To chyba ostatni wpis powstający "na dziko" - jutro wracam do domu, choć wcale się z tego powodu nie cieszę, wręcz przeciwnie - cudnie mi się mieszka z Ukochanym, nawet, jeśli muszę robić za jego osobistą pielęgniarkę - pisałam Wam na blogowym fejsie, że odniósł poważną kontuzję...
W każdym razie dzisiejszy post dotyczyć będzie bardzo ciekawego kosmetyku - różo-bronzera Africa marki W7. Pewnie go kojarzycie, bo jest bardzo charakterystyczny :)
Opis producenta i skład:
Gdzie i za ile: kosmetykomania.pl, 15,50zł / 8g
Moja opinia:
Bardzo charakterystycznym elementem tego produktu jest jego opakowanie. To sztywny tekturowy kartonik z centkowanym motywem w kształcie Afryki. Stanowczo nie nadaje się do noszenia w luźnej kosmetyczce czy torebce, bo otwiera się go bardzo łatwo, zdejmując po prostu wierzchnią część - jak pudełko prezentowe ;) Nie ma żadnego zabezpieczenia, więc łatwo może otworzyć się samo. Po zdjęciu wieczka widzimy najpierw pędzelek. Wydaje mi się dość tandetny i bałam się go użyć - włosie ma średnio twarde, ale dla mnie jednak się nie nadaje, wolę używać własnego sprawdzonego pędzla - kształt tego też mnie nie przekonuje. Pędzelek zabezpieczony jest folią. Wyjmujemy go i widzimy właściwy kosmetyk - sprasowany puder w iskrzących kolorach brązu i różu, ułożonych w panterkowy wzór. Kryje go dodatkowa warstwa folii ochronnej.
Puder jest dość miękki, ale nie sypie się za bardzo. Wystarczy lekko musnąć pędzlem jego powierzchnię, żeby nabrać odpowiednią ilość pudru i nałożyć na twarz. Efekt, jaki z jego pomocą osiągamy, bardzo mi się spodobał - jest to cieplejsza wersja bronzera, bardzo odświeżająca wygląd twarzy, dodająca pewnego uroku. Iskrzy się, ale w ładny sposób - nie mamy tutaj tandetnych drobinek, ale ładne delikatne rozświetlenie. Nie migruje na szczęście po twarzy, chyba że same niechcący rozetrzemy dłonią ;) Znika mniej więcej po upływie 8 godzin, nie zostawia plam czy smug, po prostu z czasem się "wypala".
Myślę, że na stałe zagości w mojej kosmetyczce - po raz kolejny spodobało mi się połączenie bronzera i różu. Jeśli również takie lubicie, mogę polecić puder W7, ale lepiej miejcie własny pędzel ;)
Używacie różo-bronzerów, różów czy bronzerów? ;) A może niczego albo wszystkiego po trochu? ;)
mam mało tego typu produktów...teraz...bo nie zawsze tak było, po ostatnim pozbyciu sie nadwyzki jakoś tak mi teraz...pusto...polecasz? hmmm a może by tak...;) knuję:) może będzie w promocji;)
OdpowiedzUsuńW sumie i tak jest wg mnie zaskakująco tani :)
UsuńJa używam tylko różu, jakoś nie trafiłam jeszcze na bronzer który by na mnie ładnie wyglądał :P Oglądałam ostatnio ten kosmetyk w sklepie internetowym i się nad nim zastanawiam.
OdpowiedzUsuńU mnie odwrotnie - w każdym różu czuję się strasznie :D Ale połączenie brązu i różu już mi bardzo pasuje :)
Usuńśliczny jest ten panterkowy wzór
OdpowiedzUsuńNie jestem jego fanką, ale tutaj jest jak znalazł :)
UsuńNa obecną chwile dysponuje tylko różem, bo bronzer idealny nadal jest w fazie poszukiwania :P W sumie fajne takie połączenie
OdpowiedzUsuńA szukasz matowego czy z drobinkami?
UsuńMatowego :)
Usuńdaje piękny efekt, te drobinki takie piękne ♥
OdpowiedzUsuńNawet mi się podoba, a normalnie nie lubię rozświetlenia :)
UsuńZastanawiałam się czy kupić tą błyskotkę ;) czy bronzer Honolulu. Padło na bronzer, bo mieniący się bronzer mam, i używam dość rzadko. Za to mat praktycznie na co dzień,
OdpowiedzUsuńŚwietnie to wygląda na Twoim policzku... i tak sobie myślę że jako cień do powiek tez mógłby się nadać ;)
Jako cień w takich kolorach wolę sprawdzony Golden Rose od Kobo :)
UsuńPiękny efekt :)
OdpowiedzUsuńja zbytnio nie lubię róży, więc czaję się na Honolulu:) tylko nie wiem czy warto...
Honolulu też mi się podoba, może kiedyś się skuszę :) Choć mam już idealny matowy bronzer ;)
Usuńbardzo ładny- daje taki delikatny efekt :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie ta delikatność mnie urzekła ;)
Usuńmam go od niedawna i bardzo się z nim polubiłam :) Karolina
OdpowiedzUsuńWitam w klubie :)
UsuńOż Tym na dzisiaj miałam zaplanowaną jego recenzję :P
OdpowiedzUsuńKurde, wychodzi na to, że ostatnio codziennie kradnę ludziom notki :P
Usuńja uwielbiam róż bourjois rose ambre. idealnie delikatny :D
OdpowiedzUsuń"Czyste" róże nie są dla mnie ;)
Usuńbardzo go lubię;)
OdpowiedzUsuńWitam w klubie :)
Usuńjak dla mnie za dużo rozświetla, za mało brązowi :P
OdpowiedzUsuńna święta dostałam ideał jeśli chodzi o taki mix, paskowy różo-bronzer-rozświetlacz od Essence SunClub nr 1, zdecydowanie polecam
O, nawet nie wiedziałam, że Essence też ma taką hybrydę :)
Usuńi to nawet w dwóch odcieniach! dla blondynek i brunetek ;) w dodatku kosmetyk pachnie lekko czekoladą ;) czego chcieć więcej? ;)
UsuńMniam! :D Można je jeszcze normalnie dostać w drogeriach?
UsuńCałkiem fajnie się prezentuje!;)
OdpowiedzUsuńDla mnie lepiej niż "całkiem fajnie" :P
UsuńPrezentuje się świetnie. :) Osobiście nie posiadam różo-bronzerów, wszystko mam osobno, ale ten kusi. ;P
OdpowiedzUsuńZawsze można mieszać już na policzku :P Byle z umiarem :P
UsuńLubię takie gadżety, prędzej czy później wpadnie w moje łapy :)
OdpowiedzUsuńW tym przypadku polecam prędzej ;)
Usuńostatnio kusi mnie by kupić jakiś produkt marki W7, ale myślałam raczej o duo prześwietlacza z bronzerem :)
OdpowiedzUsuńA widziałaś w Rossmannie ich balsamy do ust w ślicznych metalowych kasetkach? :D
UsuńOpakowania i pędzel bardzo podobne do Benefita :) Ja pierwszy raz widzę ten bronzer i na samym wstępie mnie zauroczył :)
OdpowiedzUsuńBenefita nie kojarzę, ale skoro ten zauroczył to pozostaje mi odesłać Cię na zakupy na Kosmetykomanię :P
UsuńMiałam ten różo-bronzer , nawet był fajny ale ostatecznie oddałam mojej siostrze.
OdpowiedzUsuńJA uwielbiam zarówno bronzery jak i róże, ich kolekcja rośnie u mnie całkiem szybko.
Coś Ci w nim nie pasowało czy po prostu masz coś lepszego? :)
UsuńOj nie dla mnie. W połączeniu z moją tłustą cerą wyglądałabym koszmarnie ;D
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałam, większość rozświetlaczy to u mnie tragedia, ale ten jest OK :)
UsuńJak go dostałam to nie byłam przekonana, ale bardzo się z nim polubiłam:)
OdpowiedzUsuńJa tak samo, miałam mocno sceptyczne podejście na początku ;)
UsuńJa zakochałam się w matowym bronzerze z Face Form'a Sleek'a. Po prostu ideał. :)
OdpowiedzUsuńMatowy ideał też mam, Joko Marrakesz :D
UsuńWidziałam, że wiele osób zostawia sobie ten pędzelek, gdy bronzer sięgnie dna. Ja wolę używać sprawdzonych pędzli.Aplikatory dołączane do kosmetyków mogłyby dla mnie nie istnieć.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o podkreślanie kości policzkowych, to na co dzień używam różu. Często łączę go z rozświetlaczem, czasami dokładam bronzer. Nigdy nie nakładam samego bronzera.
Dla mnie też w większości te dołączone aplikatory są zupełnie zbędne... Wyjątkiem są gąbeczki w pudrach kompaktowych, są w sam raz do podręcznej kosmetyczki :)
UsuńNie mam obecnie żadnego róż-bronzera, a to bardzo fajny typ produktu, bo wystarczy nałożyć tylko jego :)))
OdpowiedzUsuńDokładnie :) Dobrze mieć taki mix w kosmetyczce :)
Usuńuwielbiam ten produkt :)
OdpowiedzUsuńJa jestem za różami, ale jeszcze nie znalazłam takiego, który by mi w 100% odpowiadał :( wszystkie tak szybko znikają z twarzy... jeśli ten utrzymuje się do 8h to może kiedyś zostanie moim ulubieńcem ;)
OdpowiedzUsuńWarto wypróbować, zwłaszcza, że wcale drogi nie jest :)
Usuń