nasze krążenie nam za to podziękuje ;)
Peeling nie jest specjalnie tłusty, nie pozostawia warstewki i nie nawilża skóry, jednak nie wymagam tego od niego - od nawilżania mam balsamy i masła do ciała. Dodam jeszcze tylko, że jest zaskakująco wydajny - słoiczek wygląda niepozornie, ale nie trzeba dużo nabrać, żeby skutecznie wypeelingować ciało :)
Czy polecam? Oj tak :) Kiedyś w przypływie gotówki sama chętnie wyposażę się w jeszcze inną wersję zapachową - bo zapachy Fennela zawsze wywoływały u mnie ślinotok ;)
Peeling dostajemy w białym plastikowym słoiku z pomarańczową zakrętką. Bok zakrętki jest prążkowany, dzięki czemu łatwo nam jest odkręcić słoik nawet mokrymi rękoma. Dostępu do peelingu broni dodatkowa aluminiowa folia, której niestety nie udało mi się zdjąć normalnie - trzeba było ją nacinać po wewnętrznej stronie rantów słoika, bo nie chciała się od nich odkleić. Wygląda to średnio estetycznie...
Pod folią widzimy za to coś, co mnie kojarzy się z masą solną w koralowym kolorze. Peeling jest zbity, ale jak nabierzemy trochę na palce okazuje się, że jest gruboziarnisty i odpowiednio suchy, żeby nie spływał z ciała. Pachnie ładnie, owocowo, chyba nie poznałabym w nim papai, ale i tak mi się podoba ;) Zapach jest średnio intensywny, na pewno nie wali po nozdrzach ;)
Ten peeling do naprawdę ostry zawodnik - na tyle ostry, że dla niektórych może nawet za bardzo. Drobinki cukru są dość duże, ale ostre, zdzierają naskórek baaardzo skutecznie. Delikatniejsza skóra może sobie z nimi nie poradzić. Ja osobiście bardzo lubię porządne zdzieraki i zastanawiam się, czy miałam kiedyś ostrzejszy? Chyba nie... Poza tym drobinki nie rozpuszczają się w wodzie tak szybko, więc możemy spokojnie wykonać porządny masaż ciała z tym peelingiem, nasze krążenie nam za to podziękuje ;)
Peeling nie jest specjalnie tłusty, nie pozostawia warstewki i nie nawilża skóry, jednak nie wymagam tego od niego - od nawilżania mam balsamy i masła do ciała. Dodam jeszcze tylko, że jest zaskakująco wydajny - słoiczek wygląda niepozornie, ale nie trzeba dużo nabrać, żeby skutecznie wypeelingować ciało :)
Czy polecam? Oj tak :) Kiedyś w przypływie gotówki sama chętnie wyposażę się w jeszcze inną wersję zapachową - bo zapachy Fennela zawsze wywoływały u mnie ślinotok ;)
Powiem szczerze, że czuję się skuszona :)
OdpowiedzUsuńJeśli tak, to daj znać, jak Ci się podoba na Tobie ;)
UsuńZrobiłaś mi "smaka na niego";)
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie :P
UsuńTeż lubię ostrrre peelingi, ale chyba zacznę bawić się we własnej roboty peelingi :)
OdpowiedzUsuńMasz pomysł na jakiś konkretny? :)
UsuńDla ostrych zawodników zawsze jestem na TAK, ten peeling to znów coś dla mnie
OdpowiedzUsuńWidzę, że mój blog nie służy Twojemu portfelowi ;)
Usuńciekawi nie jego zapach :))
OdpowiedzUsuńNie rzuca na kolana, ale jest przyjemny :)
UsuńZ Fennel nie miałam jeszcze niczego, bo w sumie chyba nawet nie spotkałam ich w żadnej drogerii ;) Nie wiesz czy są gdzieś stacjonarnie dostępne? Bo kusisz :P
OdpowiedzUsuńNie, stacjonarnie chyba nie ma... Ale są dostępne w coraz większej ilości sklepów internetowych :)
UsuńBuuuu. Ostatnio nie kupuję przez internet, więc nic z tego nie będzie...
UsuńNo to pozostaje czekać, aż zagoszczą w sklepach stacjonarnych ;)
Usuńchyba mnie skusiłaś :P
OdpowiedzUsuńZadanie wykonane ;)
UsuńPeeling prezentuje się interesująco, choć osobiście wolę delikatniejsze zdzieraki :-)
OdpowiedzUsuńDelikatniejsze to już nie zdzieraki :P
UsuńCzuję się skuszona :D
OdpowiedzUsuńI słusznie ;)
UsuńChyba nie spotkałam się jeszcze z tą firmą... a szkoda. :)
OdpowiedzUsuńTo dlatego, że w sumie na razie mało ich w sklepach ;)
UsuńTaki mocny to chyba jednak nie dla mnie. Lubię te średniaki ;)
OdpowiedzUsuńNo myślę, że nie wszystkim będzie pasować ta ostrość...
UsuńLubię mocne peelingi, chyba spodobałaby mi się też jego konsystencja :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, M
Nie dowiesz się na pewno, póki nie sprawdzisz ;)
UsuńTakie zdzieraki to ja lubię! Ale też poczekam na przypływ gotówki :D
OdpowiedzUsuńZaczyna mnie coraz bardziej zastanawiać to "też" w naszych wymianach komentarzy :P
UsuńHaha. W tym przypadku to wytłumaczalne - biedne studentki z nas, ot co! :D
UsuńJa dodatkowo studentka ciułająca na terenówkę :P
UsuńSzalona! Mnie się marzy "tylko" Audi A3 albo ostatnio urzekła mnie Alfa Romeo Giulietta :D Ale nie zbieram, czekam aż samo przyjdzie :D
UsuńObawiam się, że miałam na myśli obowiązkowe ćwiczenia terenowe ze studiów :P
UsuńAhahahahahahahahahahahaha. A wiesz że przeszło mi to przez myśl?:D Ale wyszło mi, że na ćwiczenia terenowe nie musisz odkładać pieniędzy :D
UsuńNiestety muszę, w tym roku wyjazd jest krótki, ale kosztowny :(
UsuńA to chamstwo! Ja już od 2 miesięcy zbieram się z załatwieniem praktyk i cosik mi nie idzie :P
UsuńAle masz już odbębnione i papierkową robotę trzeba załatwić czy szukasz miejsca do praktyk? :>
UsuńSzuuuukam właśnie... I szukam w dodatku czegoś ciekawego stąd tyle problemów :P
UsuńZnam ten ból ;) Jaka branża?
UsuńŻywieniowa ;) Dlatego boję się, że wyląduję w jakim przedszkolu obierając ziemniaki przez miesiąc...
UsuńNo to trzymam kciuki za znalezienie ciekawego miejsca, jakaś knajpka? :)
UsuńNo właśnie chyba niekoniecznie... Myślę nad czymś bardziej technicznym. Związanym np. z projektowaniem gastronomicznym. To by mnie chyba korciło. Problem jest tylko taki, że nie mam jeszcze żadnych podstaw teoretycznych do tego...
UsuńTo tym bardziej trzymam kciuki ;)
UsuńLubię mocne zdzieraczki :D
OdpowiedzUsuńMasz ulubiony? :)
Usuńcena troszke powala jak za peeling, ale dobry peeling wart jest swojej ceny :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, w obu przypadkach ;) Nie jest to kwota, którą wydaję bez mrugnięcia okiem...
Usuńtrochę za wysoka cena, zwłaszcza, że najlepsze peelingi i tak pochodzą z kuchni. ;)
OdpowiedzUsuńNie wszystkim i nie zawsze chce się kręcić coś swojego ;)
Usuńchyba nachodzi mnie ochota na zakup jakiegoś peelingu...zewsząd kuszą, Ty również. A ja tylko żel i szczota'
OdpowiedzUsuńO właśnie właśnie - jaka szczota? :D
UsuńKusi mnie ta ostrość :)
OdpowiedzUsuń