Wiecie już, że jestem maniaczką mazideł do ust - zarówno pielęgnujących, jak i kolorowych.
Wiecie też, że uwielbiam herbatę, w każdym wydaniu.
Mogłyście też zauważyć, że lubię motywy vintage.
Dlatego więc kiedy zobaczyłam gdzieś w necie balsam do ust Technic z serii Vintage, o zapachu mrożonej herbaty, w ślicznej puszeczce, moje oczka po prostu zalśniły i włączył mi się tryb "CHCĘ!" ;) Chciałam no i mam, niestety jestem nieco zawiedziona... Dlaczego? Poczytajcie.
Opis producenta i skład:
Gdzie i za ile: kosmetykomania.pl, 9zł / 15g
Moja opinia:
Tym, co na pewno mnie nie zawiodło, jest opakowanie. To śliczna puszeczka z obrazkiem w stylu vintage, bardzo przyjemnie wyglądająca - aż się uśmiecham, gdy na nią patrzę :) Otwiera się łatwo, ale nie otworzy się sama w torebce, więc pod tym względem jest naprawdę super. Jest średnich rozmiarów, może mniej poręczna niż mały sztyft, ale na pewno zmieści się do kieszeni, jeśli nie mamy nic przeciwko słoiczkowym mazidłom do używania "w ruchu". Ja osobiście mazidła w tej formie wolę używać w domowym zaciszu, a moim w miarę higienicznym patentem na nie jest nabieranie ich wierzchem paznokcia.
Pierwszym zawodem w tym balsamie był zapach. W ogóle nie kojarzy się z niczym herbacianym, bardziej z jakimiś chemicznymi landrynkami, nic ciekawego... Drugi zawód to konsystencja - bardzo zbita i twarda. Średnio wygodnie nakłada się na usta, bo trzeba go wręcz w nie wgniatać, choć po chwili mięknie pod wpływem ciepła.
Najważniejszą rzeczą jest działanie, ale i tu nie mamy fajerwerków... Nawilżenie jest średnie, a dodatkowo mam wrażenie, że balsam zapycha skórę w okolicach ust - pewnie to wina parafiny na pierwszym miejscu w składzie... Dalej jest wosk pszczeli, który uwielbiam w mazidłach do ust, ale na pierwszym miejscu!
Na ustach jest raczej niewidoczny, może co najwyżej dawać lekki połysk, jak właściwie każdy balsam.
Jako weteranka w kwestii balsamów do ust piszę wprost - trzymajcie się od niego z daleka! Jest masa znacznie lepszych mazideł w podobnych cenach...
Miałyście już jakieś produkty Technic? A może próbowałyście balsamów z tej serii?
Od razu uprzedzam, że z kontaktem ze mną dziś będzie ciężko (łącznie z odpisywaniem na komentarze), bo cały dzień spędzam w pociągu / w Warszawie / z Ewalucją / na warsztatach makijażu Under Twenty (oczywiście będzie relacja :)) / znowu w pociągu :) Obym nie zamarzła na dworcu, czekając w nocy na powrotny pociąg ;)
Faktycznie nic specjalnego, a do tego nie lubię mazideł w puszeczkach, słoiczkach itp. :) Miłej zabawy w Wawce, trzymam kciuki za pociągi :D
OdpowiedzUsuńDałam radę :P Dzięki :)
UsuńOjj nic specjalnego. Ale za samo opakowanie wielki plus :)
OdpowiedzUsuńChociaż coś ;)
UsuńOpakowanie ma urocze :)
OdpowiedzUsuńja przywiązałam się już do masełek z Nivea i na razie w zupełności mi wystarczają :D
OdpowiedzUsuńO tak, masełka Nivea to klasa sama dla siebie :D
Usuńopaowanie jest przeurocze, jednak skład mnie odrzuca, tylko wosk pszczeli mi się w nim podoba. po zużyciu wykorzystalabbym opakowanie do zrobienia samemu balsamu do usta :D
OdpowiedzUsuńI chyba tak zrobię, choć bez zużywania :P
Usuńinna sprawa że long island ice tea z "ice tea" nie ma absolutnie nic wspólnego..bo to mocny, alkoholowy drink ;)
OdpowiedzUsuńWiem wiem, ale z "iced tea" i tak przynajmniej powinno mieć coś wspólnego :P
Usuńbiorąc pod uwagę skład drinka mógłby co najwyżej pachnieć Colą :D
UsuńO widzisz, wychodzi na jaw moja nieznajomość sztuki barmańskiej :P Ale colą też za cholerę nie pachnie :P
UsuńSzkoda, że się nie sprawdził, bo opakowanie bardzo na plus, lubię takie grafiki :)
OdpowiedzUsuńCzyli jakiś niespecjalny :)
OdpowiedzUsuńty powinnaś już mieć bana na te nawilzajace produkty do ust :D baw się dobrze!
OdpowiedzUsuńCiemuuu? :(
Usuńbo ci się zepsują zanim zużyjesz ;)
UsuńŁiii tam, one są do używania, a nie do zużywania ;)
Usuńnie miałam i po Twojej recenzji już raczej nie kupię. :(
OdpowiedzUsuńopakowanie ma urocze , szkoda że z resztą tak nijak :) nie zamarznij tam ;)
OdpowiedzUsuńNawet gdyby był marny, ale pachniał tą herbatą to bym się na niego skusiła, ale tak to...klapa :(
OdpowiedzUsuńJa byłam podobnie zawiedziona zawartością w pin-upowej puszeczce z balsamem w7- jednak szybko wyskrobałam środek i włożyłam tam czekoladowe jajeczko z oriflame dzięki czemu mam fajny produkt w fajnym opakowaniu :) Czy obrazek na tej puszeczce jest naklejany czy nadrukowany?
OdpowiedzUsuńNadrukowany :)
Usuńsłodko się prezentuje :) też lubię mazidła do ust ale bardziej te pielęgnacyjne :)
OdpowiedzUsuń