czwartek, 19 lipca 2012

Dr Irena Eris VitaCeric - Multifunkcyjny krem witalizujący BB

Na wstępie już przyznam, że byłam baaardzo ciekawa tego produktu - ze wszystkich firm kosmetycznych, to właśnie w Dr Irenie Eris pokładałam największe nadzieje w kwestii stworzenia prawdziwego kremu BB. Nigdy nie używałam tych azjatyckich, ale liczyłam, że nie będzie takiej potrzeby, skoro Eriska wzięła BB na tapetę. Prawdę mówiąc, zawiodłam się, ale jednocześnie produkt mi się spodobał. Zamotane? Poczytajcie recenzję ;)
   
  
Opis producenta:
   
Gdzie i za ile: np. sklep.eris.pl, 75zł / 50ml
  
Skład:
   
Moja opinia:
Zacznę od tego, że krem dostępny jest w dwóch wersjach kolorystycznych, ja mam tę jaśniejszą, więc 01 light beige. Nie jest ona może idealna dla bladziochów - jeszcze miesiąc temu, gdy ją dostałam i pierwszy raz użyłam, była dla mnie za ciemna, teraz, gdy się nieco opaliłam, jest już w sam raz.
Krem kupujemy zamknięty w kartoniku, w którym znajdziemy ładnie zabezpieczoną tubkę, która wygląda naprawdę elegancko i drogo - jak wszystkie produkty Dr Ireny Eris. Tubka jest stojąca, dzięki czemu nie ma problemów z wydobyciem kosmetyku, aczkolwiek średnio mi pasuje odkręcane zamknięcie - w tym przypadku wolałabym zatrzask, choć nie jest to dla mnie rażąca wada. W tubce kryje się krem - dość rzadki, przypominający konsystencją zwykły krem, choć w cielistym kolorze. Pachnie bardzo ładnie - powiedziałabym, że kwiatowo, ale nie umiem zinterpretować tego zapachu - może inna posiadaczka tego kremu mi pomoże?
  
  
A jak z działaniem? Cóż, producent obiecuje "nawilżenie, odżywienie, rozświetlenie, ochronę i koloryzację" - to ostatnie określenie średnio pasuje do kontekstu, co? ;) Niemniej, trzy albo i nawet cztery z tych pięciu obietnic spełnia. Po posmarowaniu cera nabiera ładnego zdrowego kolorytu, jest przede wszystkim wyrównana - krem może nie kryje mocno, ale na pewno dość, żeby poprawić gładkość cery. Występuje tu też ładne rozświetlenie - krem zawiera mikroskopijne drobinki, które odbijają światło, ale nie ma to nic wspólnego z efektem "Edwarda na słońcu" ;) Rozświetlenie jest bardzo subtelne, podoba się nawet mnie, choć nie jestem fanką tego efektu. Niestety muszę dodać, że krótko po posmarowaniu cera zaczyna się niemiłosiernie błyszczeć - moja jest mieszana. Niezbędne jest użycie pudru, w dodatku co jakiś czas i w sporej ilości. Jest to chyba jedyna poważniejsza wada tego produktu, ale nieźle dająca mi się we znaki. Po dłuższym używaniu stwierdzam też, że cera stała się ładnie nawilżona - choć nie jestem pewna, czy to zasługa właśnie tego kremu.
Podsumowując... Czy nawilża? Prawdopodobnie. Czy odżywia? Nie zauważyłam. Czy rozświetla? Jak najbardziej. Czy chroni? Tak, ma SPF 20. Czy koloryzuje? Tak, subtelnie. Czy jest to prawdziwy krem BB? Trudno mi powiedzieć. Od kremu BB oczekiwałabym prawdziwych cudów, podczas gdy krem Dr Ireny Eris jest tylko... albo aż... dobrym kremem tonującym. 
   
  
Wybaczcie brak zdjęcia na twarzy, ale jestem w trakcie "najazdu indian" i niekoniecznie chciałabym się w takim stanie prezentować światu :P
  
Jaka jest Wasza opinia na temat kremów BB? Próbowałyście tych azjatyckich? A może któryś z tych nowości, które pojawiły się na naszym rynku? Chętnie poczytam, co Wy o tym myślicie...

60 komentarzy:

  1. ja jestem zdania, że prawdziwe kremy bb to chyba tylko te azjatyckie, sporo firm zauważyło furorę jaką robią i właśnie pod szyldem kremów bb próbują sprzedawać nic innego jak kremy tonujące :) Eriski co prawda nie próbowałam, ale skusiłam się na sporo tańszy polski "krem bb" - czyli 5w1 z Bielendy i mimo, że koło kremu bb on nie stał, to go pokochałam :) tylko po co nazywać coś kremem bb jeśli nim nie jest?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A my, biedne nieświadome Europejki, nawet nie bardzo wiemy, czego miałybyśmy się spodziewać po prawdziwych kremach BB ;)

      Usuń
    2. Z doświadczenia powiem, że Erisowemu BB nic nie brakuje do azjatyckiego :)

      Usuń
    3. O, dobrze wiedzieć :)

      Usuń
  2. Piszesz o błyszczeniu po aplikacji tego kremu, u mnie dokładnie taki sam efekt był po BB Garniera. No po prostu błyszczałam się jak psu wiadomo co :P Dobrze, że miałam próbkę a nie pełnowymiarowy produkt :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałam dużo dobrego o BB od Bielendy wlasnie. Tutaj czytając o BB od Eris, jakoś się nie zachwyciłam, chociaż na skórze wygląda w miarę ładnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A do mnie jeszcze w ogóle nie dotarła wieść, że Bielenda TEŻ ma już BB ;)

      Usuń
  4. Używam BB od Skin79. Okazjonalnie, bo czasami wyglądam w nim rewelacyjnie a czasami nie robi NIC. Mieszane mam uczucia jeśli chodzi o te produkty, nie chce mi się szukać idealnego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakiegoś polskiego używałaś?

      Usuń
    2. Nie, nic z PL nie uzywałam i chyba nic mnie nie skusi.

      Usuń
    3. No w sumie jakbym miała oryginalny azjatycki to też bym pewnie nie patrzyła nawet na polskie :D

      Usuń
  5. ja jestem ciekawa tylko tego naszego lokalnego kremu BB o Eris, chętnie porównałabym go z azjatyckimi, których używam i jestem zachwycona. Jednak jego cena mnie odstrasza...

    OdpowiedzUsuń
  6. też szykuję jego recenzje:-)Zgadzam się z tobą,że jest to dobry krem tonujący,tylko taki sam efekt można uzyskac,kupujac krem w granicach 15zł;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki tańszy a podobnej jakości znasz? :)

      Usuń
    2. ja boję się go oceniać... bo mam jasną cerę... pewnie byłabym trochę nieobiektywna... mogli by dodać jeszcze jeden kolor jasny...jaśniejszy

      nie żałuję bo go dostałam, sama na pewno bym się nie odważyła kupić

      Usuń
    3. I jest za ciemny dla Ciebie? Bo u mnie pod tym względem jest w miarę OK teraz, a też jestem bladzioch.

      Usuń
  7. ja sobie obiecalam ze nie kupie innego kremu z oznaczeniem BB niz azjatyckiego i koniec kropka.

    OdpowiedzUsuń
  8. ja mam ochotę na ten Bielendowy, mam Garniera i jest średniawy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Garnierze to w sumie nic dobrego nie słyszałam...

      Usuń
  9. jak prawie każdy "polski BB" jest to zwykły krem tonujący.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie? A jaki jest bliższy prawdziwemu BB?

      Usuń
    2. nie wiem, nie testowałam wszystkich ale na pewno Garnier odpada! Bielanda raczej też koło kremów BB nie leżała. Teraz czekam na Maybelline, bo ostatnio zamówiłam sobie darmową próbkę, także dam znać, ale nie oczekuję od niego wiele :)

      Usuń
    3. Trudno oczekiwać właściwie... ;)

      Usuń
    4. dokładnie .. w Polsce chyba nie trafi się dobry krem BB, chociaż możeee ;D

      Usuń
    5. Trzeba mieć nadzieję! ;)

      Usuń
  10. ostatnio jest wysyp kremów BB ze nie można się połapać który jest lepszy.To świecenie się skóry po tym kremie skutecznie odstrasza takie osoby jak ja z mieszana cera i tendencją do świecenia się:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie właśnie, ja czasem nawet bez kremu czy podkładu świecę się strasznie, więc unikam takich cudów zwykle.

      Usuń
  11. mnie jakoś nie przekonują te nie-azjatyckie kremy BB ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A miałaś do czynienia z jakimś azjatyckim?

      Usuń
    2. właśnie jeszcze nie, ciągle mi z nimi nie po drodze :D

      Usuń
    3. Hehe, to jak u mnie...

      Usuń
  12. Ja zazwyczaj unikam kosmetyków, po których świeci mi się cała twarz. Nie używałam żadnego kremu BB.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też staram się unikać, ale czasem błyszczy mi się przy wszystkim, a czasem w ogóle ;)

      Usuń
  13. Ja chętnie bym wypróbowała jakiś azjatycki bb :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też... Kiedyś miałam próbkę, ale to takie wypróbowanie...

      Usuń
  14. Trochę drogo jak na krem tonujący. Ja mam BB Garniera, twarz się po nim świeci, mimo, że normalnie nie mam problemu ze świeceniem. No i jeszcze podczas rozprowadzania potrafi zrobić smugi.
    Ale mam już zakupiony krem tonujący Pharmaceris, ciekawe, czy będzie podobny do tego BB Vitaceric :)

    OdpowiedzUsuń
  15. I to jest właśnie problem - kremy tonujące/mieszanki kremów z fluidem są przez nieazjatyckie firmy reklamowane jako BB i wciska się je konsumentom jako takie. Z doświadczenie mogę Ci powiedzieć, że jeszcze nie spotkałam się z zachodnim BB, który by chociaż w małym stopniu przypominał azjatycki BB.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czym w praktyce azjatyckie są lepsze?

      Usuń
    2. m.in. mimo podanego odcienia dopasowują się do koloru skóry - co u zachodnich wersji w ogóle nie wchodzi w rachubę; azjatyckie kontrolują wydzielanie sebum, po zachodnich świecę się jak.... wiadomo co ;)
      To tak dwa przykłady na szybko.

      Usuń
    3. Brzmi super... Może kiedyś się tak uda w Europie :P

      Usuń
    4. Po cichy na to liczę :)

      Usuń
    5. Daj znać jak coś wypatrzysz ;)

      Usuń
  16. Ciekawy produkt, ale trochę drogi, przynajmniej jak na moją kieszeń. Za 80 zł wolałabym chyba Lioele a nie Irenę Eris.

    OdpowiedzUsuń
  17. 80 zl za blyszczacy krem tonujacy :/
    Nie podoba mi sie on wcale, za ten wsciekly polysk, niedobry dla mojej tlustej cery, kolor jak widze typowo erisowy, czyli za ciemny i jak wnosze po zdjeciu wogole sie nie probuje dopasowac kolorystycznie tylko pozostaje taka pomaranczowa warstwa na skorze.

    U mnie glownym problemem przy zakupie podkladu jest zbyt ciemny kolor, przez co, paradoksalnie, wszystko jest prostsze, poniewaz mam o wieeeele mniejszy wybor ;)
    Marze sobie w zwiazku z tym o jakims prawdziwym jasniutkim bb kremie i kiedys na pewno kupie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Cene drastyczna, ale bardzo mocno myślę nad zakupem. Dostałam od saurii odlewkę i jestem zachwycona.

    OdpowiedzUsuń

Z góry dziękuję za wszelkie Wasze komentarze :)
Zawsze wszystkie czytam i staram się na nie odpowiedzieć, bo Wasza opinia jest dla mnie naprawdę ważna.
Proszę jednak o darowanie sobie komentarzy typu "Obserwuje i liczę na to samo" albo "Super, zapraszam do mnie" - takie "spamy" będę usuwać.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...