Przyszła wreszcie pora na ostatni kosmetyk mineralny marki LaRosa w moim stadku - tak tak, to bronzer został na sam koniec. Jest to kolejny produkt, co do którego mam mocno mieszane uczucia... Dlaczego? Cóż, poczytajcie, może pomożecie mi zdecydować, czy go lubię :P
Opis producenta i skład:
Gdzie i za ile: futurosa.net, 30zł / 4,5g
Moja opinia:
Jak wcześniej opisywane produkty LaRosa, tak i ten zamknięty jest w plastikowym słoiczku ze srebrnym wieczkiem. Wewnątrz kryje się przeuroczy puszek, który wywołuje uśmiech na twarzy, choć jest zupełnie bezużyteczny - nie wyobrażam sobie nakładania nim bronzera na twarz. Plusem jest tylko to, że zapobiega wydostawaniu się zbyt dużej ilości produktu - bo pod tym puszkiem kryje się zaklejona folią plastikowa warstwa z dziureczkami, przez które dozuje się złocisty pyłek.
Wybrałam bronzer o wdzięcznej nazwie Sun of Paris - przeznaczony jest on dla osób o jasnej i średniej karnacji. Normalnie jestem bladziochem, więc uznałam, że będzie w sam raz. Bronzer ma odcień złotawo-rdzawy, piękny sam w sobie.
Okazuje się jednak, że bronzer ten składa się przede wszystkim z lśniących drobinek - złotych i miedzianych. Kiedy byłam blada, jak zwykle, dawał dziwny efekt, bo choć przyciemniał nieco kości policzkowe, to te drobinki wyglądały dziwacznie. Teraz opaliłam się na twarzy, a więc nałożony bronzer na moją już nie tak bladą cerę wygląda, jakby był samymi drobinkami - niemal w ogóle nie przyciemnia, a drobinki mienią się mocno. Najlepiej byłoby pewnie użyć go inny, ciemniejszy i matowy bronzer, ale po co tyle zachodu? Zwłaszcza, że nie jestem fanką takich drobinek, nawet latem. Na zdjęciu obok macie próbkę tego, jak mocno błyszczy się skóra z tym bronzerem - powiększcie sobie zdjęcie, jeśli trzeba - a poniżej, jak wygląda ten bronzer w kontekście całej (prawie ;)) twarzy. Dodam jeszcze, że drobinki właściwie dosyć szybko znikają z twarzy (w każdym razie znaczna ich część), a pozostaje jedynie ten ledwo widoczny złotawy kolor na skórze.
I co myślicie o tym bronzerze? Takie drobinki pasowałyby Wam na lato?
Wygląda jak typowy rozświetlacz i jakoś szału nie robi ;P nie kusi mnie niczym...
OdpowiedzUsuńA mi się kojarzy z brokacikiem z bazarku :P
UsuńSzkoda że tak nabrokatowany jakoś do mnie nie przemawia..
OdpowiedzUsuńNo to jesteśmy dwie...
Usuńnooooo szalu ni ma :) jakbym chciala takiego rozswietlenia to uzylabym rozswietlacza..proste :P
OdpowiedzUsuńOtóż to ;)
UsuńZbyt brokatowy, to nie jest to co Tygryski lubią najbardziej ;/
OdpowiedzUsuńAni Orlice ;)
UsuńŁadny efekt na Twojej buzi, ale u mnie już by się nie sprawdził...
OdpowiedzUsuńCzemu?
Usuńwygląda świetnie :)
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem... :P
Usuńz daleka tak :D ale z bliska.. sama nie wiem.
UsuńZa dużo brokatu jak dla mnie:)
OdpowiedzUsuńPuszek uroczy,opakowanie ładne,kolorek też no ale tak właśnie mam skojarzenia z takimi bazarowymi tanimi bronzerami co dają efekt wpadnięcia w brokatową zamieć;)
Pięknie powiedziane :P
UsuńDzisiaj mam chyba wenę na takie pisanie;))
UsuńŚmiało śmiało :P
UsuńPo pierwsze za błyszczący, a po drugie bardziej rozświetlacz niż bronzer :D Nie podoba mi się :D
OdpowiedzUsuńPiąteczka ;)
UsuńHmm, zastawiałam się nad nim ale jak dla mnie to za dużo drobinek :)
OdpowiedzUsuńWidzisz, pomogłam Ci zaoszczędzić kasę ;)
Usuńa ja chyba jednak jak będę przy kasie, to kupię sobie ten z Joko! :D
OdpowiedzUsuńBardzo dobra decyzja ;)
Usuń