Blogowe czytelniczki mają to do siebie, że lubią czytać negatywne recenzje. Raz, że pomogą one uniknąć złego zakupu w przyszłości, a dwa, że można się trochę "ponabijać" z kiepskiego produktu. Dziś więc mam dla Was właśnie taką recenzję. Chodzi o tusz Virtual - Mission Extension. Cóż, jak dla niestety mission failed...
Opis producenta:
Misja do spełnienia? Maksymalne wydłużenie! Mascara Mission Extension
dzięki wąskiej i twardszej szczoteczce idealnie dociera do każdej rzęsy
i precyzyjnie rozprowadza tusz bez tworzenia grudek. Kombinacja oleju z nasion jojoba oraz wosku japońskiego
otula rzęsy warstwą ochronną, zapewniając trwałość i elastyczność.
Kosmetyk może być stosowany przez właścicielki oczu wrażliwych i szkieł
kontaktowych. Zawarty w produkcie Carbon Black zapewnia spojrzeniu magnetyzującą głębię i spektakularną czerń.
Gdzie i za ile: na stoiskach Virtual albo np. na Inermis.pl, ok. 14zł
Moja opinia:
Opakowanie tuszu jest metalicznie połyskujące i fioletowe z żółtymi elementami. Nie jest może tandetne, ale z elegancją również się raczej nie kojarzy... Ot, mascara dla nastolatek czy młodych kobiet ogólnie. Szczoteczka jest z włosia - wiecie pewnie, że takich nie lubię, więc tusz miał u mnie niskie noty, zanim zaczęłam go używać. Zdecydowanie bardziej wygodne są dla mnie szczoteczki silikonowe. Ta jest... cóż, po prostu normalna, bez udziwnień z kształtem czy ułożeniem włosia. Jest dość gęsta i faktycznie twarda.
Na rzęsach nie sprawdza się niestety w ogóle. W tym zakresie ma tylko jedną zaletę - kolor to faktycznie głęboka czerń, szkoda, że i tak tego nie widać... Tusz z założenia ma być wydłużający - zgoda. Moje rzęsy są długie, ale rzadkie i cienkie. Niestety efekt, jaki na nich daje jest... żaden. Kiedy pomalowałam jedno oko, siostra nie mogła rozpoznać które. Nawet dwie warstwy tuszu dają tak naturalny efekt, że właściwie go nie widać, zobaczcie same na zdjęciu poniżej.
Z trwałością jest średnio - nie osypuje się, ale znika po paru godzinach zupełnie, wtedy nawet te szczątki podkreślenia rzęs odchodzą w niepamięć. Wspomnę jeszcze, że przy nakładaniu drugiej warstwy tuszu rzęsy mogą się mocno posklejać, warto mieć szczoteczkę czy grzebyk do ich rozczesania pod ręką.
Niestety tego tuszu polecić Wam nie mogę, choć kto wie - może na krótkich, ale grubych rzęsach by się sprawdził? Mogę tak sobie gdybać, ale to nie zmienia faktu, że dla mnie nawet kiepściutki Secret Trick tej samej marki okazał się lepszy od tego...
Używałyście tuszy Virtual? Których? Jak się sprawdziły?
Ładne opakowanie,ale wolę szczoteczki silikonowe;)
OdpowiedzUsuńJa też, te w ogóle się u mnie nie sprawdzają.
Usuńhaha...jak zobaczylam zdjecie rzęs, przewinelam strone nizej z nadzieja na zdjecie pomalowanych...a tu okazuje sie ze to sa zdjecia juz po uzyciu!no masakra...myslalam ze wcale nie ma na nich tuszu:)
OdpowiedzUsuńMake-up no make-up :P
UsuńOpakowanie mi się podoba, szczoteczki z włosia lubię, więc gdyby nie tak tragiczny efekt, polubiła bym się z tym tuszem :D
OdpowiedzUsuńObawiam się, że to efekt jest właśnie najważniejszy :P
Usuńefekt jest beznadziejny!
OdpowiedzUsuńzazdroszczę braku cieni pod oczami :)
Cienie są, nie ma tak dobrze ;)
UsuńSłabiutki, nie miałam nigdy tuszy tej firmy i raczej mieć nie będę ;)
OdpowiedzUsuńJak dotąd na dobry nie trafiłam, więc może to i lepiej :P
UsuńRzeczywiście efekt bardzo mizerny. U mnie by się nie sprawdził ten tusz, bo mam krótkie i proste rzęsy.
OdpowiedzUsuńMoże chociaż by wydłużył...
UsuńO Boziu, chyba bym się załamała, gdyby jakiś tusz dał u mnie taki efekt. Słabizna...
OdpowiedzUsuńEee, bez przesady z tym załamaniem, w szufladce czeka kilka lepszych tuszy :P
Usuńfaktycznie, efekt jest kiepski. a szkoda.
OdpowiedzUsuńCóż poradzić ;)
UsuńNie miałam żadnego tuszu Virtual i widzę, że się nie skusze:)
OdpowiedzUsuńNo te dwa ostatnie to niewypały, niestety.
UsuńJa też nie będę na niego zwracać uwagi. Jaki znikomy efekt.
OdpowiedzUsuńZwracaj - żeby przypadkiem niechcący nie kupić :P
UsuńEfekt jak po hennie?
OdpowiedzUsuń~M
Fakt, porównywalny...
Usuńnie lubię takich szczoteczek z włosia
OdpowiedzUsuńJa też, moje rzęsy również :P
Usuńsłaby ..
OdpowiedzUsuńJednym słowem ;)
UsuńSzczoteczka nie dla mnie;/
OdpowiedzUsuńCzemu? Też wolisz silikonowe?
Usuńno kiepsko sobie dał rade, choć szczoteczka wygląda całkiem fajnie
OdpowiedzUsuńDla mnie tak zwyczajnie, jak w tysiącu innych tuszy (tuszów?) ;)
UsuńDobrze, że mało kosztuje- jak ktoś kupi to nie będzie, aż takiego żalu ;)
OdpowiedzUsuńZa tę kasę i tak można kupić lepszy tusz ;P
UsuńMiałam ich różowy tusz i podobał mi sie, ale tego dziada nie tknę :P
OdpowiedzUsuńRóżowy? Kojarzysz nazwę?
Usuńja za to lubię klasyczne szczoteczki, choć efekt tej maskary jest rzeczywiście delikatniutki bardzo ;)
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od rzęs, na moich marnych silikonowe są najlepsze :)
UsuńFakt na oczętach nie wygląda korzystnie :)
OdpowiedzUsuńTo ładnie powiedziane :P
UsuńZ tej firmy nie miałam fajnych maskar.
OdpowiedzUsuńW sensie trafiłaś na same "niefajne" czy nie miałaś w ogóle? ;)
UsuńNie miałam żadnej maskary z tej firmy ale może to i dobrze :) chociaż przyznaję, że ja właśnie uwielbiam takie szczoteczki jak ta powyżej :)
OdpowiedzUsuńNo to może u Ciebie by się sprawdziła, kto wie ;)
UsuńO kurcze rzeczywiście efekt żaden! Ale szczoteczka fajnie wygląda :D
OdpowiedzUsuńJaki tam żaden, toż to super hiper extra mission extension :P
Usuń