Na wstępie już przyznam, że byłam baaardzo ciekawa tego produktu - ze wszystkich firm kosmetycznych, to właśnie w Dr Irenie Eris pokładałam największe nadzieje w kwestii stworzenia prawdziwego kremu BB. Nigdy nie używałam tych azjatyckich, ale liczyłam, że nie będzie takiej potrzeby, skoro Eriska wzięła BB na tapetę. Prawdę mówiąc, zawiodłam się, ale jednocześnie produkt mi się spodobał. Zamotane? Poczytajcie recenzję ;)
Opis producenta:
Gdzie i za ile: np. sklep.eris.pl, 75zł / 50ml
Skład:
Moja opinia:
Zacznę od tego, że krem dostępny jest w dwóch wersjach kolorystycznych, ja mam tę jaśniejszą, więc 01 light beige. Nie jest ona może idealna dla bladziochów - jeszcze miesiąc temu, gdy ją dostałam i pierwszy raz użyłam, była dla mnie za ciemna, teraz, gdy się nieco opaliłam, jest już w sam raz.
Krem kupujemy zamknięty w kartoniku, w którym znajdziemy ładnie zabezpieczoną tubkę, która wygląda naprawdę elegancko i drogo - jak wszystkie produkty Dr Ireny Eris. Tubka jest stojąca, dzięki czemu nie ma problemów z wydobyciem kosmetyku, aczkolwiek średnio mi pasuje odkręcane zamknięcie - w tym przypadku wolałabym zatrzask, choć nie jest to dla mnie rażąca wada. W tubce kryje się krem - dość rzadki, przypominający konsystencją zwykły krem, choć w cielistym kolorze. Pachnie bardzo ładnie - powiedziałabym, że kwiatowo, ale nie umiem zinterpretować tego zapachu - może inna posiadaczka tego kremu mi pomoże?
A jak z działaniem? Cóż, producent obiecuje "nawilżenie, odżywienie, rozświetlenie, ochronę i koloryzację" - to ostatnie określenie średnio pasuje do kontekstu, co? ;) Niemniej, trzy albo i nawet cztery z tych pięciu obietnic spełnia. Po posmarowaniu cera nabiera ładnego zdrowego kolorytu, jest przede wszystkim wyrównana - krem może nie kryje mocno, ale na pewno dość, żeby poprawić gładkość cery. Występuje tu też ładne rozświetlenie - krem zawiera mikroskopijne drobinki, które odbijają światło, ale nie ma to nic wspólnego z efektem "Edwarda na słońcu" ;) Rozświetlenie jest bardzo subtelne, podoba się nawet mnie, choć nie jestem fanką tego efektu. Niestety muszę dodać, że krótko po posmarowaniu cera zaczyna się niemiłosiernie błyszczeć - moja jest mieszana. Niezbędne jest użycie pudru, w dodatku co jakiś czas i w sporej ilości. Jest to chyba jedyna poważniejsza wada tego produktu, ale nieźle dająca mi się we znaki. Po dłuższym używaniu stwierdzam też, że cera stała się ładnie nawilżona - choć nie jestem pewna, czy to zasługa właśnie tego kremu.
Podsumowując... Czy nawilża? Prawdopodobnie. Czy odżywia? Nie zauważyłam. Czy rozświetla? Jak najbardziej. Czy chroni? Tak, ma SPF 20. Czy koloryzuje? Tak, subtelnie. Czy jest to prawdziwy krem BB? Trudno mi powiedzieć. Od kremu BB oczekiwałabym prawdziwych cudów, podczas gdy krem Dr Ireny Eris jest tylko... albo aż... dobrym kremem tonującym.
Wybaczcie brak zdjęcia na twarzy, ale jestem w trakcie "najazdu indian" i niekoniecznie chciałabym się w takim stanie prezentować światu :P
Jaka jest Wasza opinia na temat kremów BB? Próbowałyście tych azjatyckich? A może któryś z tych nowości, które pojawiły się na naszym rynku? Chętnie poczytam, co Wy o tym myślicie...
ja jestem zdania, że prawdziwe kremy bb to chyba tylko te azjatyckie, sporo firm zauważyło furorę jaką robią i właśnie pod szyldem kremów bb próbują sprzedawać nic innego jak kremy tonujące :) Eriski co prawda nie próbowałam, ale skusiłam się na sporo tańszy polski "krem bb" - czyli 5w1 z Bielendy i mimo, że koło kremu bb on nie stał, to go pokochałam :) tylko po co nazywać coś kremem bb jeśli nim nie jest?:)
OdpowiedzUsuńA my, biedne nieświadome Europejki, nawet nie bardzo wiemy, czego miałybyśmy się spodziewać po prawdziwych kremach BB ;)
UsuńZ doświadczenia powiem, że Erisowemu BB nic nie brakuje do azjatyckiego :)
UsuńO, dobrze wiedzieć :)
UsuńPiszesz o błyszczeniu po aplikacji tego kremu, u mnie dokładnie taki sam efekt był po BB Garniera. No po prostu błyszczałam się jak psu wiadomo co :P Dobrze, że miałam próbkę a nie pełnowymiarowy produkt :/
OdpowiedzUsuńJa wiem jak co! :D
Usuńjak psu obroża :D
UsuńDoookładnie! :D
UsuńSłyszałam dużo dobrego o BB od Bielendy wlasnie. Tutaj czytając o BB od Eris, jakoś się nie zachwyciłam, chociaż na skórze wygląda w miarę ładnie.
OdpowiedzUsuńA do mnie jeszcze w ogóle nie dotarła wieść, że Bielenda TEŻ ma już BB ;)
UsuńUżywam BB od Skin79. Okazjonalnie, bo czasami wyglądam w nim rewelacyjnie a czasami nie robi NIC. Mieszane mam uczucia jeśli chodzi o te produkty, nie chce mi się szukać idealnego ;)
OdpowiedzUsuńA jakiegoś polskiego używałaś?
UsuńNie, nic z PL nie uzywałam i chyba nic mnie nie skusi.
UsuńNo w sumie jakbym miała oryginalny azjatycki to też bym pewnie nie patrzyła nawet na polskie :D
Usuńja jestem ciekawa tylko tego naszego lokalnego kremu BB o Eris, chętnie porównałabym go z azjatyckimi, których używam i jestem zachwycona. Jednak jego cena mnie odstrasza...
OdpowiedzUsuńNo cena nieco drastyczna...
Usuńteż szykuję jego recenzje:-)Zgadzam się z tobą,że jest to dobry krem tonujący,tylko taki sam efekt można uzyskac,kupujac krem w granicach 15zł;-)
OdpowiedzUsuńJaki tańszy a podobnej jakości znasz? :)
Usuńja boję się go oceniać... bo mam jasną cerę... pewnie byłabym trochę nieobiektywna... mogli by dodać jeszcze jeden kolor jasny...jaśniejszy
Usuńnie żałuję bo go dostałam, sama na pewno bym się nie odważyła kupić
I jest za ciemny dla Ciebie? Bo u mnie pod tym względem jest w miarę OK teraz, a też jestem bladzioch.
Usuńja sobie obiecalam ze nie kupie innego kremu z oznaczeniem BB niz azjatyckiego i koniec kropka.
OdpowiedzUsuńMoże i słusznie... ;)
Usuńja mam ochotę na ten Bielendowy, mam Garniera i jest średniawy
OdpowiedzUsuńO Garnierze to w sumie nic dobrego nie słyszałam...
Usuńjak prawie każdy "polski BB" jest to zwykły krem tonujący.
OdpowiedzUsuńPrawie? A jaki jest bliższy prawdziwemu BB?
Usuńnie wiem, nie testowałam wszystkich ale na pewno Garnier odpada! Bielanda raczej też koło kremów BB nie leżała. Teraz czekam na Maybelline, bo ostatnio zamówiłam sobie darmową próbkę, także dam znać, ale nie oczekuję od niego wiele :)
UsuńTrudno oczekiwać właściwie... ;)
Usuńdokładnie .. w Polsce chyba nie trafi się dobry krem BB, chociaż możeee ;D
UsuńTrzeba mieć nadzieję! ;)
Usuńdokładnie ;D
Usuńostatnio jest wysyp kremów BB ze nie można się połapać który jest lepszy.To świecenie się skóry po tym kremie skutecznie odstrasza takie osoby jak ja z mieszana cera i tendencją do świecenia się:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie właśnie, ja czasem nawet bez kremu czy podkładu świecę się strasznie, więc unikam takich cudów zwykle.
Usuńmnie jakoś nie przekonują te nie-azjatyckie kremy BB ;)
OdpowiedzUsuńA miałaś do czynienia z jakimś azjatyckim?
Usuńwłaśnie jeszcze nie, ciągle mi z nimi nie po drodze :D
UsuńHehe, to jak u mnie...
UsuńJa zazwyczaj unikam kosmetyków, po których świeci mi się cała twarz. Nie używałam żadnego kremu BB.
OdpowiedzUsuńTeż staram się unikać, ale czasem błyszczy mi się przy wszystkim, a czasem w ogóle ;)
UsuńJa chętnie bym wypróbowała jakiś azjatycki bb :)
OdpowiedzUsuńJa też... Kiedyś miałam próbkę, ale to takie wypróbowanie...
UsuńTrochę drogo jak na krem tonujący. Ja mam BB Garniera, twarz się po nim świeci, mimo, że normalnie nie mam problemu ze świeceniem. No i jeszcze podczas rozprowadzania potrafi zrobić smugi.
OdpowiedzUsuńAle mam już zakupiony krem tonujący Pharmaceris, ciekawe, czy będzie podobny do tego BB Vitaceric :)
Daj znać, co z tym Pharmaceris :)
Usuńpragne go :(
OdpowiedzUsuńMogę odsprzedać :P
UsuńI to jest właśnie problem - kremy tonujące/mieszanki kremów z fluidem są przez nieazjatyckie firmy reklamowane jako BB i wciska się je konsumentom jako takie. Z doświadczenie mogę Ci powiedzieć, że jeszcze nie spotkałam się z zachodnim BB, który by chociaż w małym stopniu przypominał azjatycki BB.
OdpowiedzUsuńA czym w praktyce azjatyckie są lepsze?
Usuńm.in. mimo podanego odcienia dopasowują się do koloru skóry - co u zachodnich wersji w ogóle nie wchodzi w rachubę; azjatyckie kontrolują wydzielanie sebum, po zachodnich świecę się jak.... wiadomo co ;)
UsuńTo tak dwa przykłady na szybko.
Brzmi super... Może kiedyś się tak uda w Europie :P
UsuńPo cichy na to liczę :)
UsuńDaj znać jak coś wypatrzysz ;)
UsuńCiekawy produkt, ale trochę drogi, przynajmniej jak na moją kieszeń. Za 80 zł wolałabym chyba Lioele a nie Irenę Eris.
OdpowiedzUsuńLioele to azjatycki BB? :>
Usuńanoo.. Lioele to koreańska marka :)
UsuńCoś mi świta :D
Usuń80 zl za blyszczacy krem tonujacy :/
OdpowiedzUsuńNie podoba mi sie on wcale, za ten wsciekly polysk, niedobry dla mojej tlustej cery, kolor jak widze typowo erisowy, czyli za ciemny i jak wnosze po zdjeciu wogole sie nie probuje dopasowac kolorystycznie tylko pozostaje taka pomaranczowa warstwa na skorze.
U mnie glownym problemem przy zakupie podkladu jest zbyt ciemny kolor, przez co, paradoksalnie, wszystko jest prostsze, poniewaz mam o wieeeele mniejszy wybor ;)
Marze sobie w zwiazku z tym o jakims prawdziwym jasniutkim bb kremie i kiedys na pewno kupie :)
Rozumiem, że mówisz o azjatyckim? ;)
UsuńTak :)
OdpowiedzUsuńCene drastyczna, ale bardzo mocno myślę nad zakupem. Dostałam od saurii odlewkę i jestem zachwycona.
OdpowiedzUsuńO, dobrze, że Tobie się tak spodobał :)
Usuń