Czas chyba na wykończenie mojej małej kolekcji lakierów Kobo - Colour Trends - zostały mi trzy, które dziś zamierzam Wam pokazać. Z góry jednak przepraszam za jakość swatchy - ważne, że kolor widać, prawdaaa? ;)
To ostatnie dotąd niepokazywane kolory, więc zostały dość losowe, niepowiązane ze sobą kolorystycznie. Mogę jednak napisać Wam, co łączy całą serię. Przede wszystkim jest to dobre krycie, w wielu przypadkach wystarczy już jedna warstwa. Po drugie - pędzelki są dość pospolite, ale wygodne, o okrągłym przekroju, o średniej długości. Nie można też narzekać na trwałość - ok. 3 dni na moich miękkich paznokciach, na których mało co trzyma się dłużej.
Lakiery z serii Colour Trends kosztują 9,99zł w Drogeriach Natura.
To teraz parę słów o poszczególnych kolorach:
Nowy Jork to kolor, który określiłabym jako buraczkowy. Kryje przy dwóch warstwach, ma żelowe wykończenie, więc tak czy siak będzie nieco prześwitywał. Jego zaletą jest za to bardzo gładka powierzchnia - tutaj jest bez topa, a na moich bruzdowatych paznokciach oznacz to naprawdę ładny połysk :) Zmywa się bez problemu, choć trochę może barwić skórki.
Sztokholm w ogóle nie kojarzy mi się ze Sztokholmem ;) To morska zieleń, całkiem ładna. Ma kremowe wykończenie, kryje przy dwóch warstwach, ale ma jedną ważną wadę - mocno bąbelkuje na paznokciach. Tutaj to widać, ale druga ręka była znacznie gorsza pod tym względem. Przy zmywaniu jest gładko - nic nie odbarwia, nic nie brudzi, jest szybko i sprawnie.
Miami z kolei z Miami kojarzy mi się bardzo :) To jasny, wręcz nieco neonowy błękit o kremowym wykończeniu, bardzo letni kolor. Kryje najlepiej z tej trójki, bo już jedna warstwa mogłaby wystarczyć, ale dla pewności dałam dwie warstwy do zdjęć. Niestety także ma kluczową wadę - niesamowicie wżera się w płytkę paznokcia! Bez bazy miałam go na paznokciach dwa dni - po zmyciu paznokcie wyglądały wręcz trupio. Z bazą nie było potem znacznie lepiej.
No, lakiery obcykane! ;) Mam jeszcze bazę i topa z tej serii, za jakiś czas także je zrecenzuję.
Na razie wracam do mojego zdziadziałego światka i lakierów nudziaków, różów itd. ;)
A może byłybyście zainteresowane postem o moich ulubionych lakierach? :)
błękicik śliczny ;)
OdpowiedzUsuńMiami bardzo mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńTen Miami jest genialny! :)
OdpowiedzUsuńMiami dał mi ostro po oczach, śliczny odcień. Buraczek też niczego sobie :)
OdpowiedzUsuńMiami jest śliczny, chyba na niego zapoluję przy najbliższej wizycie w Naturze :).
OdpowiedzUsuńMiami jest najlepszy <3
OdpowiedzUsuńTen ostatni jest piękny <3
OdpowiedzUsuńNY bardzo ładny:)
OdpowiedzUsuńświetne intensywne kolory! błękit mega <3 sama muszę na wiosnę się zaopatrzyć w jakiś podobny odcień :) ale jak na razie aura zimowa powróciła, więc mogę spokojnie kompletować dalej swoją listę wiosennych 'must have' :)
OdpowiedzUsuńNY fajny, ale Miami jest fantastyczny! :D za to Sztokholm ze względu na to że jest zielenią nie podoba mi się w ogóle ;)
OdpowiedzUsuńDwa pierwsze podobają mi się ;)
OdpowiedzUsuńMiami <3
OdpowiedzUsuńMiami przepiękny :)
OdpowiedzUsuńTa zieleń jest piękna :) Ostatnio mam fazę na taki kolor ;)
OdpowiedzUsuńJeej, Miami jest śliczny. Chętnie poczytam o twoich ulubionych lakierach :)
OdpowiedzUsuńMiami jest śliczny :)
OdpowiedzUsuńniebieski jest śliczny ♥
OdpowiedzUsuńChyba tylko w przypadku Miami udało się wiernie odzwierciedlić urok miasta. Ten buraczkowy odcień, notabene piękny, kompletnie nie kojarzy mi się z Nowym Jorkiem;) Aczkolwiek po takie kolory sięgam najchętniej:)
OdpowiedzUsuńStockholm jest the best :D
OdpowiedzUsuńMiami <3
OdpowiedzUsuńMoże byłbym zainteresowany postem o Twoich ulubionych lakierach :P
Byle szybko
Ta śliweczka wygląda ślicznie:)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet :)
OdpowiedzUsuńDżemkujemy! :D
UsuńMiami będzie mój :D
OdpowiedzUsuństockholm chyba mi najbardziej podchodzi:) ostatnio z zieleniami mam po drodze - właśnie nakładam Coloramę z Mybelline o numerku 652 - fajna wojskowa zieleń :)
OdpowiedzUsuńMiami mnie kusi :) Jestem fanką wszelkich błękitów i turkusów :D
OdpowiedzUsuńNY jest zdecydowanie moim kolorem, a tak nawiasem nie miałam nigdy przyjemności z lakierami KOBO :)
OdpowiedzUsuńMiami wygląda najlepiej. Choć wg mnie te kolory nie powalają.
OdpowiedzUsuńMiami wygląda świetnie :)
OdpowiedzUsuńAle świetne :D
OdpowiedzUsuńWpadnij na mojego bloga jeśli będziesz miała ochotę :)